Na dobry początek tej kategorii, danie, który rozwala system. Dyniowe, ale nie do końca wytrawne. Rogale, ale nie po prostu pieczywo. Charakter tego wypieku zależy od dodatków i użytej mąki.
Robione na białej mące orkiszowej (można oczywiście na pszennej) wychodzą obłędnie puszyste i słodkie. Na razowej nabierają konkretnego charakteru i idealnie smakują np. z twarogiem.
Oto proporcje składników i zamienniki, mniej więcej:
- dynia – 1/6 średniej dyńki, pewnie około 300 g
- 550 g mąki białej orkiszowej (albo mieszane mąki np. z razową albo kukurydzianą)
- 50 g masła albo innego oleju (oliwa z oliwek nadaje ciekawy smak, rzepakowy jest bezsmakowy, masło daje miękkość, margaryna dla alergików też będzie OK)
- 80 g wody albo innego płynu np. mleka migdałowego, ryżowego, wody z odsączania dyni itp
- 10 g drożdży świeżych
- 2 łyżki ksylitolu albo trochę miodu (może być więcej, jeśli lubicie na słodko)
- 1 łyżeczka soli
No i do dzieła.
Dynię gotujemy na parze. Jak jest miękka, miksujemy.
Masło topimy, dolewamy wody. Jak wystygnie dodajemy trochę mąki, cukier i drożdże. Mieszamy i odstawiamy zaczyn. Niech zacznie „pracować”.
Po chwili wszystkie składniki po kolei mieszamy razem w misce na puszyste ciacho. Myślę, że termomix też ogarnie.
Zwykle trzeba podsypywać mąki, bo ciacho wychodzi mokre.
Jak już się ładnie odkleja od miski i nie zostaje na palcach, formujemy kulę i odstawiamy w ciepłym miejscu do wyrośnięcia. Ja włączam wtedy piekarnik, przykrywam miskę czystą ściereczką i życzę masie, żeby pięknie wyrosła. Niech podwoi swoją objętość.
Piekarnik ustawiam na 180 stopni, góra dół albo termoobieg.
Po wyrośnięciu dzielę ciacho na dwie części. Z każdej wałkuję/rozgniatam na blacie (stolnicy) duże koło. Koło dzielę na 8 części, z których zwijam rogale. Do niektórych wkładam kostkę czekolady albo konfitury.
Zwinięte rogale układam na papierze do pieczenia. Niech sobie na blasze jeszcze podrosną przez 15 minut w ciepełku. Jak pierwsza partia rośnie, przygotowuję drugą. Piekę po kolei, po 8.
Mój piekarnik dosyć mocno spieka i po 15 minutach rogale są idealne. Nie lubię ciemnej skórki. Wczoraj trochę za późno wyjęłam – były w piekarniku 20 minut i też są OK. Tylko dobrze wypieczone.
Meldujcie jak Wam wyszło. Dla nas mega pycha!
Smacznego!
P.S. Rogale można posypać cukrem pudrem albo polać jakąś polewą. Pyszka!