Dzbanek, szmina & waciki

7 lipca 2014

Ha! Bransy, komu bransy? :)

7 lipca 2014

PRIORYTET

7 lipca 2014
fot. Kaja

Padam na twarz. Nie jest tak, jak chcę. Wiem, jak chcę. Jaram się.


Powyższe zdania mogę wykrzyczeć jednym tchem, ale i każde z osobna. Nie wiem czy uda mi się rozwinąć je w idealnie uporządkowany sposób. Już pojawiają mi się w głowie dygresje i milion wątków pobocznych. Głowa pęka od pomysłów, zrobiwszy kolejny rachunek sumienia, piszę. Bo lubię. Chcę. Potrafię. Dobrze, że sprawa nie wygląda tak samo z moim śpiewaniem… Też uważam, że potrafię 😉 , ale raczę nim głównie zachwyconego Zachariasza (podobno dzieciom zawsze podoba się śpiew mamy ;D – o! dygresja!)

Przede wszystkim jestem zmęczona. Zac ząbkuje (czy to się kiedyś skończy?!). Nie sypiam, nie mam czasu nałożyć odżywki na paznokcie, schować wypranych ubrań do szafy, porobić słodkie NIC. Nieeee, no nie dlatego, że Zac ząbkuje. Dlatego, że oprócz tego, że rosną mu jakieś 10-te zęby i biedaczek kompletnie nie wie co się z nim dzieje, ja mam na głowie i w głowie mnóstwo nowości i chęci, by zaprowadzić porządek. Pewnie, że zdaję sobie sprawę z tego, że mój porządek, extremamowy, zawsze będzie mniej porządny, niż skandynawska stylówa, niż austriacki ład czy fińska akuratność (ot, takie porównania, ha!). Tak, czy inaczej, mam na niego ochotę. Na ten extremamowy porządek. Pogodziłam się z tym, że nie będę przez całe życie siedzieć w jednym miejscu, że często robię swoje, zanim pomyślę <ups!>, że nawet, gdy jestem zmęczona i mam ochotę pobyć sama, włącza się tzw. „zajawka” i robi się ze mnie „zwierzę stadne”. To zabawne, gdy ktoś taki rozbiegany i rozentuzjazmowany jak ja, twierdzi, że …eeee, właściwie to lubi pobyć sam i „czilować”.

Tymczasem odkąd jestem mamą, jakby mi się olej przez zwoje przelewa (tudzież oliwa) 😉 Spokojnie, wciąż pozostaję narwaną blondynką. Tyle tylko, że coraz mniej we mnie rozterek, a więcej wyciągania słusznych wniosków. Kto wie, ten wie, że moje życie to materiał na totalnie wykręconą książkę, którą może kiedyś uda mi się napisać. Teraz staram się łapać te momenty i nie rozdrabniać się, jak to mówią. Z jednej strony chłonę każdy detal, ale z drugiej nie decyduję się na detal wszystkiego (łoooo, ale pojechałam!). Dobrze mi z tym. Nie muszę być WSZĘDZIE i ze WSZYSTKIMI. Kolejny koncert Bednarka, beach party do rana, najnowszy film w kinie czy program śniadaniowy w lokalnej telewizji. Nie zarżnę się, żeby to ogarnąć. Ba! Ostatnio nawet w Biegowym Pucharze Olsztyna nie pobiegliśmy. Nie dało rady. Byłabym tam tylko i wyłącznie dla lansu, po pracowitym dniu, na siłę. Zmęczona psychicznie. Odpuszczam. To bardzo przydatna umiejętność. Tak, to składowa każdego kompromisu. Może jeśli jeszcze trochę poćwiczę odpuszczanie, w końcu na dobre dogadam się z jakimś samcem? 😉 Wszystko w swoim czasie. To nie jest priorytet. Nie wiem czy można mieć ich kilka. Ja mam jeden. To nic odkrywczego. Zachariasz prostuje moje podejście do codziennego chaosu. Bardzo mi z tym dobrze. Oj, że niby to pójście łatwiznę tak zdawać się na kaprysy 2-latka? Nazwijcie to jak chcecie. Chcę spełniać marzenia mojego dziecka i kreować jego uwielbienie dla życia. Nie wyobrażam sobie innej postawy. To proste, a jednocześnie wiele zmienia. Przy takim stanowisku sporo spraw, które kiedyś zaprzątałyby mi głowę i niepokoiły, teraz schodzi na dalszy plan i właściwie traci znaczenie. Cóż za cudowne uczucie, gdy nie „tarmoszę” się np. w redakcji o to, że coś powinno wyglądać inaczej; że nie rozkminiam kto, co i kiedy komuś powiedział i do czego to doprowadziło. Pewnych rzeczy nie zmienię, więc „nie biorę do bani”. Jestem tu i teraz. Czy takie godzenie się na los, tudzież okoliczności to objaw starości? Raczej dojrzałości. Tego się trzymajmy.
Idę w dobrym kierunku. Dobrym, bo MNIE się on podoba. Gdy, co jakiś czas, zbieram plon mojej konsekwencji, wzruszam się niemal do łez. Przy okazji puszczam mimo uszu komentarze „jeszcze karmisz?!”, „dlaczego Zac nie chodzi do żłobka?”, „nie pozwól mu tam iść”, „pilnuj go”… Wiem jakim chcę być rodzicem, a dzięki temu człowiekiem. Całkowicie uczciwie nie chcę zbić fortuny, chcę robić to, co lubię i być z Z. Przynajmniej dopóki jemu to odpowiada. Jestem SURF GIRL, tudzież BEACH girl (nie mylić z BITCH). Tak chcę, z piaskiem w kieszeniach i dzieckiem na rękach.

Jestem oszołomiona, gdy czytam lub słucham, że czytacie lub słuchacie. Okazuje się, że po lekturze naszego bloga wzrasta liczba „robiących swoje” mam, przyszłych aktywnych mam… To najlepszy dowód na to, że EXTREMAMA to blog między innymi parentingowy (skoro treść trafia do rodziców). Zwał, jak zwał, to mój pamiętnik, na który ostatnio nie mam czasu, a chcę mieć. Choć nie lubię (generalizując) blogosfery, chcę być jej częścią. Chcę zapisywać te poskręcane myśli, opisywać eventy i wyzwania. Chcę robić to „na gorąco”, a nawet PRZED, żeby każdy miał szansę dołączyć. Chcę mieć na to czas i nie czuć, że powinnam robić „coś bardziej pożytecznego”. Chcę być Extremamą i stymulować Wasze wariackie zapędy, bo okazuje się, że całkiem nieźle mi to wychodzi. Rzecz nie w tym, że takie mam „parcie na zadymę”, a raczej w tym, że tak się zdarza moje życie. Na (nie)domiar „złego”, lubię dzielić się optymizmem i szaleństwem (skoro już tak wychodzi, że się obnażam). I tak właśnie zamierzam robić.

Dlaczego? Bo to działa! Daje radość nie tylko nam, ale coraz częściej piszecie do mnie, mailujecie, że zachciało się Wam wstać i zająć się Waszymi pasjami, że odkąd nas czytacie albo oglądacie, jest Wam lżej/raźniej/pogodniej/spokojniej. MISTRZ! Nie macie pojęcia jak to działa na mnie! To ma sens! 🙂 Wiem, że nikt nie jest lubiany przez wszystkich i w sumie przyzwyczaiłam się do tego, że moje pseudo-ADHD irytuje wielu ludzi. Tym bardziej cieszy mnie, że target jest, dochodzi do głosu i oddaje mi energię ze zdwojoną siłą. WIELKIE DZIĘKI!

fot. Martyna Zagórska

fot. Martyna Zagórska 

Postanawiam świadomie zajmować się tym, co lubię robić (do tej pory, tak jakoś się układało … – raz bardziej po mojemu, raz mniej…). Nie chcę wzdychać zniechęcona, że przede mną kolejny dzień pracy. Tak chcę żyć. Każdy chyba chce. W każdym razie, ja nad tym popracuję. Czuję, że żyję, gdy słyszę śmiech Z, warkot silnika Malibu, WINCHA, tudzież wyciągu (wszelakiego), szum fal… Nie zrozumcie mnie źle – praca w tv to moja praca marzeń – nie czuję, że pracuję. Chcę jednak robić produkcje, w które wierzę i które jestem w stanie rzetelnie zaprezentować na ekranie, a nie cokolwiek, żeby odbębnić i zarobić. Wierzę, że pasja, zaangażowanie i konsekwencja popłacają. Jeszcze apropos dźwięków. Lubię też słyszeć ciszę. Rzadko mi się to udaje, bo nawet teraz zakłócam ją klikaniem w klawiaturę (ale ten dźwięk oznacza blogowanie, a to też przecież luuuubię). Za chwilę przeniosę się na dotykowy ekran „ajfona” i będzie cicho. Pod warunkiem, że zaczkowe ząbkowanie i kaszel z tym związany odpuszczą. Ech. Ciężki żywot Extrematki-wariatki. LOVE IT! 

6 comments

  1. Jesteś wspaniała.Tak dobrze wiedzieć,że są ludzie dla których priorytetem jest dziecko i którzy naprawdę rozumieją słowo priorytet.

  2. Niesamowite, że te Twoje posty są takie wariackie, a zarazem takie logiczne i poukładane, że człowiek sobie myśli, "Że też ja na to nie wpadłam, przecież to takie proste". 🙂

  3. uwielbiam oglądać Wasze zdjęcia, masz cudnego Synka. I tak, ciężkie jest życie aktywnej mamy, szczególnie,że apetyt rośnie w miarę jedzenia, a doba wciąż ma 24h 🙂

  4. To zaskakujące ile energii i chęci na wiecej odczuwam wręcz namacalnie, gdy czytam Cię czy słucham/oglądam. Normalnie chce sie wiecej i mocniej żyć z dzieckiem dla dziecka. I to działa tez jak poklepanie po plecach ze robie dobrze, ze mojego syna staram sie wychowywać zgodnie z filozofia rodzicielstwa bliskości. Ze w taki sposób wcale nie zrobie z niego p… a pewnego siebie chłopca, ze karmie bo to najlepsze co moge mu dać. I dziekuje Ci za to ze uprawiasz ten ekshibicjonizm blogowo/vlogowy. Bo czesto kiedy czuje sie samotna i niezrozumiana w tym jak staram sie żyć dla mojego dziecka i kiedy nie mam juz siły tłumaczyć sie z tego ze nie jestem zaborcza i egoistyczną matka bo noszę, bo karmie,bo jestem dla niego cała i zawsze, wtedy oglądam Was, czytam lub słucham i czuje ze nie jestem sama. Dziekuje!
    A dla Z duzo siły przy ząbkowaniu.

  5. Super się Ciebie czyta – aż czuję energię od Ciebie;). Ja za chwilę (to kwestia kilku, może kilkunastu dni) i też będę mogła nosić swoje maleństwo. Dzięki m.in. Tobie też zaczęłam pisać. Nie mam swojego bloga, na razie piszę na wspólnym blogu http://www.mamadu.pl/. Zapraszam do moich wpisów, na razie ciążowych i brzuszkowych (ostatni wpis: http://www.mamadu.pl/blog/brzuszek/). Pozdrawiam i czekam na Twoje kolejne, energetyczne wpisy;)
    Nieznajoma

Leave a comment