Niech to będzie podróż po faktach, bo jak zacznę wchodzić w proces przemiany, który na Podlasiu odbywa się samoistnie, to od razu trzasnę tu ebooka, a nie skromne podsumowanie 😉 (A na ebooka przecież przyjdzie czas za chwil kilka.)
Jestem Lidia. Mam syna Zachariasza i psa Bejbi. We troje bierzemy udział w kampanii społecznej Urlop w kraju. I jest to piękny sposób na życie. Tak zupełnie przy okazji.
O co kaman? „Przecież Ty od zawsze jeździsz po kraju!” – powiecie. To coś się zmieniło? Haha, no tak! Dobrze prawisz Widzu uważny. Właśnie dlatego ta kampania tak mocno zapadła mi w serce, ukształtowała kilka nieukształtowanych wcześniej spraw, tudzież wątków i dała kolejne narzędzie do pokazywania pięknej Polski.
W związku z tym, że na swojej medialnej drodze, zrealizowałam kilka mocnych turystycznie projektów, pojawiłam się w głowie (no i oczywiście sercu) Wioli Pietrzak, która wymyśliła Urlop w kraju. Dlatego zaproszono mnie do udziału i dlatego z miejsca weszłam w to „jak w masło”. Swój do swojego ciągnie i w życiu przecież nie ma przypadków.
Z tego samego powodu zapewne w losowaniu województw, wypadło mi podlaskie. To ciekawe, bo kiedyś, przy okazji realizacji jakiejś innej akcji promocyjnej i pokazywania fajnych miejsc w kraju, w TVN24, porannym studiu, także mówiłam o Podlasiu. Choć wcale tego nie planowałam i jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z tego, że to Podlasie to zaiste „moje miejsce na ziemi”.
Podlasie wie. I jest mi pisane. O!
Gwoli ścisłości, Podlasie to nie województwo podlaskie. To drugie, to większy obszar, także, jak i samo Podlasie, zróżnicowany kulturowo, krajobrazowo i jakby … hmmmm…. „tematycznie” 😉 Już przystępuję do opowiadania o naszej trasie, a ta moja enigmatyczna dla niektórych zapewne rozkmina, stanie się mniej uciążliwa 😉
TROCHĘ LICZB
Podczas eksplorowania we własnym stylu województwa Podlaskiego, Zac, Bejbi i ja przejechaliśmy przepięknym i wygodnym BMW 3 GT od Alphabet Polska 2345 km.
Odkąd wjechaliśmy na Podlasie, a da się to zauważyć natychmiast, jadąc nawet po ciemku, naliczyliśmy 101 bocianich gniazd (a wcale się specjalnie nie rozglądaliśmy za nimi).
Podczas tej podróży wypiłam 17 kubków kawy i zjadłam jakieś 73 rzeczy, których, jako osoba niejedząca mięsa, od dawna nie jadałam 😉
Apropos mięsa – No cóż, eksplorując podlaskie, a więc poznając także podlaską kuchnię, w pewnym momencie ugięłam się pod naciskiem lokalnych, mięsnych potraw. Bo Podlasie mięsem stoi. Ale bez dramatu. Kiedy i gdzie? W Tatarskiej Jurcie w Kruszynianach 😉 Tam, mój wegetarianizm poszedł w tymczasową odstawkę. Pyszności przygotowywane prosto z serca (i to tatarskiego) na szczęście robią dobrze na duszy i sercu, więc … no wiecie, zero rozkminy i wyrzutów sumienia 😉 #whatcanido
A wracając do liczb…
Spaliśmy w 7-miu miejscach, w tym jedną noc pod namiotem. Do każdego z tych miejsc chętnie wrócimy.
No i jeszcze … Zwariowaliśmy z zachwytu jakieś 1 500 000 (słownie: milionpińcet) razy.
No to po kolei. W przypadku naszej podróży, to miejsca noclegowe determinowały kierunki zwiedzania i rozglądania się wokół.
I na sam początek ważna uwaga, a nawet wskazówka: województwo podlaskie jest doskonałym miejscem, żeby odbyć podróż do wnętrza siebie (My name is Rozkminka). Dlatego uważam, że wcale nie trzeba tu planować każdej pojedynczej sekundy, a dać się ponieść i zaufać zdarzeniom.
No i jeszcze… Ja podróżuję z dzieckiem i z dynamicznym psem. Wszyscy lubimy plenery i nie mamy ciśnienia na sterylnie zorganizowany czas podczas urlopu. Liczy się tzw. FLOW.
Wiedziałam, że podlaskie jest zróżnicowane kulturowo i liczyłam się z tym, że spotykając tu „lokalesów” nie będzie „gadek o niczym”. Jako doświadczona w polskich wędrówkach dziennikarka i dusza czujna na bliskość innych wrażliwców, podjęłam to podlaskie wyzwanie wgłąb siebie i przy okazji Polski.
KIERSNÓWEK
czyli naprawdę podlaskie Podlasie. Jechałam z Opola, więc na start wybrałam miejsce, które da mi się poczuć po podlasku, ale jednocześnie nie jest jakoś bardzo daleko. A gospodarze z Willi Kumat w Kiersnówku od razu, już w pierwszej wiadomości, tak serdecznie nas do siebie zaprosili, że poczułam ducha tej wyprawy natychmiast.
Willa Kumat to rodzinna restauracja i hotel (jest też tu grota solna i sauna! <3 ) położona nad rzeką Nurzec. Mózgiem jest tu Pani Renia, która gotuje tak, że „łeb urywa”. Wiem, co mówię. Pan Wiesław wziął na klatę milion pytań Zachariasza i dzięki temu ja miewałam chwile dla siebie. Są jeszcze Zuzia i Michał – duże dzieci, które pięknie opowiadają o tym, co jest dla nich ważne. Posłuchajcie na podcaście w Radiospacji. Skromność, ale i pewność siebie – bezcenne <3 -> -> -> mixcloud/radiospacja/lidiapiechota&willakumat
Dzięki troskliwości gospodarzy, przebywający na podlaskiej ziemi gość ma ochotę i siłę na eksplorowanie okolicy. No cóż, domyślacie się, jest tu przepięknie i każde wyjście poza bramę to w naszym przypadku „ach” i och”. #lubięoldskul Wieś Kiersnówek nie jest centrum rozrywki i wokół Willi Kumat nie ma uporządkowanych gospodarstw czy infrastruktury turystycznej. To, co widzisz, zależy od Ciebie.
A co w takim razie w okolicy, na tym podlaskim Podlasiu, jest? (konkretnie)
- bocianie gniazda <3
- łąki, bezdroża, polne drogi, śluza (w której absolutnie nie wolno 😉 się kąpać, szum traw, który robi taaaaaką robotę terapeutyczną, że głowa mała
- rzeka Nurzec jest super – niby mała, wąska, a nudy nie ma. Płynąc kajakiem liczyliśmy ważki i skaczące rybki – bajka! Kajaki można wypożyczyć u gospodarzy i na wodzie spędzić cały dzień. Jestem córką kajakarza. Jakiś czas temu stwierdziłam, że kajaki to w sumie trochę nuda, ale to było zanim zaczęłam „kajakować” z Zachariaszem 😉 Z nim, to zupełnie inna, nienudna historia <3
- niedaleko Kiersnówka jest Bujenka, a tam największa w Polsce hodowla alpak – Alpaki w Polsce. Zwierzęta, wrażliwa na ich dobro Weronika (jedna z córek bossa) i dużo przestrzeni plus stylowa, współczesna infrastruktura – WOW! – tego lata rusza tu też hotelik – Ranczo na Sówce. Dla takich zwierzolubów, jak my, to prawdziwy raj.
Alpaki można karmić, przytulać, a nawet zostać przez nie okraszonym treścią żołądka 😉 Hihihi – niezapomniane przeżycie i bliskość natury gwarantowane 😉
- niedaleko jest także Ciechanowiec, a tam wielgaśne Muzeum Rolnictwa, do którego można wchodzić z psem #sztos – Można tu zobaczyć tyyyyyle, że historiom nie będzie końca. Bo traktory, bo młyn, bo wystawa pisanek, bo stare chaty, bo zwierzaki w zagrodach…, bo #neverendingCOOLstory – warto mieć na to miejsce totalnie cały dzień. Mnie się podobało, bo to edukacja we wspaniałej postaci <3 #matkapedagog #edukacjadomowa #ed
Podlasie zachwyca niską, starą zabudową, a jednocześnie synergią multi-kulti form architektonicznych, połączeniem starego z nowym i zgodą, która tu panuje. Myślę, że akceptacji dla inności moglibyśmy się od Podlasia wszyscy uczyć. O tym wszystkim w naszej podróży przekonałam się wielokrotnie.
Z Kiersnówka pojechaliśmy wysoko, na północ województwa. Taki był mój pomysł. Odbijam ostro do góry, żeby potem zjeżdżać w dół.
Szybko się zorientowałam, że na pewno nie zobaczę wszystkiego i wszędzie nie dojadę, bo województwo podlaskie to bardzo duży teren, a ja jestem łakoma na poczucie i na rozmowę z dużą dozą empatii. Na #slowlife w swej istocie. Nie zostawiam ludzi w połowie zdania, z niedokończoną myślą, szanuję ich czas i doceniam pasję. O tak! Podlaskie to region pasji! Właśnie tego mieliśmy doświadczyć na północy, w Suwalskim Parku Krajobrazowym.
BAZA NURKOWA BANANA DIVERS, BŁASKOWIZNA
Jarek Bekier robi robotę.
Zaczarowana byłam już przez telefon: „znam Cię 10 minut, a już Cię lubię” powiedział pod koniec naszej pierwszej ever rozmowy telefonicznej. Wynika z tego, że chemia pomiędzy duszami nie zna odległości <beng!> Dziękuję za to, że choć od wielu lat nie schodziłam pod wodę, to nurkowanie w najgłębszym polskim jeziorze – jeziorze Hańcza – z instruktorem (i właścicielem bazy) Jarkiem „za łapkę” było takie … hmmm … kojące, budujące, relaksujące … No odpłynęłam – dosłownie i w przenośni. I nawet widziałam pod wodą raka! <3
Tutaj także wydarzyła się rzecz, której nie zapomnę, a mianowicie, po raz pierwszy zanurkował Zachariasz. Mimo zimnej wody i wielu nowych okoliczności wykazał się odwagą i totalną skłonnością do zajawki nurkowej. Bardzo chcę to pielęgnować. Dzieci mogą się szkolić nurkowo od 8-ego roku życia. Ha! Tajming idealny <3 Zatem wracamy nad Hańczę wkrótce.
Okolica bazy nurkowej to piękno dzikiej przyrody – jezioro, duuuużo zieloności, łąki, ale też głazowiska i pagórki. Np. miejscowość Udziejek to prawdziwy majstersztyk jeśli chodzi o dróżkę wiodącą raz w górę, raz w dół i wielkie „kamole” na poboczu drogi. #malowniczośćtotalna
Jarek prowadzi bazę dla nurków, a o noclegowy komfort dba Pani Irenka, która prowadzi tu pensjonat Sienkiewiczówka. Klimat tak swojski, że od razu poczułam się częścią tej braci i zamiast szukać w okolicy restauracji (w celu eksploracji bazy gastro na potrzeby kampanii) lub zamawiać obiad, po prostu swobodnie skorzystałam z nurkowej kuchni i wesoło rozprawiając z ziomkami-nurkami, w domowej atmosferze, ogarnęłam synkowi na szybko czerwone pesto z makaronem.
Podcast z rozmowy o tym miejscu w Radiospacji jest tutaj -> -> -> -> mixcloud/radiospacja/lidiapiechota&jarekbekier
W okolicy macie tu m.in.:
- oczywiście gniazda bocianie 😉 – w ramach podążania Podlaskim Szlakiem Bocianim, można podziwiać te piękne ptaki, a przy okazji zabytki na trasie
- Góra Cisowa – fajny spacer pod niewysoką górkę, z której widok zapiera dech. My byliśmy tu w tak zwanej „golden hour” czyli w świetle zachodzącego słońca, które nastraja wręcz baśniowo. Widok na pola sielankowy <3 #jestemwieśniakiem 😉
- jeziora Kleszczowieckie – panorama na jeziora, które zagrały w dwóch filmach i od dawna są natchnieniem artystów. Jest ławeczka, punkt widokowy i zaprawdę przyjazny zadumie klimat.
- Głazowisko Łopuchowskie – jedziesz i głowa się kręci dookoła, bo takie ładne te kamyki na tle tych wiosek – #sztos i #bajka
No i jeszcze akcja po drodze do Błaskowizny, kiedy jadąc carską szosą czyli przez Biebrzański Park Narodowy, jak zwykle, gdy tu jestem, zwariowałam ze wzruszenia 😉 Moja dusza Rusałki poczuła te więź z Biebrzą, która umie wyciskać ze mnie łzy, jak mało kto.
O Biebrzy opowiem Wam w ebooku, choć generalnie zwykle brak mi słów na to, co czuję doświadczając tej mocy #magia #duchwody
Wdzięczna jestem za każdy dzień tej podróży. Za ten komfortowy czas w drodze, kiedy, choć było daleko, to w sumie blisko, bo jechaliśmy fajnym autem. Za to wsparcie codzienną kawką, bo partnerem wyprawy została właśnie Siedlecka Manufaktura Kawy #pychakawa Za to, że czując wdzięczność, doświadczam tego samego.
I w takiej ogólnej euforii istnienia przenieśliśmy się z Błaskowizny (choć wcale nie chciało się nam wyjeżdżać) do … KLASZTORU !!! #serioserio
SAMOTNIA nad WIGRAMI
I tego się nie spodziewałam. Nic a nic. Pokamedulski Klasztor nad Wigrami to atrakcja turystyczna zaiste topowej klasy.
- klasztor jako bardzo wygodny hotel #klimatDosłownieBOSKI
- trasa turystyczna, podczas której poznajemy historię i kilka anegdot, które zapadają w pamięć (nawet dzieciom)
- menadżerka z takim turystycznym filingiem i poziomem empatii, że natychmiast poczułyśmy siostrzeństwo i zapragnęłyśmy stworzyć razem jakieś pożyteczne warsztaty (tak, w klasztorze!) #AniaLOVE
- Ksiądz Proboszcz … hmmm, pożycza korkociąg <LOL> od mszalnego wina, gdy kobiety na urlopie (w kraju) są w potrzebie <21:50 sms do księdza i wielka ulga, że pożyczy 😀 > , uśmiechem zniewala każdego przybysza, zabiera na wieżę widokową i dba o obiekt (w sumie kościelny) jak o najbardziej rodzinny dom pełen miłości – odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu
- sklepik z pamiątkami prowadzony przez Asię i Janka, w którym Zac niemal zamieszkał i obserwował proces tworzenia cudeniek z drewna – przy okazji wydając całe swoje oszczędności i zamawiając urodzinowy prezent (drewniany zamek, w którym rycerze będą mogli zamieszkać)
- wielki teren rekreacyjny – łąka, woda, kajaki, łódki, zacisze wśród drzew idealne do odpoczynku i relaksu na łonie przyrody
- przepiękne jezioro Wigry, z tak aromatycznym bagienkiem przy jednej z kładek, że nasza Bejbi nie odpuściła i wytaplała się w nim od łap po czubek noska #ugh #byłaKąpiel <3 😀
I kiedy wydawało mi się, że to już …, że skoro już pobeczałam nad Biebrzą, zjadłam babkę ziemniaczaną, że skoro już wyciszyłam się w mnisiej norce w klasztorze i zanurkowałam w najgłębszym jeziorze, to właściwie doświadczyłam w podlaskiem wszystkiego … wtedy dotarłam do Budy Ruskiej i rozbiłam tam namiot. I poczułam się … błogo.
RUSKI URLOP
Właściwie jeszcze zanim ten namiot tam stanął, a ja wiedziałam już, że zostaję tylko na jedną noc, poczułam, że chcę tu przyjechać znowu. Na kilka chwil więcej. Żeby spędzić czas z gospodarzami pod adresem Buda Ruska 5…, posłuchać ich opowieści, czuć to magiczne mrowienie na całym ciele, kiedy wiesz, że to moment, w którym dzieje się coś wyjątkowego. Ba! to jedno z tych miejsc, w których chcesz zostać na zawsze. Ta wieś, ci ludzie, sąsiedzi, historie, energia …
A w sumie nie miało mnie tam, w tej Budzie Ruskiej, być …, ale o tym w ebooku już niedługo 😉
A o co cho z namiotem?
No #sztos totalny, bo partner Urlopu w kraju – firma Coleman Polska dała nam do przetestowania fajny i poręczny namiot. No kto, jak kto, ale my się na kempingowo-rodzinnym życiu znamy jak nikt. Zarówno namiot, jak i reszta ekwipunktu czyli kuchenka gazowa, lampka ledowa, materace i śpiwory, pojadą z nami na wakacje. #wygodatotal A namiot rozkłada się w kilka minut i jest maksymalnie szczelny (to ważne przy kapryśnej polskiej pogodzie). Rano otwierałam namiotowe „drzwi”, bo zrobiło się ciepluchno w środku. No i to zaciemnienie sypialni! – #wypas , bo rano nie budzi wstające latem wcześnie słoneczko <3 Zobaczcie filmiki o TU – Brawo!
Poranna kawa? No pewnie!
W Budzie Ruskiej także, z Gospodynią, Panią Grażynką, przygotowałyśmy kawę z Siedleckiej Manufaktury Kawy. Faza testów wypadła na tyle pomyślnie, że po tej wyprawie pijam siedlecką! – zobaczcie sami! <3 Panu Staszkowi (Mężowi Pani Grażynki) zaserwowaliśmy mieszankę wrocławską i też mu posmakowała!
Z jednej strony ta wyprawa miała w nazwie słowo URLOP, ale …
Jak się pewnie domyślacie, to jak z pierogami ruskimi … 😉 , które są typowo polskim daniem, a zwą się jak się zwą :)))) Zatem w ramach tego „ruskiego urlopu”, w pewnym momencie zbierania tzw. contentu, filmowania wszystkiego, co się da, zapisywania, fotografowania, zapamiętywania zdarzeń, długich rozmów i ogromnej ekscytacji ogromem wspaniałości, poczułam się po prostu zmęczona. Pamiętacie, że ten „urlopik” odbywałam z dzieckiem i z psem? 😉 No więc właśnie 😉
I wtedy zdarzył się Augustów.
PODLASKA WARSZAWA
Augustów czyli popularne miasto. Augustów czyli bardzo turystyczne miejsce. Augustów czyli smażona ryba i techno w porcie.
Albo …
Augustów czyli wyważona fuzja tradycji ze współczesnym podejściem do turystyki. Augustów czyli wielki hotel z wielkimi oknami i gąszczem roślin, dzięki którym mieszkasz, jak w oranżerii oddychając razem z obecną tu florą. Augustów czyli przepyszna kuchnia wedle Twoich upodobań. I dla mnie Augustów czyli Ania (znowu Ania! Woooo!), która czuje mnie, a ja ją.
Anka jest dyrektorką hotelu i wedle mojej dewizy, że MIEJSCA TO LUDZIE, wcale się nie dziwię, że Hotel Warszawa ma taki klimat i aurę, jakie ma. Ta Pani robi robotę <3 Cały zespół hotelu i każdy detal pobytu w Augustowie składają się na skuteczny głęboki oddech w cywilizacji, a blisko unikatowej przyrody.
Podcast z audycji w Augustowie i rozmowy z Anią Klimczak jest tutaj -> -> -> mixcloud/radiospacja/lidiapiechota&aniaklimczak
Co z tego wynika? No, że faktycznie odetchnęłam, choć wcale się tego po Augustowie nie spodziewałam.
Co tu robiliśmy?
- Zac ogarnął już pierwszego dnia motorówkę i zasiadł za sterem #otwartośćpoziommilion !!! <3
- drugiego dnia motorówkę ogarnęła Ania i zobaczyliśmy okolicę od strony wody czyli po mojemu NAJ LE PIEJ <3 przy hotelu jest przystań wspaniałego Wojtka, który zabrał nas na przejażdżkę – jezioro Necko, Białe i Studzieniczne. Pierogi i rybki prosto z kajaka albo łódeczki. Przystanie przyjazne przybyszom (3 razy „przy” :))) Do tego śluza i cała historia opowiadana dziecku o tym po co w ogóle takie rzeczy się dzieją – „jakieś podnoszenie poziomu wody” itp
- poczułam wreszcie Rospudę, o której słyszałam wiele razy – malowniczość tej rzeki robi wrażenie <3 – a tam spotkałam, niemal oko w oko, piękną czaplę.
- odwiedziliśmy też restaurację Marcina Budynka, która tym, którzy lubią klimat „marine” z klasą na pewno przypadnie do gustu. Jedzonko i wystrój #petarda -> -> -> Tawerna Fisza
- Zac właśnie tutaj w pokoju Hotelu Warszawa skończył pisać sprawdzian końcowy w ramach swojej pierwszej klasy w trybie edukacji domowej, więc przybiliśmy sobie wysoką piątkę dostając cudownie pozytywną wiadomość od naszej wychowawczyni. Klimat ładu w augustowskim hotelu pomógł nam to ogarnąć #wdzięczność
Z każdym dniem czułam, że czasu coraz mniej, a ja chcę zobaczyć coraz więcej. Ruszyliśmy dalej, choć wygodnie i serdecznie było nam w Augustowie.
ZIELONY ZAKĄTEK na końcu świata
Przyjazd do drewnianego budynku w małej wsi Ostrów Południowy około godziny 00:00 był dla mnie niezwykle ekscytujący. Nie miałam dokładnego adresu, a jakoś po prostu podjechałam pod same drzwi. Bez pudła. Nikogo nie było. Klucz zostawiony przez Gospodarza w umówionym miejscu. Pościel przygotowana. Latarki z naładowanymi bateriami także. Ciemno. I cicho. Bezpiecznie.
Relację z tego przyjazdu do Zielonego Zakątka macie, jak i pozostałe relacje, w wyróżnionych STORIES na Instagramie. Oglądajcie i inspirujcie się do woli.
Mnie Zielony Zakątek, na końcu Polski zachwycił (no nie mogło być inaczej). Właściciele prowadzą jeszcze drugi, a raczej pierwszy, obiekt w Supraślu, który nazywa się Bohema. Tu w Zakątku, kończą się prace remontowe, a część jest już oddana do użytku. No i oczywiście jest tu pewne „story” … To była kiedyś szkoła. I to w wiosce obok. Przeniesiono ją. I teraz w takim totalnym oldskulu powstaje hotel, i to całkiem spory oraz baza gastronomiczna … Teren wokół motywuje do … ODDYCHANIA. Naprawdę. Tam jest tyle przestrzeni, że aż nie da się nie oddychać głęboko. Duża łąka, drzewa, a wokół taka … hmmm… głucha wieś. Bajecznie!
Gospodarze Zielonego Zakątka myślą o swoich gościach. Kuchnia jest gotowa do użytku, a na stole leżą ulotki i przewodniki turystyczne. Nic tylko poznawać, chłonąć, doświadczać wielokulturowości tych okolic. I tak można np. zobaczyć:
- murale w Białymstoku – nie tylko arcydzieła, ale też edukacja i anegdoty dające do myślenia
- Szlak Tatarski czyli m.in. nasze ulubione Kruszyniany, Tatarska Jurta, meczet, mizar, ale trasa tatarska może być dłuższa i bardziej kompleksowa – o tym także wkrótce w ebooku
- Szlak Rękodzieła Ludowego czyli Czarna Wieś Kościelna, Zamczysk, Janów i inne okoliczne wsie – cudne jest to, że można tu zobaczyć przy pracy ludzi, którzy niezwykle chętnie dzielą się swoim fachem, wiedzą, sznytem, doświadczeniem
- Kraina Otwartych Okiennic czyli domki jak z bajki na wyciagnięcie ręki, instagramowe totalnie 😉
- Supraśl, arboretum w Kopnej Górze, silvarium w Poczopku, Lipowy Most
- Park Krajobrazowy Puszczy Knyszyńskiej czyli dom żubra, łosia, jelenia, dzika, wilka, rysia
POdcast do audycji w Radiospacji, w której rozmawiam z najprawdziwszymi Tatarkami – Dżennettą Bogdanowicz i Dżemillą Talkowską jest tu -> -> -> mixcloud/radiospacja/Tatarzy
Po przepysznym obiedzie w Tatarskiej Jurcie, straciłam w telefonie zasięg, więc ruszyliśmy „bumką” po prostu przed siebie. Wiedziałam, że zaraz gdzieś się telefon „odnajdzie” i wtedy wstukam w nawigacji nasze kolejne miejsce noclegowe. Tymczasem telefon faktycznie się w końcu „obudził”, tyle, że po stronie … białoruskiej informując mnie esemesem o możliwościach roamingowych :)))) No tak, przecież przemieszczaliśmy się przy samej granicy kraju.
Znaleźliśmy się w Sannikach, gdzie głowa kręciła mi się dookoła z ekscytacji, bo poczułam ten sielski klimat i brak systemowego ciśnienia … Niesamowita moc przyciągania.
„Zac, ja to bym mogła tu mieszkać” – powiedziałam
„Tak? OK! To potrzebujesz najpierw kupić tu ziemię!” – odpowiedział spryciarz Zachariasz. Proste! Nie, że „mamo, no coś Ty, ale nuda, jakaś wiocha”, tylko od razu pragmatyczny konkret.
Zatrzymałam auto, wysiadłam pocykać fotki. Wyszedł do mnie młody Gospodarz, zdezorientowany zapewne obecnością blondyny fotografującej szopę na jego łące :))))) Porozmawialiśmy chwilę o tym jak to jest mieszkać na końcu Polski, kto tutaj mieszka i dlaczego. Spotkanie przemiłe to było i tchnęło we mnie jeszcze więcej akceptacji dla tego oryginalnego zakątka. Ruszyliśmy dalej.
BARTNIK W HAJNÓWCE
Pojechaliśmy do Cioci Wiesi w Hajnówce. To nie moja Ciocia, a Ciocia kolegi mojego – Roberta, a właściwie jego żony Agaty. O! Ale Ciocia najkochańsza na świecie. Od razu usłyszałam od Roberta „będziecie karmieni” i faktycznie tak było.
Zajazd Bartnik w Hajnówce, prowadzony przez Panią Wiesię i Jej Męża Kazika to niezwykle spokojne i schludne miejsce. Panuje tu taki porządeczek, jak u … hmmm… no Cioci właśnie 😉 Ja to czułam się jak w domu. Wieczorkiem klimat na kapcie i wspólne pogaduchy z Ciocią przy herbatce <3
Podcast z audycji w Radiospacji z Ciocią Wiesią Kotyńską jest tu -> -> -> mixcloud/radiocpacja/zajazdbartnik
W ogóle Hajnówka mnie nieco zaskoczyła, bo myślałam, że to zabita dechami wioska, a to całkiem prężnie działające miasto. Jest tu wszystko – m.in. muzea, amfiteatr, apteka, skatepark. Jest to więc doskonała baza dla każdego, kto lubi być blisko przyrody, ale urlop bez codziennej wycieczki do sklepu się nie liczy 😉
Dokąd warto wybrać się z Hajnówki?
Oczywiście do Białowieskiego Parku Narodowego, którego nikomu pewnie polecać nie trzeba. Rezerwat, ścieżki edukacyjne, stare podlaskie budynki odreastaurowane i przekształcone np. w muzea lub restauracje. Jest tu nawet tzw. Miejsce Mocy czyli spot dawnego kultu Słowian …. Oj, jak ja lubię takie klimaty.
Powiem Wam jednak, że nie napinam się na to, żeby zaliczyć i zobaczyć jak najwięcej. Liczy się poczucie, że jest fajnie. Na tym etapie naszej podróży, Zachariasz marzył już tylko o jednym – o zwykłym placu zabaw i hordzie beztrosko bawiących się dzieci.
Na moje „chodź, pojedziemy jeszcze na jedną wycieczkę”, zrobił wielgaśne oczy kota ze Shreka i zapytał przeciągając samogłoski „na jaakąą znooowu wycieeczkęęę?!” – Odpuściłam. Urlop w kraju z dzieckiem, nawet jeśli jest wyjazdem zawodowym i edukacyjnym, ma być fajny dla wszystkich uczestników. Może w imię tej idei, Zac i ja następnym razem zrobimy trip po najlepszych placach zabaw w Polsce?! Ha! To jest pomysł 😉
Z Hajnówki ruszyliśmy w drogę powrotną, ale z jednym mocnym przystankiem…
DWÓR DROBLIN czyli baza domowa
To to miejsce jest naszym bezpiecznym portem i tu zaprosili nas organizatorzy kampanii na krótki odpoczynek po pracowitej podróży. Dwór Droblin jest też najwyraźniej Miejscem Mocy, skoro ma takiego skila jednoczenia ludzi, a tutejszy Gospodarz i Organizatorki kampanii zmotywowali nas – podróżników do wzięcia udziału w tej eskapadzie, a Was czytelników, widzów, do śledzenia jej, zadawania pytań, wysyłania nam wiadomości ze słowami wsparcia. Brawo Droblin!
Kampanię społeczną „Urlop w kraju” podsumowaliśmy wstępnie właśnie w Droblinie. Przy obłędnym jedzeniu, popijanym zacną bezalkoholową Perłą, przy dźwiękach wielu barwnych opowieści, których każdy z nas ma wiele i pewnie jeszcze wiele będziemy sobie z czasem przypominać.
Dwór Droblin to też świetna miejscówka na spędzenie urlopu w kraju z rodziną, zobaczcie jakie oferty dla Was przygotowali: http://www.dwordroblin.pl/pakiety/wakacje-blisko-natury/
Co dalej?
Jest nas szesnaścioro, tak, jak polskich województw. Każdy z nas poznał swoje wylosowane województwo, o którym teraz pisze subiektywny przewodnik w formie ebooka. Każdy z nas przebył pewną drogę.
Dzięki partnerom kampanii, nasze poczynania możecie śledzić także Wy. Dzięki organizatorkom, mieliśmy szansę poczuć się jak zdobywcy nowych lądów <3 Dzięki po stokroć!
A Podlasie? A podlaskie? Ja wiem, że się obroni.
A nasza – influencerów – w tym głowa, żeby pokazywać miejsca, hotele, pensjonaty nieoczywiste, nie bać się eksplorować i zapraszać tam, dokąd niewielu jeździ. Dzięki temu cel kampanii będzie osiągnięty. No bo skoro mamy docenić Polskę i tu turystycznie, krajoznawczo, społecznie, patriotycznie … rozwijać nasze dzieci, potrzebujemy się w tej Polsce jakoś zmieścić. A wszyscy nie przenocujemy w luksusowych hotelach czy bazach o wieloletniej tradycji, o których wie każdy.
Ta pierwsza edycja „Urlopu w kraju”, moim zdaniem, zwraca uwagę na ważny aspekt tej branży (choć pewnie jest tak w większości sektorów). Ci, co sobie radzą, to sobie poradzą. A ci inni? A o tych innych potrzebuje usłyszeć świat. Bo teraz są zwyczajnie potrzebni. I tu pojawiamy się my – „Urlopowicze w kraju”. Cali na biało 😉 hihi, choć raczej nie, bo lekko ubrudzeni biebrzańskim bagnem czy błotkiem znad Wigier.
No taka sytuacja Kochani. Kumacie tę „czaczę” jak mniemam. A jeśli jeszcze trochę nie za bardzo, to obejrzyjcie filmiki na Instagramie, odwiedźcie nasze profile o TUTAJ i jeszcze TU i poczujcie ten pożyteczny klimat dobra w naszej przepięknej Polsce.
Każdy z Was ma takie miejsce, w którym jest mu po prostu dobrze. Nie bójcie się, że Wam to miejsce zadepczemy. „To se ne da” 😉 Podzielcie się namiarem, oznaczcie tagiem #urlopwkraju , napiszcie do nas. Razem tworzymy bazę wyjątkowych miejsc i razem wspieramy Polskę, która, choć niby taka systemowa jeszcze, to pięknem i dzikością ten system rozwala <3
Ja na chwilę przytrzymam się Podlasia i w podlaskie chcę jeszcze tego lata wrócić. Bo choć każdy ma swoją prawdę i swoją rację, to ta kraina odsłania subtelnie wszystko, a ja lubię nie chować się za ściemą istnienia na siłę.
PODLASIE PRAWDA LOVE
Gdy przyjechałam, do Kiersnówka, właściwie prawie na przywitanie, spotkałam panią, która wraz z mężem obchodziła tam 50-lecie pożycia małżeńskiego. Rodzina, impreza, tort, prezenty … Pakowali resztę jedzenia do samochodu.
„Dzień dobry, to Państwo obchodzą dziś swoje święto?” – zapytałam.
„Tak, dzień dobry… ???”
„Wszystkiego wspaniałego. Dużo zdrowia i niech się Wam pięknie żyje.” – mówię.
„? ? ?” (co ta obca baba nam tu tak życzliwie gada?!)
„Nazywam się Lidia. Jesteśmy właśnie z synem w podróży po Podlasiu. Właśnie zaczynamy. Chcemy pokazać całej Polsce jak tu u Was pięknie” – tłumaczę w skrócie. – „Państwo stąd? od zawsze?”
„Dziękujemy… Tak. My jesteśmy stąd” – odpowiada staruszka miłym głosem – „Wie pani, to nasze Podlasie… to jest takie … wie pani… tu jest … no PRAWDA tu jest. Podlasie jest PRAWDZIWE”
Wiem to już Droga Pani. Wiem to i czuję mocno i zaiste NAPRAWDĘ <3
Dziękuję.