Sposób na fajne życie – można testować do woli.

18 września 2019

Czy jesteś konsekwentnym rodzicem?

18 września 2019

Przeglądam się w dziecku.

18 września 2019

Nie zgadzam się na rozwiązania w połowie dobre. W żadnej dziedzinie. Tak, przyznaję, utrudnia to sporo, a nawet dużo więcej. Szczególnie, jeśli najlepsze rozwiązanie zależne jest od kilku osób (w domyśle różnych, bo inaczej się nie da).

Kodując drugiego człowieka, projektujemy też samych siebie.

Wychowuję dziecko – czy i jak mi się to uda, zależy od całej masy czynników zewnętrznych i oczywiście od samego dziecka. Skłaniam się jednak ku opcji, że efekt będzie zależny głównie od tego, jak owo dziecko będzie za jakiś czas postrzegać świat, traktować ludzi, jak przełoży sytuacje doświadczone na zdarzające się. To, czy ulegnie całej masie czynników, zależy od tego, czy i jak nauczę je ulegać. Czy pozwolę mu zdecydować jak i czemu ulec chce. Ono samo.

Debata nad tym, jaki mamy wpływ na wychowanie własnych dzieci trwa, bo ci, którym średnio wyszło (zdaniem nich samych lub innych życzliwych) uważają, że wpływu genów oraz środowiska nie da się wyplenić. Żyję w naiwnej wierze w to, że widząc, słysząc, przewidując, odnosząc do siebie i wreszcie czując, znajduję ten optymalny klucz do software’u Zachariasza.

Kodując drugiego człowieka, projektujemy też samych siebie – dostrzegamy, przetwarzamy, resetujemy, wgrywamy od nowa. Nagle okazuje się, że chaotycznie napisany nasz własny program nie jest zły, ale bywa przestarzały, zakurzony albo po prostu panuje w nim jeden wielki bajzel. Być może mój ciężki charakter potrzebuje co jakiś czas nowej, odpowiedniej wtyczki, żeby działać sprawnie i nie zawieszać całego systemu. Zawsze po wgraniu aktualizacji i zainstalowaniu nowych aplikacji chcę, żeby tak czysto i sprawnie już zostało na zawsze.

Dzieci lubią porządek, kolejność, konsekwencję i zasady

Zachariasz też by tak chciał. Dzieci lubią porządek, kolejność, konsekwencję i zasady. Każdy z nas kiedyś więc to lubił. Nie wyobrażam sobie, żeby komukolwiek dobrze było w bałaganie, hałasie, brudzie – w jakiejkolwiek formie sobie go teraz wyobrażacie. Jedni widzą pokoik dziecięcy z walającymi się po kątach pieluchami, inni stertę niepozmywanych naczyń, ktoś inny zobaczy brudne plastikowe butelki na plaży nad jeziorem, a ktoś jeszcze po prostu szare niebo nad szarym smutnym miastem.

Wolimy uśmiechniętego, rumianego, a przede wszystkim przewiniętego bobasa, pustą zmywarkę i błyszczące szklanki. Lubimy widzieć w wodzie własne stopy, wchodząc do jeziora i nie musieć zapalać światła w dzień, kiedy naturalne promienie nie mogą przebić się przez chmurę smogu. Można by tak wymieniać długo, bo każdemu przeszkadza co innego. Najważniejsze, że każdemu z nas wdrukowano, a trzymając się komputerowej, lepiej rozumianej dziś nomenklatury, wgrano kiedyś ład. Co się zatem z nim stało? Roz…ład…ował się?!

Mózg potrzebuje treningu i odpowiedniej diety jak każdy mięsień

Dociera do mnie, że w dobie rozwoju absolutnie wszystkich dziedzin nauki i techniki, w czasach, kiedy możemy więcej, dalej i mocniej, polegliśmy na własnym poletku. We własnych głowach. Zamiast mieć siłę, słabniemy. Mózg potrzebuje treningu i odpowiedniej diety jak każdy mięsień, a nie fast foodów i koktajli odchudzających. Jakim cudem nagle okazuje się, że głowa woli mieć niż być? Dlaczego? Bo nie czuje, że jest.

Nie jestem naukowcem grzebiącym w ludzkich umysłach, ale jestem pewna, że to, co zrobiliśmy sobie komputerami, promieniowaniem, czyli ilością bodźców wokół, sprawia, że nasze osobiste procesory nie nadążają. Robimy się bezsilni. Dlatego zamiast naprawiać, kupujemy nowe; zamiast zrobić samemu, bierzemy gotowe; zamiast się podzielić, zostawiamy sobie na później (bo może się przyda) albo wyrzucamy. Choć chcielibyśmy bardzo zapanować nad wszystkim, odpuszczamy, bo nie wiemy, jak i do czego się zabrać. Działamy powierzchownie, nie znając roli intuicji, nie czując energii sercem i nie pozwalając sobie na ciszę.

Podświadomość jest jak zaprogramowany automat

Zagadujemy dobre myśli i serwujemy podświadomości, która de facto steruje naszym losem, stek bzdur, w których sama ma się połapać. Sorry, nie ogarnie. Nie ma takiej możliwości. Podświadomość jest jak zaprogramowany automat. Wpisujesz kod i leci. Źle? Zmień kod. Byle z głową. Po kolei. Nie naciskaj przycisku DELETE na chybił trafił. KOPIUJ-WKLEJ też wymaga skupienia, a niestety cierpliwość w tym powszechnym bałaganie nie jest niczyją mocną stroną. Wdech, wydech… Skup się najpierw na oddechu.

Niechlujstwo wymieszane z lenistwem dostanie w końcu za swoje

Pogarsza nam się wzrok. Nie widzimy dalej, szerzej, perspektywicznie. Chyba, że mamy od tego ludzi. Oni robią robotę. Taka ludzka machina przynajmniej zapewnia pracę, do tego sprawia, że ludzie się specjalizują, a to jest dobre. Szkoda tylko, że potem często i dosyć szybko ten, co tych ludzi ma, zapomina, że sam też jest człowiekiem. O! Czyli dochodzi amnezja. Czasem kończy się to jedynie autodestrukcją, kiedy indziej zaraza przechodzi na współpracowników. Generalnie, choć w grupie bywamy silniejsi, potrafimy być też wyjątkowo podli i bezwzględni. To się nazywa bezkarność, a raczej poczucie bezkarności, bo wierzę także w to, że każde zło czy nawet niechlujstwo wymieszane z lenistwem, dostanie w końcu za swoje. Dlatego jestem dobra, pielęgnuję wspomnienia i patrzę uważnie. Nie chcę niczego przeoczyć i zaniedbać. Boję się, że potem nie będzie już odwrotu.

Skąd hajs?

Nadmierna kontrola nie jest dobra. Czujność zawsze i wszędzie obezwładnia i wsadza za kratki. Szukam więc środka pomiędzy ekstremalnym luzakiem na deskorolce, a odpowiedzialnym rodzicem, który chce dla swojej rodziny przede wszystkim zdrowia. I pieniędzy. Cóż zrobić? Ważne, że w tej kolejności. Godzę się na to, że w życiu trzeba dbać o dobra materialne, bo nikt nam ich za darmo nie da, a z drugiej strony wiem (bo słucham mojej intuicji), że sam dobrobyt nie daje szczęścia, a raczej pustkę. Stawiam więc na zdrowie. Przecież jak będzie, to i hajs się znajdzie. No właśnie… Zdrowie… W tym schorowanym społeczeństwie? Pełnym głuchych ślepców z wydętymi od pośpiesznego jedzenia syfu brzuchami i mózgami nie pamiętającymi imion ludzi poznanych podczas lanczu? W społeczeństwie, które zamiast wsiąść na rower, robi selfie w kolorowych maseczkach antysmogowych?

Jedynym sposobem na długowieczność jest krystalicznie czyste lustro i sumienne przeglądanie się w nim.

Nie dramatyzuję, bo wydaje mi się, że umiem zwolnić. Wyhamowuję, wpadając w zgrabny drift, zmieniając tor jazdy niemal natychmiast, mając przy tym niezłą frajdę. Przecież nie zgadzam się na rozwiązania fajne tylko w połowie. Tak niedobrze? Dziękuję, lecę w drugą stronę. Tak, przekuwam słabości w siłę i zaczynam od małych rzeczy, bo one składają się zwykle na duże sukcesy. W każdej dziedzinie. Małe ma znaczenie i to daje mi dużą moc.

Lustereczko, widzisz przecie

Mój syn z daleka wskazuje palcem śmieci na chodniku koło przystanku. Idzie na drugi koniec parkingu, żeby wrzucić do kosza gumę do żucia. Głośno punktuje leżące w centrach handlowych na podłodze resztki czegokolwiek, a w samochodzie nie otwiera szyby, żeby wyrzucić papierek po wafelku, tylko uroczo wręcza śmiecia mamusi (żeby się nie walał niechlujnie po siedzeniach).

Czy to znaczy, że idę w dobrym kierunku? Nie ma chwilowo potrzeby driftu ani aktualizacji software’u? Myślę sobie, że na to, co ja zostawię Zachariaszowi, on sam ma już teraz ogromny wpływ. Każdy influencer (czytaj rodzic tudzież biznesman) potrzebuje zachęty, motywacji i widzialnych efektów. Nikt też nie lubi swojego dzieła psuć – zarówno od zewnątrz, jak i od środka; zarówno teraz, jak i za jakiś czas.

Jedynym sposobem na długowieczność w każdej dziedzinie jest zatem krystalicznie czyste lustro i sumienne przeglądanie się w nim. Jeden z zamiłowaniem będzie się przeglądał w tafli czystej wody, inny z zachwytem spojrzy na własne dziecko wiernie kopiujące dobre nawyki rodzica.

Lustereczko… widzisz przecie… jacyśmy głupi dziś na tym świecie…


Nowy vlog czyli nowy odcinek już w czwartek na You Tube.

Nowy tekst w poniedziałek.

LIVE we wtorek o 20:00 na Insta.

Leave a comment