o EXTREMAMIE

14 lutego 2014

GNóJ w BLOGOSFERZE

14 lutego 2014

Yet 2gether

14 lutego 2014

Jestem Wam winna tego posta, więc w końcu piszę. Jakiś czas temu adaptowaliśmy się w żłobku…. i wciąż się nie rozstajemy. Żłobek to nie dla nas, nie teraz. Mam jednak kilka przemyśleń na temat tego jak dobierać placówkę, w której mamy zamiar zostawić nasze malutkie dziecko. Nie demonizuję. Wychowuję w duchu rodzicielstwa bliskości i liczę się z emocjami mojego dziecka. Moimi własnymi także.


Po pierwsze ważne jest czy jest coś co TRZEBA albo NIE WOLNO. Taka lista już daje do myślenia, bo jeśli takie zasady są tylko po to, by być, to trzeba je zlikwidować, zmienić albo od razu szukać gdzie indziej. 1,5 roczne dziecko ma swoje zwyczaje, coś lubi robić, a czegoś nie i wpychanie go na siłę w sztuczne, bezsensowne reguły nie ma sensu. Szczególnie jeśli sami w nie nie wierzymy. 

Po drugie – godziny, w jakich jest sens zostawiać dziecko w żłobku. Ja nie mam potrzeby pozbywać się Z codziennie na caaaałe dnie, więc nie chcę zmieniać całego naszego wyluzowanego życia pod zasady i rozkład żłobka, który, co naturalne, działa według zegarka. My nie. Poza tym, żeby dziecko czuło się dobrze w żłobku, nawet jeśli bywa tam czasem, dni, kiedy w nim nie bywa, powinny wyglądać podobnie do żłobkowych. U nas – NO WAY!
Po trzecie – leżakowanie. Nie musicie się ze mną zgadzać…, ale czy nie jest tak, że zmęczone dziecko padnie w każdej sytuacji? Robienie mu w dzień niemal „ciszy nocnej” dla mnie nie zdaje egzaminu. Czego ma go to nauczyć? Szczególnie jeśli snu o danej porze nie potrzebuje… Oczywiście tu w grę wchodzą indywidualne potrzeby dziecka i jego wewnętrzny rytm. Trudno jednak, żeby żłobek działał w 15 rytmach 15-rga maluchów. Wiem też, że są placówki, gdzie jako takie leżakowanie nie istnieje. Jak widać, że dziecko jest zmęczone, rozkłada mu się leżak. Jeśli nie chce spać, to nie śpi i nie leży na leżaku. 
Po czwarte – warto poznać opiekunki w żłobku. To czas, kiedy nasze dzieci uczą się mówić, logicznie myśleć i postępować. Ludzie, z którymi spędzają sporo czasu stają się dla nich wzorem. Jaka powinna być taka pani? Schludna, ciepła, empatyczna, inteligentna, lotna, sprawna fizycznie, twórcza, wykształcona. To, w jaką interakcję wejdzie z nią szkrab, zostanie w nim na zawsze. To, jakim językiem będzie się do niego pani zwracała także mocno zapadnie w pamięć…, tę podświadomą. Niejako … wdrukuje mu się to w mózg. Dla mnie ważne jest gospodarowanie szufladkami w głowie mojego dziecka (chłopcy mają szufladki, dziewczynki … zwój kabli… – u dziewczynek więc galimatias jest nieunikniony anyway ;)) .
Po piąte – jedzenie. Nie wyobrażam sobie serwowania dzieciakom w żłobku parówek, co chwilę krowiego mleka albo frytek. Idealnie jest, gdy w budynku jest stołówka albo pracuje „lokaleska Pani Gienia”, która smacznie, zdrowo, po domowemu maluchom ugotuje. 
Po szóste – samodzielność – TAK!, ale bez przesady. Cudnie, jeśli nasz maluch po roku edukacji w żłobku będzie nie tylko odpieluchowany, ale będzie potrafił sam umyć sobie ręce, zęby, zjeść zupę łyżką nie rozlewając wokół i na siebie. Cudnie jeśli nauczy się dzielić się z innymi, troszczyć się o kogoś innego oraz słuchać i słyszeć jak się do niego mówi. Siła grupy i fakt, że panie są 3, a dzieci 5 razy tyle na pewno uczy samodzielności. 
Po siódme – zwróćcie uwagę czy dzieci mają jakieś extra zajęcia czy tylko chaotycznie się bawią. Angielski, rytmika, inne języki, śpiewanie, sporty … – kiedy zacząć, jeśli nie właśnie w żłobku? Wtedy wszystko jest fajne, jest zabawą. Zajęcia zamiast chodzenia w kółko po boisku trzymając się skakanki na pewno przysłużą się maluchom.

Po ósme – jaki temperament ma nasze cudo? Może jest wrażliwcem? Zac jest. Do tego jest ze mną bardzo blisko, wciąż na piersi … Takie dziecko potrzebuje szczególnej dawki bliskości, kiedy już mama naprawdę potrzebuje gdzieś wyjść sama. W jaki sposób na jego potrzeby odpowie żłobek? Jak i kto będzie probował go uspokoić, gdy zatęskni albo po prostu gorzej się poczuje?

Po dziewiąte – czy my sami jesteśmy na żłobek gotowi? Nie dajmy sobie robić prania mózgu podczas pogadanek z kimkolwiek, szczególnie pracownikami żłobka. Zastanówmy się nad tym sami. Dlaczego chcę lub potrzebuję, żeby moje dziecko poszło do żłobka? Czy podoba mi się co moje dziecię będzie tam robiło? Czy dzieje mu się tam krzywda? Szczery rachunek sumienia oraz wszystkich za i przeciw pomoże dojść do ładu z samym sobą i podjąć dobrą decyzję. Na bank.

Po dziesiąte – dziecko nie jest z cukru, ani z papieru, ani ze szkła – sporo wytrzyma – tylko po co?! Jeśli nie musimy, nie do końca czujemy, nie potrzebujemy, mamy inne możliwości … nie serwujmy mu żłobkowego rygoru. Na zasady i tłumaczenie rzeczywistości „bo tak” jeszcze przyjdzie w życiu czas.

Nieeeeee, nie uważam, że jeśli ktoś wysyła dziecko do żłobka jest beznadziejnym rodzicem. Uważam tylko, że zaiste uważnie zależy podchodzić do wyboru takiej placówki i nie bać się wyrażać swojej opinii na ten temat. Z doświadczenia wiem, że sporo spraw można zmienić lub dostosować.

Gwoli ścisłości, żłobek, w którym się adaptowaliśmy to Akademia Prymusa w Olsztynie i nie działa się nam tam krzywda (żadnemu dziecku nie jest tam źle). Dzięki temu, że pozwolono nam w Akademii spędzić trochę czasu razem i poczuć „z czym to (czyli żłobek) się je” zrozumiałam, że nie jest to jeszcze miejsce dla nas. Bardzo dziękuję za tę możliwość i znajomości które pozostały po tych kilku dniach. Uczestniczyliśmy potem nawet w akademickim BALU! 🙂

Nie byliśmy w żadnym innym żłobku, więc nie mogę żadnego polecić lub odradzić, powiedzieć wprost gdzie jest najlepiej. Trzeba po prostu pójść i spróbować. 

12 comments

    1. Ten wpis to rady – na co patrzeć, a nie relacja z konkretnego żłobka !!! To ważne! Akademia Prymusa to bardzo fajna placówka – atmosfera jest OK, jedzenie pyszne! , dyrekcja, sekretariat – pomocni baaaaardzo! Kilka zasad mi nie odpowiada i jak sie okazuje Zac i ja nie jesteśmy gotowi – stąd nie chodzimy do żłobka. Jednak Akademię lubię i będę z nimi współpracować, bo cenię ich zaangażowanie i pomysłowość.

  1. a z innej beczki. moja córka chodziła do żłobka, chodzi do przedszkola i rozwija się błyskawicznie. również nie zostawiałam jej na całe dnie, bo nie miałam takiej potrzeby. do dzisiaj zaprowadzam ją na 10, czasem później, chociaż staram się by była mniej więcej ok. 10 bo mają wtedy świetne zajęcia, które uwielbia, ale dziecko nie kuma jeszcze przyczynowo-skutkowo, więc nie wie co traci. mimo uczęszczania do tego typu placówek, córka jest ze mną tak bardzo związana, że życzę tego każdej mamie, a nawet czasem nie życzę, bo przegina ostro 🙂 chce się tylko tulić, całować, smyrać i nie puszcza mnie nawet na krok, co oczywiście jest najsłodsze na świecie, ale czasami bardzo uciążliwe. również wychowuję Tośkę w nurcie rodzicielstwa bliskości, nawet kurde z nią śpimy, a ma 2,5 roku :/ ale nie uważam, że dziecko powinno siedzieć tylko z mamą. mimo całego szacunku do grona specjalistów-psychologów. u nas jeszcze dochodzi jeden aspekt. obie mamy silne charaktery (co u niej widać już teraz, więc nie chcę wiedzieć co będzie jak dorośnie) i nie ma szans bym z nią długo wytrzymała, bo zwyczajnie mnie wkurza. tak, moje dziecko mnie wkurza. tak samo jak wkurza mnie mój facet, mama czy siostra. jak wkurza mnie przyjaciółka. nie wyobrażam sobie siedzieć z dzieckiem. moim zdaniem kobieta powinna mieć wolne, nawet na te 3-4 godziny – żłobek, zły, wynajmij opiekunkę, oddaj babci – chociaż wtedy dziecko nadal jest z jakąś dorosłą babą zamiast integrować się z dzieciakami. reguły są ważne – kolejny punkt. moja Tośka chyba tylko dzięki nim nie jest doszczętnie rozpieszczonym bachorem, bo moje rodzicielstwo bliskości sprowadza się do lekkiego rozpieszczania – nie umiem do końca stosować reguł i zakazów, a dziecku są one niezbędne jak powietrze! i dlatego mamy ostatnio straszne histerie. co do zmian czy dostosowań w placówce. wydaje mi się, że od razu lepiej szukać czegoś innego, co bardziej będzie nam pasowało, chyba, że są to jakieś niuanse, a takie sprawy są wszędzie, nawet w najlepszych placówkach świata, bo każde dziecko jest inne, jest nasze i ma inne przyzwyczajenia, a dobra przedszkolanka w dobrej placówce powinna się do tego dostosować. kurde, mamy tak fantastyczne przedszkole i tak kochane ciocie, że może dlatego jestem najszczęśliwsza na świecie i wiem, że nigdy mojemu dziecku nie stanie tam się krzywda. nawet przeciwnie: rozwija się jak szalona, a wszyscy mówią, że to co ona potrafi tego 3-latki nawet jeszcze nie ogarniają. chociaż nie ukrywam, że to także ciężka praca rodziców. reasumując mój cholernie długi wywód (posrało mnie 😛 ) jestem totalnie za przedszkolami i żłobkami. moim zdaniem, jeszcze nie dojrzałaś do tego by posłać tam swoje dziecko (punkt 8.) i bardzo dobrze! to twoje dziecko, każdy robi jak uważa, a najgorsze to oddać dziecko do placówki bez przekonania. ja oddałam jak jeszcze karmiłam piersią, ale nie wyobrażałam sobie karmić dziecka dłużej niż max rok, więc zostawiłam tylko chyba jakieś 3 karmienia, rano, po żłobku i wieczorem… to kolejny temat – nie wyobrażam sobie karmić cycem takiego byka wielkiego 😀 ale znowu – jak ktoś chce karmić do 3 lat, bardzo proszę, zupełnie mi nic do tego i szanuję takie mamy bardzo bardzo. ostatnia rzecz to to jedzenie. matko, jakie parówki? jakie frytki? nie ma takich placówek!!! 😀 dobra, bo znów się rozpisałam… pozdrowienia i rozstańcie się kiedy będziecie na to gotowi! nic na siłę! buziaki, lubię Was! 🙂

  2. Koleżanka opowiadała mi o żłobku gdzie dają parówki i mleko UHT…

    Zdecydowanie mama potrzebuje czasu dla siebie, dziecko potrzebuje uczyć się samodzielności. Dlatego chciałam zapisać Z do żłobka – nie wyszło. Dlatego wciąż jesteśmy razem. Sami. Non stop. Taka sytuacja. Wymyślę coś i napiszę o tym 🙂

    Co sądzisz o leżakowaniu?

  3. Z tym leżakowaniem to chyba kwestia przyzwyczajenia dziecka. Wiadomo, że jak dziecko śpi to mamy czas na to by ogarnąć ważne rzeczy. Chyba większość dzieci potrzebuje snu w ciągu dnia (ja nawet potrzebuje ;)). Ja przyzwyczaiłam Antosie do spania w południe a jak to przegapimy to są wieczorne marudy i płacze bo jest zmęczona. Leżakowanie chyba nie jest złe bo daje dziecku możliwość odsapnięcia i naładowania baterii 🙂 Z tego co czytam to jasno widać, że nie jesteś gotowa na żłobek, albo nie na ten, ja też bym nie była. Ciężko mi było ją zostawiać z moją mamą jak wróciłam do pracy ale przedszkole to już konieczność i moje dziecko będzie na tyle samodzielne, że nie będziemy mieli obaw.

    1. Monia, dziecko prawie zawsze można do danej rzeczy/sytuacji przyzwyczaić … PRAWIE … Poza tym, mnie nie jest potrzebne, żeby Zac chodził spać codziennie o 11ej na 2 godziny. Tym bardziej, że w tym celu musiałabym go budzić o 6ej rano… Kurcze, no po prostu nie wpisujemy się w pewne reguły. I tyle.

      Nie neguję instytucji żłobka, przedszkola też nie. Uważam jedynie, że warto odpowiadać na potrzeby dziecka nie tylko będąc rodzicem, ale też pracownikiem takiej placówki. Na pewno są jakieś szkolenia i trendy w tej dziedzinie. Ja jestem laikiem, matką, która nie tyle zwariowała na punkcie własnego syna, co stawia sferę emocji, nad materialną, namacalną. Dlatego działam "na czuja"… Uczucia są prawdziwe. Chyba tylko one… (to w ramach walentynkowej refleksji ;P)

    2. Czyli wynika z tego prawda stara jak świat, wszystko trzeba dopasować do swojego rytmu życia i potrzeb. Czasami samo się dopasowuje jak u mnie gdy budziłam małą o 6 rano bo musieliśmy wyjść do pracy (pracujemy w stałych godzinach "od – do"). Ja zwariowałam na punkcie swojego Bobisia i mimo, że nie mówi to rozumiemy się doskonale bo potrafimy siebie słuchać, na szczęście mąż ma zdrowe podejście 😉 Jeśli żłobek jest Ci potrzebny to jestem przekonana, że w takim mieście jak Olsztyn znajdziesz coś dla Was, powodzenia 🙂

  4. moja kaja poszła do żłobka mając 10 miesięcy. byłam traktowana jak wyrodna matka 🙁 nie miałam babci czy cioci do opieki. ale było super. i wiem, że jak młodsza julia (6 miesięcy) podrosnie, także ją tam pośle. i nie z potrzeby a z chęci 🙂 dodam, że to żłobek miejski a panie są jak kochane cięcie 🙂 iza

  5. Ze wszystkim sie zgadzam. Od marca moje roczne dziecię "idzie" do żłoba. zobaczymy jak będzie, ale jestem jakoś dobrej myśli. Spać w dzień musi, bo inaczej mamy w domu masakrę! pozdrawiam

  6. Po opisie mogę doradzić żłobki, które wykorzystują metodę Marii Montessori. Dzieci tam żyją własnym rytmem, bez sztucznego rytmu. Sama wolę państwowe od prywatnych. Dużo zależy od dziecka, moja córka lubi rytuały więc w jej przypadku sprawdza się klasyczny żłobek z ustalonym rytmem dnia.

  7. Jako mama z siedmioletnim stazem macierzynstwa nie zgadzam się z przedstawionymi tu stwierdzeniami. Po pierwsze mam wrazenie ze Wam mamom blogerkom wydaje sie ze pozjadalyscie wszystkie rozumy swiata. Chocbyscie dopiero zaczynaly przygode z macierzynstwem. Kiedy ja urodzilam pierwsze dziecko mamine blogi nie byly az tak popularne i czy to znaczy ze my gorzej wychowalysmy swoje dzieci? Nie bardz rozumiem w ogole sensu takich wpisow. Rozumiem ze chcesz doradzic innym matkom. Byc swoistym autorytetem w srodowisku, kims kto wyznacza trendy ( bo przeciez teraz sa trendy w macierzynstwie ). Ale noz mi sie z lekka otwiera jak czytam takie teksty. Po pierwsze ze zahecia sa istotniejsze dla poltorarocznego dziecka w orzedszkolu niz ruch na swiezym powietrzu? Padlam. Dziecko ktore nie potrafi sie jeszcze dobrze komunikowac we własnym jezyku powinno uczyc się jeszcze ze trzech innych! Co za bzdury. Po drugie spanie. Takie male dziecko poddane tak wielu bodzcom w zlobku z pewnoscia samo z siebie nie polozy sie na leżak i nie zasnie. Czasem to my dorosli musimy pomagac dzieciom w rozpoznaniu ich potrzeb. Ja nie mowie zeby sila te dzieci klasc ale stworzyc atmosfere wypoczynku mozna. Kto nie chce spac nie musi. Ale dzieciom trzeba pomagać i w zabawie i w odpoczynku bo to sa male dzieci przeciez. Po trzecie dzieciom mimo wszystko warto wpajac pewne reguly i zasady. Warto by pamietalo ze do przedszkola przychodzi codziennie na okreslona pore nawet jakby mialaby to byc 10. I na koniec parowki. Boze ludzie opamietajcie sie z tymi parowkami. Mam wrazenie ze ostatnio wstydem jest przyznac sie do dawania parowek jakby bylo to co najmniej rowne z daniem klapsa. Moje dzieci jedza parowki i nie czuje sie z tym zle. Nie czuje sie gorsza. Kupuje parowki dobrej jakoscie i bie sadze by byly one czyms co niszczy zdrowie moich dzieci. Nie dajmy sie zwariowac! Naprawde myslisz ze Twoj syn nigdy w zyciu nie skosztuje parowki? Albo mleka? Zycze Ci tego.

    1. Dzięki za komentarz … W sumie to nie wiem od czego zacząć – po pierwsze – proszę Was – czytajcie ze zrozumieniem. Nie napisałam nigdzie, że moje dziecko nigdy nie zje parówki albo, że ich nie jada. Pisałam o żłobkowym MENU. Właśnie – żłobkowym, a nie przedszkolnym. To chyba różnica.
      Po kolejne – nigdzie nie napisałam, że zajęcia są ważniejsze niż ruch na świeżym powietrzu…, a przynajmniej nie to miałam na myśli i każdy, kto czyta mojego bloga dobrze to wie (jakbyś się łaskawie przedstawiła albo zostawiła do siebie namiar, mogłabym napisać Ci więcej na ten temat …).
      Inna sprawa – po to piszę bloga, żeby wyrażać swoją opinię – nikt nie każe Ci go czytać. Najwyraźniej nie piszę do Ciebie.
      Kolejna sprawa – nauka języka i dzieci – widać, że nie masz pojęcia o temacie … – może kiedyś o tym napiszę.
      Nikt nie mówi, że dzieci wychowywane kiedyś czy według innych zasad są gorsze albo, że ich matki są gorsze – to Twoja nadinterpretacja. Zresztą – skoro codzienność dostarcza nam nowych pomysłów, tudzież teorii – dlaczego z nich nie skorzystać?
      Po jeszcze kolejne – nie chcę być Twoim autorytetem …. – spróbowałam czegoś, więc dzielę się doświadczeniami. Jak widzisz dyskusja jest otwarta i nikt nie startuje tak agresywnie, jak Ty.
      Leżakowanie – dokładnie – jak nie chce, nie musi – przecież o tym mówię.
      Zasady – zaiste – to kwestia indywidualna kiedy chcemy i jak dyscyplinować swoje dziecko. Ja mojemu daję jeszcze chwilę …, co nie znaczy, że robi co chce i rzuca w domu butelkami po ścianach itp.

      I jeszcze … skoro zaczynam mieć HEJTERÓW, znaczy się JEST DOBRZE 😉

      Pozdrawiam.

Leave a comment