#newchapter

25 grudnia 2014

Baby Problem

25 grudnia 2014

Psychoterapia stomatologiczna

25 grudnia 2014

Miała termin na Wigilię. Termin porodu. Moja dentystka… Ciekawe czy już się Andrij wykluł czy też nie…


Uwielbiam chodzić do dentysty. Po prostu. Wcale nie śpię na pieniądzach i nie robię tego w ramach realizowania swojej pasji do znoszenia koniecznego bólu, ale ostatnio łapię się na tym, że pozytywnie trajkoczę opowiadając o tym, co zrobiła lub powiedziała moja pani stomatolog. Tak się „szczęśliwie” składa, że moje wrażliwe szyjki zębowe i jeden delikwent wymagający leczenia kanałowego zapewniły mi ostatnio częste wizyty w gabinecie. Po każdej „sesyjce” z wiertłami, igłami i „ssakiem” moje i tak już bezczelnie długaśne skrzydła, rosną do rozmiaru … Jumbo Jeta.

Pewnie mogłabym silić się na wytłumaczenie tego zjawiska, ale wiadomo, że winne tu jest raczej po prostu uczucie pochodzenia „z tej samej bajki”. Bajkowa dentystka powoduje, że solidnie zajęłam się całą swoją szczęką i poszłam nawet po poradę do ortodonty (to też niezła babeczka tak btw!). To jest jak z lekcjami/przedmiotami w szkole – to, czy lubisz, w dużej mierze zależy od nauczyciela. Nie, nie zacznę sobie dłubać w zębach i nie będę specjalnie hodować próchnicy, żeby wciąż chodzić na leczenie. Moja pani dentystka poszła na urlop macierzyński, więc przynajmniej do wiosny nie będzie opcji na „urocze borowanko”. Dlatego uporałam się ze wszystkim teraz … pękając ze śmiechu lub starając się zapamiętać odpowiedzi, których chętnie bym udzieliła na zadane mi pytania w czasie, gdy mam w buzi ssaka, jakiś „ciąg” i jeszcze coś metalowego. Hyhy, mistrz. Raz, gdy zabełkotałam z tym wszystkim w gębie coś, co miało znaczyć „no i jak ja mam pani teraz odpowiedzieć?!”, usłyszałam „Pani Lidio, przecież mnie w ogóle nie obchodzi, co chce mi pani odpowiedzieć” 😀 Ha! 
Rzecz ma się tak, że chemia jest jak najbardziej mutualna. Siadam na fotel, Zac z nianią na spacerze, posiedzę pewnie z godzinę… Wyciągam odżywkę do paznokci „8 w 1” i ogarniam pazurki. Rzadko mam na to czas. Pani doktor siedzi obok w masce, pani asystentka po drugiej stronie. Gotowe do pracy. Ta druga pyta – „co podać?”, Pani doktor odpowiada – „no czekamy aż pacjentka odżywkę nałoży”. Ha! Powiem Wam, że teraz jak to piszę wczuwam się w klimat i śmieję głośno. Byłby z tego całkiem niezły serial w stylu tych, których akcja dzieje się w jednym miejscu. Wynika też z tego, że stomatolog bywa jak fryzjer, choć u fryzjera jest szansa na bardziej rozbudowany dialog.

W związku z zaawansowanym stanem błogosławionym pani doktor też sporo rozmów się podziało. Wszystkie 3 – pani doktor, asystentka i ja – jesteśmy już mamami, więc zdarza się nam przytaczać zabawne sytuacje z życia rodziny, albo żartować z życiowych spraw. Taka właśnie żywiołowa rozmowa o porodach miała miejsce któregoś dnia. Opisywałam mój poród wiele razy, ale właśnie w rozmowie z dentystką zrozumiałam dlaczego jestem taką ENTUZJASTKĄ porodową. 
DYGRESJA PORODOWA. Otóż gdy po 12-tu godzinach od odejścia wód płodowych, bez znieczulenia, nareszcie, z pomocą personelu szpitala, urodziłam Zachariasza, natychmiast zapragnęłam zrobić to jeszcze raz. Dlaczego? Po pierwsze, sam moment wypchnięcia Z na świat był bardzo przyjemny, a druga sprawa to motywacja… Jestem typem sportowca, ale też perfekcjonistką. Jak coś robię, chcę zrobić to na 200% jeśli tylko jest to możliwe.. Skoro za pierwszym razem zajęło mi coś aż 12 godzin, a w ostatniej sekundzie pomyślałam: ” Aaaa, to o to chodzi!”, zapragnęłam zrobić to jeszcze raz. Po prostu. Żeby poprawić wynik. Najlepiej natychmiast 😉 
Rozmowy o dzieciach w gabinecie stomatologicznym z całą pewnością prowokuje też Zachariasz. Jak się domyślacie, nie raz był ze mną u dentysty. Podejście obu pań sprawia, że moje dziecko, choć mogłoby dostawać „kociokwiku” z nudów, sprawuje się całkiem nieźle. Za pierwszym razem pani stomatolog powiedziała „o! Ale grzeczne ma pani dziecko. My wiemy co dzieci potrafią wyprawiać w gabinecie…”, za drugim padło „ależ on jest wszystkiego ciekawy, nie boi się. Często się zdarza, że rodzice likwidują w dzieciach tę cechę „wszędobylstwa”, a potem jest ją bardzo trudno odzyskać…”. Podczas jednej z wizyt Zac nawet cyknął mi fotkę… Tzn zębowi…, fotkę RTG 😉 Pani asystentka wzięła go na ręce, powiedziała gdzie nacisnąć i gites. Osz! Jak ja kocham mądre matki! <3 
Pani stomatolog święta z całą pewnością nie jest – ukraińskie korzenie, błysk w oku, dystans do samej siebie, żarty takie, że KOFERDAN spada <ha!>. No i pracowała kobieta do ostatnich dni przed terminem porodu. Taka pasja. Taki człowiek. Uwielbiam i pozdrawiam. Do zobaczenia. 
Urodziła już Pani, Pani Aniu? Już za Panią tęsknię 😉 

1 comment

Leave a comment