Puszyste dyniowe rogale

5 października 2018

Kreatywne dziecko? Daj mu pobawić się „niczym”

5 października 2018

Wiura, najlepszego ślicznoto!

5 października 2018

Non stop wchodzi nam na kolana. Na głowę też. Próbuje mnie lizać, choć na to nigdy nie pozwalam. Sika pod siebie z podekscytowania i bezradności z braku pewności siebie. Szczerzy swoje krzywe zęby wzbudzając salwy śmiechu absolutnie w każdej sytuacji. Obszczekuje niekonsekwentnie tych, którzy w danej chwili wydają się podejrzani. Jest pozorniei zwyczajnym małym „burkiem”. Rozbraja. Jest z nami od roku. Wiura czyli Wiórka. 

To najbardziej nieogarnięty i śmieszny z temperamentu pies, jakiego znam. Ale fakt – nie znam wielu tycich piesków. Zawsze lubiłam wielkie kudłacze. Gdy po kilku miesiącach od zniknięcia mojej Szamanki Lajli (mój pierwszy mikropies, który zaginął w czerwcu 2017), Ania z Vivy przesłała mi zdjęcie psa pytając „to Ona?”, wiedziałam, że to już czas. Wiedziałam, że potrzebujemy psa i na pewno pewnego dnia „przyjdzie” do nas taki, który potrzebuje nas. To był ten dzień. Odpisałam, że „to nie nasza Lajla, ale chętnie ją poznam”. Wszystko potoczyło się błyskawicznie. 

Sunia uratowana wraz z 6-tygodniowym szczeniakiem z targowiska zwierząt pod Warszawą trafiła do domu tymczasowego Fundacji Viva. Stamtąd prosto do nas. Szczeniak był już wykarmiony. Wiurę adoptowaliśmy z laktacją. Było to dosyć zabawne, bo inne spotkane szczeniaki próbowały się do niej dosysać. A ona? Ona w końcu mogła być sobą. Tycim radosnym pieskiem o charakterze niesfornego szczeniaka. 

Choć przyjaźnię się z psią behawiorystką, bez bicia przyznaję, że nie szkolę Wiury. Ma za to dużo miłości, śpi w łóżku, zjada zdrowe jedzenie, dużo biega i bawi się jak dziecko. Bo z dzieckiem. Wiura jest czysta i pachnąca jak mały bobasek. 

Lidia Piechota, Extremama

Szybko się okazało, że tak jak ja postanowiłam, że potrzebuję mieć w domu psa, bo „łagodzi obyczaje” – tego argumentu używałam rozmawiając z Carlosem, który nie był „aż tak” entuzjastycznie nastawiony do pomysłu adopcji – tak samo ten pies potrzebuje nas. A dokładnie – poczucia bezpieczeństwa, które ma we mnie i bezwarunkowego nieprzemijającego zainteresowania, które dostaje od Zachariasza. Ten duet jest absolutnie genialny. Przez ten rok Zac i Wiórka stali się nierozłączni i dziś ona czasem „nie kuma”, że nie może iść się z nim bawić, kiedy on biegnie na plac zabaw. 

Moje serce rośnie i oczy same się śmieją, kiedy widzę jak tych dwoje eksploruje razem okolicę. Idealny rozmiar Wiury sprawia, że Zac może spokojnie prowadzić ją na smyczy. Nauczył się jak to robić, żeby było wygodnie, zbiera psie kupy nie mając z tym absolutnie żadnego problemu. Apropos tego ostatniego, to moja duma, Zac potrafi wrócić do domu ze spaceru z psem i powiedzieć, że zapomniał woreczka. Po czym wychodzi znowu i zbiera to, co Wiura wcześniej zostawiła. Zapewne rozumie, że ona jest jakby naszym „wiecznym dzidziusiem” 😉 To absolutnie genialne. Jaka to wspaniała szkoła odpowiedzialności dla mojego syna. Wow. Wow. Wow. 

Wiurka ma teraz niecałe dwa lata. Przed nami zatem jeszcze sporo ciekawych przygód. Jeździ z nami, gdzie się da. Samochód stał się jej bazą, tak jak jest naszą. Ma na stałe pod siedzeniem miskę, a na siedzeniu, kocyk i obślinionego futrzanego skunksa, z którym ją rok temu adoptowaliśmy. 

Lidia Piechota, Extremama

Carlos powtarza, patrząc na nią, że miała wyjątkowo miękkie lądowanie. Mi rok temu powiedział, patrząc w moje oczy kota ze Shreka, „whatever makes you happy babe” (cokolwiek uczyni cię szczęśliwą). Dziś pomaga mi w opiece nad nią, a ona tuli się do niego zupełnie tak samo jak ja 😉 Szczęściara z tej Wiury, jak nie wiem co! A my mamy to szczęście uczyć się cierpliwości przy tak oryginalnym i przesłodkim psim egzemplarzu. 

Najlepszego Wiurkindo nasza najcudniejsza! ♥️

Leave a comment