Single is a state of soul (not a marital status).

13 stycznia 2015

KATHARSIS

13 stycznia 2015

SLOPESTYLE czyli zajawka wzywa

13 stycznia 2015
kask – Quicksilver
gogle – Electric
bluza – FemiPLeasure
spodnie – Burton
buty – Salomon
deska i wiązania – Volklstok – Kartasiówka

Chcemy na dechę! Nosi nas. Mnie i Zachariasza. Odkąd mam nową pracę, a Zac sporo czasu spędza z nianią, nasze wspólne zajawki zeszły na dalszy plan. Do tego niedawna awaria Zuzanny (śruby, uszczelki, wydech, kolektor… WTF?!), mokra, niemal wiosenna zima w okolicy i depresja gotowa. Ratunku! Gorzej już nie będzie. Tfu tfu.

 

Lidia: czapa – MamaMade
kurtka – Volcom
bluza – Burton
spodnie – Burton
buty – Salomon
decha – YesZac: kask – Giro
kombinezon – no name
buty – Mrugałastok – Costaccia, Livigno

 

Tak czy inaczej, ja jestem do sezonu gotowa. Nie mówię o formie, której nie przypilnowałam. Mam na myśli sprzęt i mega niedosyt sportowych endorfin, którym na pewno trochę jest w stanie zrekompensować brak przygotowania fizycznego. Decha od Narty Olsztyn już sprawdzona w boju – średnio miękka lub średnio twarda, więc idealna dla mnie. Mogę na niej całkiem szybko jeździć, a jak strzeli mi do głowy wizyta w snowparku, też ogarnie moje umiejętności. Wiązania jeszcze ten sezon muszą wytrzymać – ukochany Volkl jakoś się trzyma. Natomiast buty tak mocno trzymają mi stopę, że najeżdżając na przeszkody trochę je luzuję (kupiłam okazyjnie w Narty Olsztyn także). Moja garderoba snowboardowa, choć od kilku sezonów ta sama, wciąż ma się dobrze. Kurtka Volcom już nawet zdążyła mi się znudzić przez te lata, więc teraz będę jeździć w „nowym” nabytku z fińskiej wyprzedaży. Moje pragnienie nowej stylizacji bierze tu górę. Softshell i spodnie Burtona mają tak obłędny krój i dobrą jakość materiału, że nie jestem w stanie zastąpić ich niczym innym. Kask, gogle, rękawiczki – wsio gra. Tylko Extremama na stok jakoś dotrzeć nie może. Ech.
Każda wyprawa na dechę wiąże się z logistycznym ogarnięciem łobuziaka Z, któremu też należy zanimować czas i przestrzeń. Dlatego na stok nie mogę jechać sama. W takiej sytuacji „singielskie” życie „wychodzi mi bokiem”. Nie mogę się doczekać aż Zac będzie na tyle duży, że będę mogła zostawić go pod opieką instruktora, a sama w tym czasie „odepnę wrotki” na stoku. Na razie nasze śnieżne wyprawy to raczej zabawa i oswajanie ze snowboardowym stylem  życia. Nie pamiętam kiedy faktycznie zmęczyłam się na desce. Zawsze pozostaje niedosyt. No dobra, pamiętam. Nie wiedząc, że jestem w ciąży, jeździłam w Laponii. Bajka! Chcę tam kiedyś wrócić. Tymczasem mamy Okrągłe na Mazurach. Tam też jest bajkowo, choć moja potrzeba totalnego wyżycia się nie ma najmniejszych szans na spełnienie. W Okrągłem, w pensjonacie Sielanka, doświadczamy za to czegoś innego. To miejsce, gdzie czujemy się swobodnie, gdzie jest ciepło i przytulnie, gdzie Pani Ela pysznie, domowo gotuje. Zac ma tam sporo zabawek i miejsca do biegania. Restauracja znajduje się na stoku, więc czas spędzony na przeszklonym tarasie z kominkiem zaliczam do najwyższej klasy czill’out’u. Oprócz Sielanki, jest jeszcze Mrągowo – baza domowa NMD Snowboard School i Damskiej Deski. Tam byliśmy w Sylwestra. Jak „dzieciaki” ogarną snowpark, będzie to zaiste zacna miejscówka. W Mrągowie Zac nie miał aż tyle miejsca do biegania wewnątrz, nie było też zabawek. Była za to jazda na sankach i ognisko. Mrągowo daje radę dzieki zajawkowiczom, którzy przekonują mnie do tego miejsca.

 

 

stok – Levi, Laponia
tak, tu byłam w ciąży 😉

 

Skoro zrobił mi się tu mini przegląd warmińsko-mazurskich stoków, nadmienię <:)>, że jest jeszcze Kartasiówka w Rusi. Stok najbliżej Olsztyna, bo jakieś 10 minut drogi. Ocenę infrastruktury i przygotowanie stoku pozostawiam Wam. My tam jeszcze w tym sezonie nie byliśmy. Pamiętajcie – „Jak się nie ma co się lubi…”. Pewnie zacnie, jak zwykle, jeździ się w Gołdapii. Jest tam nawet wyciąg krzesełkowy! Jako mama zwracam jednak uwagę na lokal na stoku… Nic nie pobije Sielanki 🙂 Planuję wybrać się także na stok do Elbląga. Wiedza o tym co Elbląg jako miasto potrafi, każe mi być dobrej myśli.
Ja gotowa, stoki w sumie też. Teraz Zac. Za mały na snowboard. Na narty już OK. Wiadomo jednak, że 2,5 latka do szkółki jeszcze nie zapiszę (zapiszę?). Sama na nartach nie jeżdzę, choć mam plan przerzucić się na narty freestylowe. Na razie jestem bardzo głodna mojej jednej deseczki. Zatem … Mam plan postawić Z na snowboardzie. Dla zabawy, nie treningu. Na chwilę, co chwilę. Tylko w dechę z wiązaniami muszę zainwestować. Profi butów w rozmiarze 27 chyba nie dostanę (a może?), więc za radą Snowboardowego Taty, ogarniam śniegowce. Decha… Jaka? Burton oczywiście. Nie ma na rynku innej porządnej deski dla dzieci. Cena odstrasza? Być może. To jednak deska na kilka sezonów (chyba) i ma dziecku pomagać, a nie przeszkadzać, nieprawdaż? Kask Giro dla Z dostaliśmy także od Narty Olsztyn – mega! Sprawdza się doskonale nawet jeśli Zac nie jeździ na desce. Na sankach, spacerując po stoku … – w myśl zasady „jazda w kasku nie boli”. Jeśli natomiast chodzi o narty… Kolega Guma obiecał nam nartki po swoim synu, więc pozostaje mi znaleźć narciarskie buty. Jeśli słyszeliście, że ktoś ma i chce się pozbyć, poproszę. Chcę, żeby Zac wszechstronnie się rozwijał, dlatego postawię go też na nartach. Zobaczymy czy mu się spodoba.
Teraz sprawa trudniejsza – KIEDY znajdę czas na porządny wyjazd w porządne góry? Białka? Szczyrk? Wierchomla? Livigno? Z Olsztyna wszędzie jest kosmicznie daleko. Macie jakieś sugestie? Może uda się ogarnąć kilka dni w drugiej połowie lutego – czekam na cynk 🙂
Tymczasem z zazdrością patrzę na relacje ze stoków znajomych zajawkowiczów i rozkminiam jak to zrobić, żeby jednak częściej zakładać deskę na nogi… Coś wymyślę.
Śmiało – ślijcie nam swoje fotki ze stoków – rodzinne, radosne, śnieżne – zmotywujecie mnie do walki o moją zajawkę w tym trudnym dla mnie logistycznie okresie. Howgh!

Leave a comment