Realizując program „Książka pod żaglami” spotykam wielu ludzi, oczywiście bardzo różnych. To naturalne. Nie każdy musi być taki jak ja, mieć taki sam temperament czy czytać te same książki. Ba! Nawet bym wolała, żeby byli całkiem inni, bo lubię być jedyna w swoim rodzaju. Skupiając się więc raczej na tym, że ludzie po prostu są różni, różne są także moje spotkania z naszymi widzami, tudzież gośćmi programu „Książka pod żaglami”.
Baaaardzo podoba mi się to, że program już zdobywa sobie sympatię, także w sieci, bo przecież staramy się być aktywni na wszystkich frontach. Blog, Facebook, nawet NK, Pinterest i Instagram, no i przede wszystkim tvp.pl/olsztyn. Widać, że darzycie nas coraz większym zaufaniem. Raczej nie uciekacie już przede mną, gdy biegnę podarować komuś książkę. BOOKCROSSING to naprawdę cudowna sprawa i ja, jako książkofil, czuję się zaszczycona mogąc rozdawać najróżniejsze pozycje książkowe w portach, marinach, pod żaglami. Wciąż jednak zdarza się, że patrzycie podejrzliwie i węszycie podstęp, gdy podchodzimy i chcemy zwyczajnie Wam coś podarować. Proszę się nie bać!
Jak wiecie, Mazury są zaskakujące i można w tym regionie spędzać czas nie tylko nad wodą i nie tylko w porcie. Dlatego, tym razem, kamera „Książki pod żaglami” trafiła do Mrągowa, do MRONGOVILLE dokładnie. Przyznam szczerze, że była to moja pierwsza wizyta w tym miejscu, choć słyszałam o emocjach rodem z Dzikiego Zachodu w Mrągowie już dawno temu. Z tego, co zauważyłam i „co mówią”, w Mrongoville nadszedł czas zmian! (choć nie wiem jak było wcześniej). Stąd zostaliśmy ugoszczeni jak osobiści goście Szeryfa 🙂 Teraz mazurscy kowboje wiedzą, że o gości trzeba dbać.
Właśnie w Mrongoville uwolniliśmy kilka książek, przy okazji spotykając kilka nietuziunkowych osób. Jako pierwszy zaprezentował się nam zbiegły więzień! Nie powiem Wam jaką pozycję książkową wybrał, ale zdradzę, że ma wobec niej konkretne plany:) Lubimy takich zaangażowanych z miejsca „czytaczy”. Był też muzyk country, który sumiennie umilał nam czas przygrywając na gitarze i śpiewając. Byliśmy też świadkami pojedynku rewolwerowców. Moja Gosia stwierdziła, że „ci to mają fajne życie, cały czas się bawią”! To w sumie prawda – inscenizacje, napady na bank, pościgi, saloon, pannice … WILD WILD WEST! 🙂
jaki wypad 😀
goście z Krakowa wpadają z maluszkie… to mam teraz plana gdzie ich zabiorę 🙂