Jeszcze jakiś czas temu stukałabym się w czoło, gdyby ktokolwiek powiedział mi, że będę pisać i mówić o gadżetach urodowych i kosmetykach. Czasy się zmieniły 😉 Teraz nie tylko trochę na ten temat wiem, ale też szybko dokonuję trafionej selekcji. W związku z moją wrodzoną niecierpliwością, to przydatna umiejętność. Nie ma półśrodków, ani produktów „trochę fajnych” albo takich, które raz są dobre, a raz nie. Nie mam na to czasu. Zatem poznajcie moją najnowszą listę hitów.
To mniej znane produkty do pielęgnacji i makijażu, które sprawią radość niejednej kobiecie. Z okazji imienin, urodzin, na Walentynki czy bez okazji – z miłości, troski czy sympatii. A jeśli jesteś kobietą, rozpieszczaj się. Z doświadczenia wiem, że wtedy cała reszta wszechświata jakoś dużo lepiej działa 😉
Serwuję Wam tu dwa zestawy, dwa gadżety, dwa kosmetyki do makijażu, moje dwie kompozycje kosmetyków do naturalnej pielęgnacji, także wrażliwej skóry dzieci i kobiet w ciąży.
1. Tusz do rzęs – trwały jak wodoodpoorny, a można go zmyć nawet samą wodą
Na początek klasyk – mascara podkręcająca rzęsy. W przypadku tej zalotka naprawdę jest zbędna. Na początek przykuwa uwagę opakowanie, które nie jest kiczowate (uwielbiam). Potem szczoteczka – nie jest plastikowa, silikonowa, gumowa, czy jakiekolwiek one bywają. Ta ma po prostu włoski. Do tego „rozczapirzone”. Serio. Niedawno odkryłam, że to mój ulubiony rodzaj szczoteczek w tuszach do rzęs. Tylko taką umiem rzęsy dobrze rozczesać, zaczesać, rozdzielić, ułożyć, podkręcić.Ten tusz jest trwały i faktycznie zostaje na rzęsach cały intensywny dzień. Oczy po pomalowaniu wydają się … większe! <3
Tusz to kosmetyk, który ma każda z nas. Nawet jeśli używamy go rzadko albo mamy w kosmetyczce JEDEN kosmetyk, to jest to właśnie tusz do rzęs. Takie życie! 😉
Cena tuszu: około 135 zł
2. Zestaw dla mamy – pianka do mycia maluchów, żel do rąk antybakteryjny, żel na zmęczone nogi
Nie byłabym sobą, gdybym nie zwracała uwagi na takie produkty! 😉 Odkąd zaszłam w ciążę (a było to pod koniec 2011 roku) do teraz, kosmetyki dla dzieci i matek małych dzieci mam pod obserwacją. Znam potrzeby zabieganych mam i przewiduję wyczyny pomysłowych maluchów. W tym zestawie (sama go skomponowałam, można kupić wszystkie kosmetyki osobno) jest pianka do mycia ciała i włosów dziecka, antybakteryjny żel do mycia bez wody oraz krem na zmęczone/opuchnięte nogi (znacie to, prawda?).
Pianka dla dzieciorków jest bardzo wydajna i genialnie się ją aplikuje – jedną ręką naciskasz miarkę, a drugą spokojnie trzymasz maluszka, jeśli jest taki mały, że potrzebuje Twojej asysty w wanience. Proste i genialne rozwiązanie. Mnie tego brakowało, gdy Zac był mały. Pianka dobrze pachnie, ale niezbyt intensywnie – to kwiat hibiskusa. Podobno wyciągu z hibiskusa używają plemiona tubylców w Azji Południowo-Wschodniej i Ameryce Środkowej i nim pielęgnują swoje szkraby. Pianka oczywiście nie szczypie w oczy.
Cena za 150 ml: ok. 95 zł (dużo? Bo to taki rarytas wśród „dzieciowych” kosmetyków)
Żel antybakteryjny – tego nie trzeba nikomu polecać. To oczywiste, że mama, szczególnie noworodka aplikuje coś takiego każdemu, kto wchodzi do domu. Sama pamiętam, że miałam takie żele w torebce, przy łóżeczku, na stoliku. Nie jestem jakąś wariatką sterylizującą wszystko, ale sama wiem z jakimi brudnymi rekami przychodzi się często z podwórka. A tu proszę – psik i jest! Przyjemne w użyciu i bardzo praktyczne. Żel jest wydajny.
Cena za 100 ml: ok 80 zł
Żel na zmęczone nóżki o wymownej nazwie IceDancer <3
Genialna sprawa! Nawet jeśli nie jesteś w ciąży, a jesteś kobietą, pewnie co chwilę „coś” robisz. Idziesz do łazienki, a po drodze jeszcze zgarniasz skarpetki z podłogi, zamykasz szafkę w kuchni, dokręcasz kran i przeczesujesz grzywkę dziecka, które siedzi na kanapie… zawsze „coś”. Non stop na nogach. Ja jestem właśnie na etapie nauki … siadania. Serio. Żeby odciążyć nogi. Bo ja prawie nie siadam. Ale dopóki się nie nauczę, ten żel robi robotę 😉 Ma oryginalny skład i zapach – dzika mięta pobudza krążenie, KASZTANOWIEC usuwa obrzęki, eukaliptus chłodzi i odświeża. Luksus!
Cena za 100 ml: ok. 120 zł
3. Zestaw do pielęgnacji jamy ustnej
Każdy, kto mnie trochę zna, teraz się uśmiecha pod nosem. Mam bzika na tym punkcie. Serio! Szczoteczkę noszę przy sobie zawsze. Myję zęby nawet w samochodzie i dbam o to, żeby mieć świeży oddech. „Kapcia” wyczuwam na kilometr i wcale nie jest to powód do dumy ;), bo kilku „apsztyfikantów” odpadło w przedbiegach 😉 Ten zestaw mnie zachwyca. W składzie macie:
- spray odświeżający
- 2 antybakteryjne pasty do zębów
- 2 NAPRAWDĘ wybielające pasty do zębów
- 6 szczoteczek do zębów
- kosmetyczkę
Smak past nie jest zbyt mocny, ale faktycznie idealnie odświeża buzię. Dla mnie MUST HAVE.
Cena: ok. 260 zł (wszystkie produkty można też kupić osobno)
4. LumiSpa – no i to jest prawdziwy skarb, a właściwie go jeszcze NIE MA! Możecie go zamówić, wyczekać albo o nim śnić. Ja go przetestowałam, więc wiem, co mówię 😉
Już Wam wszystko tłumaczę. LumiSpa będzie dostępne już za chwil kilka – pod koniec stycznia. Kolejki się ustawiają. A cóż to jest? Hmmm, na pierwszy rzut oka, szczoteczka do twarzy. Tylko, że nie jest to szczoteczka, a specjalna głowica, która się obraca, drga i do tego ma nakładkę, która się … sama dezynfekuje. W sensie wystarczy ją myć samą wodą. Nakładka jest silikonowa i delikatna dla skory. Nie ma co wgłębiać się tu w szczegóły. Chętnie o tym opowiem na priv. Tymczasem to jest taki gadżet, który dobrze leży w ręku, jest śliczny i do tego wyraźnie poprawia komfort codziennego życia. Jest to urządzenie wodoodporne, więc śmiało można go używać pod prysznicem. Jeśli lubisz robić selfie, Twoja twarz będzie zawsze na to gotowa, bo obudzona i pełna energii :))))
Każda z nas już dziś wie, że kluczem do piękna jest skuteczne oczyszczanie skóry. Dlatego ja, odkąd spróbowałam LumiSPA jestem absolutnie zakochana. Urządzenie najlepiej działa ze specjalnym żelem z technologią ageLoc czyli przeciwstarzeniową. Proste? Proste. Tu nie zamierzam ukrywać mojego zachwytu 😉 Skóra już po pierwszych użyciach staje się bardziej miękka, gładsza i promienna. Bardzo lubię chodzić bez makijażu, dlatego tego typu „zabawki” są mi bardzo w smak.
5. CC cream czyli nie podkład, a robi tak samo dobrze, nie robiąc źle
Nie używam fluidu, ani podkładu. Fakt, gdy prowadzę program w tv, zazwyczaj maluje mnie charakteryzatorka. Ale nie zawsze. Gdy maluję się sama, na twarzy mam krem CC. Kosmetyk jest lżejszy i nie daje efektu maski na twarzy. Tu nowy na rynku krem CC. Ma kilka odcieni, więc na pewno znajdziecie odpowiedni dla siebie. Mój to FAIR. (Inne to: sand, medium beige, honey)
Krem CC jest wydajny i łatwo się rozprowadza. Opakowanie jest ładne, więc ten świetnie nadaje się na prezent. Ja byłabym przeszczęśliwa, gdybym taki dostała.
6. Lidiowy zestaw regeneracyjny – masło do ciała i krem do stóp – naturalnie i stylowo
I tu znowu sięgam do zasobów natury. Seria Epoch to totalny odjazd! Tym razem masło do ciała – shea plus BAOBAB. Takie składniki nazywa się etnobotanicznymi. Skóra po użyciu masła jest gładka i sprężysta – O! ładne słowo – sprężysta! <3 Masło ma długoterminowe działanie, ponieważ składniki pięknie wnikają w skórę.
I jeszcze info – część dochodów ze sprzedaży tego produktu przeznaczona jest na sadzenie drzew w Malawi, gdzie jest to bardzo potrzebne. Projekt nazywa się Malawi Seeds of Hope.
Cena 125 g: około 150 zł
Drugi kosmetyk w tym regenerującym secie to krem do stóp, który zmiękczy najtwardsze pięty! 😉 Sporo latem chodzę boso, w domu także, zimą i latem. Moje stopy są surfersko … hmmmm … freestyle’owe. Taki specyfik daje im szansę na wyglądanie nie tylko „jako tako”, ale nawet wspaniale. Komfort stosowania także bez zarzutów 😉 Pyszka!
Cena: ok. 110 zł
7. ageLOC GalvanicSpa – to urządzenie być może już znacie. To jest taki domowy gabinet kosmetyczny czyli galwanizator.
Do tej pory podchodziłam sceptycznie do takich wynalazków, ale w programie „Beauty Ekspert” trochę się ich naużywałam. Teraz już wiem czy i co działa. Zatem ageLoc Galvanic Spa to naprawdę przydatna „zabaweczka”. Przede wszystkim podoba mi się to, że jest to mega prosty i intuicyjny w użyciu gadżet. Zobaczcie jak rozpracował go Zac. To przyjemność stosowania, odmładzania, oczyszczania, PRASOWANIA ZMARSZCZEK – po prostu dbania o siebie. Nie przypuszczałam, że można czekać na „ten dzień”, kiedy się „robi Galvana”. Skóra po każdym zabiegu jest wyraźnie w lepszej kondycji. Od razu poprawia mi się więc także nastrój.
Urządzenie ma kilka nakładek, które zmienia się w zależności od intencji 😉 Co ważne, galwanizator działa z odpowiednimi żelami i kremem, więc kupując gadżet, trzeba kupić także specyfiki. Jeden zabieg „Galvanem” to duża oszczędność pieniędzy, bo takie same urządzenia maja panie kosmetyczki w gabinetach. Ot co!
Cena: około 1600 zł
8. Zestaw pędzli – na koniec, ale nie że najmniej ważna sprawa – akcesoria
Moja Mama niedawno obejrzała moja relację LIVE na Instagramie o makijażu i poszła kupić pędzle. Brawo! Ja swoje mam już bardzo długo i są w świetnej formie. Pędzle to zakup na długo, jeśli używasz ich tylko Ty. Tu zestaw pędzli do makijażu. Proszę bardzo – do pudru, różu, bronzera, blendowania cieni i do kresek. Do tego etui. Moim zdaniem – cacy!
Cena: ok. 40 zł
—–
No i to by było na tyle. Jeśli macie jakiekolwiek pytania, chętnie na nie odpowiem. To mój pierwszy naprawdę urodowy post 😉 i przyznaję, że to ciężka praca – zarówno testerki, jak i recenzentki. Do tej pory takie treści nagrywałam, a nie opisywałam.
Co ważne, na każdy z tych opisanych produktów macie rabat 10%. Dajcie znać – o TU.
Wszystkiego PrzePięknego!
Lidia, 100zł za krem do stóp? Serio… ?
Uwierz mi, że nie takie rzeczy … 😉
Przyjemnosc jest poczatkiem i celem zycia szczesliwego. – Epikur