Delta to najlepszy dowód na to, że miejsca to ludzie.

W tym przypadku Delta to Andrzej o nietuzinkowym nazwisku wskazującym na to, że raczej nie powinien ogarniać wielu rzeczy w życiu. A jednak. Ogarnia. Nie jest moim chłopakiem, ani nawet kochankiem, a uwielbiam go z całych sił. Tacy ludzie to skarby i warto o nich dbać. Andrzej dba o ludzi wokół, troszczy się o swoich gości i tych, którzy potrzebują pomocy. Andrzej stworzył Deltę. W centrum Krakowa.

Delta to hotel w kamienicy położonej 5 minut od centrum miasta. Łatwo tu trafić i nie chce się stąd wyjeżdżać. Podstawową cechą tego miejsca jest fakt, że gospodarze odpowiadają na indywidualne potrzeby gości. Dosłownie. To nie jest promocyjne gadanie, bo chcę coś z tego mieć. Gdy przyjechaliśmy do Delty, okazało się, że nie mam powietrza w przednim kole służbowego samochodu. Było późno, a rano zaczynaliśmy zdjęcia do „Skoku na weekend”. Szef hotelu bez zastanowienia ogarnął mi całodobową wulkanizację i odstawił sprawny samochód pod hotel. Biorąc pod uwagę, że potrzebowałam odpocząć przed ciężkim dniem pracy i miałam ze sobą mego smyka, była to pomoc na wagę złota. Szef mógł, to pomógł. Mistrz.

Delta to nie jest hotel, w którym jest wszystko. Nie ma w nim baru, nie ma wielkiej sali konferencyjnej i wielkich łazienek. Jest jednak to, czego potrzebujesz. Nieważne czy podróżujesz samotnie, z partnerem czy z dzieckiem. Każdy z Was ma swoje potrzeby. W Delcie da się je zaspokoić. No właśnie. Zaspokoić. To spokojne miejsce, gdzie z niczego nie robi się problemu, gdzie gości można pogodzić, choć są różni. Panuje tu rodzinna atmosfera i wszystkie kąty szybko stają się znajome i przytulne.

Po naszym pobycie Andrzej zabrał się za tjuning kącika dla dzieci. Właśnie osobiście przykleja do ściany klocki, żeby dzieciaki mogły budować i rozwijać swoją wyobraźnię w holu hotelu. Nie mogę się doczekać aż wpuszczę tam Z.

Jak trafić do Delty? Proszę, tu jest link. KRK rullezzzz.