2 lata na haju

24 sierpnia 2014

NASZA Finlandia – part 2 – zajawka czy zawieszka

24 sierpnia 2014

NASZA Finlandia – part 1

24 sierpnia 2014

Lubię tam być. Cieszę się, że moja alergia została opanowana … Nie wiem czy to wpływ leków antyhistaminowych, czy oleju w głowie, ale zaiste czuję, że w jakiś sposób tam należę.

W świetle wielu zdarzeń i sytuacji w Polsce, Finlandia, nazywana przeze mnie pieszczotliwie Fińczykolandem, jawi mi się jako azyl. Czuję się tam bezpieczna i spokojna. Chciałabym, żeby Zac właśnie tak odbierał przestrzeń wokół niego – bez zbędnej nerwowości, bez strachu przed przyszłością, z otwartą głową i uśmiechem na twarzy. Tam konsekwentnie dąży się do celu, tam nie ma tłumów (tak, dobrze czytacie – ja nie lubię tłumów ;D), tam nikt nie patrzy na mnie dziwnie, gdy karmię Zachariasza piersią i wreszcie, tam funkcjonuje się według zasad, które czemuś mają służyć. Oczywiście jestem zmuszona nieco w tym przypadku generalizować, ale ogólna postawa Fińczyków jest właśnie taka – nie utrudniać sobie życia na siłę, nie kombinować. Jakże to obce podejście do życia Polakowi 😉 Wciąż czuję się tam niczym OUTLAW (wyjęta spod prawa), ale nie jest to na tyle przytłaczające, żeby psuło mi humor. To raczej nieszkodliwe polskie naleciałości, którymi w zdrowym, dopuszczalnym stopniu zarażam jeśli trzeba. Wyluzowany, z nutką polskiego kombinatorstwa, Fińczyk to naprawdę urocza postać.

Moja fińska przygoda rozpoczęła się 3 lata temu, gdy poznałam Kristoffera w pociągu z Gdańska do Szczecina. Od tamtej pory nic już nie było takie samo. Od tamtej pory miotałam się pomiędzy moimi pragnieniami, mrzonkami, rzeczywistością, a potrzebami. Na szczęście nie zabrakło mi powietrza, tudzież wody i mogę teraz znowu zwinnie  pływać i głęboko oddychać. Chłonę każdą pozytywną emocję, przyjmuję do wiadomości złe, wyciągam wnioski i potrafię docenić to wszystko, co mi się zdarza. Ekonomia relacji międzyludzkich ma tu spore znaczenie i nie chodzi o czysty, wyrachowany konsumpcjonizm, ale o to, że nie opłaca się marudzić, czepiać, strzelać fochy czy dramatyzować. Korzyści z tego nie ma. Cieszę się więc, że rozkminki ostatnich lat przyczyniły się do tego, że teraz jest mi dobrze. Z samą sobą. Z Zachariaszem. Z Fińczykami.

Broniłam się przed Finlandią. Tak samo szybko jak się w niej zakochałam, tak nagle na samą myśl o niej robiło mi się niedobrze. Teraz doceniam inność, dziwię się z fascynacją, nie przystaję na wszystko, bo tak wypada, ale toleruję pewne zasady. Tak jest prościej? Pewnie tak. Tak jest lepiej, a ja chcę, żeby mnie i mojemu synowi żyło się dobrze. Już się nie bronię. Nie szarpię się z losem o to, że niezła ze mnie wariatka, która wylądowała w Finlandii. Totalnie jaram się naszą fińską rodziną i faktem, że poznaję egzotykę tego kraju, zaczynam czuć skandynawskiego ducha i z każdym dniem lepiej wiem, że to dopiero początek.

To nawet zabawne, że z jednej strony tak mnie kręci ta oryginalność, a z drugiej potrafię się nagle oburzyć, bo ktoś robi coś inaczej, niż ja to sobie wyobraziłam. Staram się jednak brać poprawkę także na to, że rozmowa z Fińczykami po angielsku zawsze niesie ze sobą ryzyko błędu komunikacyjnego. Potrafię się z tego śmiać. Wiem co jest ważne i że nikt nie chce nas tam skrzywdzić.

Zamiast robić dym, uważnie rozglądam się wokół … Jest inaczej. Nawet morze,plaża, piasek i widok nadmorski są inne, niż te, które znam. Zamiast się temu sprzeciwiać, moje faktyczne zainteresowanie przekuwam w siłę. Fińskie „nadmorze” mnie zauroczyło. Zachodnie wybrzeże Finlandii to osobliwa kraina, w której elementy bajkowości przeplatają się z przyziemnymi życiowymi sprawami. Chcę to wykorzystać. Chcę czerpać z okoliczności garściami.

 

 

 

Ta wizyta była krótka, ale niezwykle intensywna. Zamiast na wsi, mieszkaliśmy w mieście, a wieś odwiedzaliśmy. Spędziliśmy sporo czasu z rodziną, w tym kuzynami Zachariasza. Mogłabym powiedzieć, że są dziwni, gdybym mierzyła ich swoją miarą, tudzież miarą polskich przyzwyczajeń. Mierzeni (jakże to brzmi!) miarą człowieczeństwa są oryginalni, otwarci, życzliwi, pomocni, tolerancyjni, inteligentni, barwni… Uczę się przebywania w ich towarzystwie. Uczę się też bycia sobą w świecie. W tym przypadku w Krainie Muminków. To kraina namalowana chłodnymi kolorami, czasem mroczna, a jednocześnie pełna prostolinijności w najczystszej postaci. No bajka! 😉
Zac i ja możemy uchodzić tam za dziwolągi, nie wnikając w opinie na nasz temat w Polsce, ale kręci mnie ta inność i jednocześnie fakt, że czuję się akceptowana. To stwarza sporo możliwości, niweluje niezdrowe ciśnienie i sprawia, że mam tam coś do zrobienia. Zatem TO BE CONTINUED

7 comments

    1. Zac wyczuwa moje emocje, jest moim lustrem. Skoro więc mnie jest tam dobrze i akceptuję ludzi wokół, Zachariasz też 🙂

      A Kristoffer radzi sobie bardzo dobrze, ma otwartą głowę i fantazję 🙂 Czasem tylko potrzebuje prztyczka przypominającego, że sam ma trocheęwięcej niż 2 latka i nie musi przystawać na każdy pomysł synka 😀

  1. Pięknie napisane! Uwielbiam Finlandię, jej spokój i akceptację, mroczność i przytulne ciepło jednocześnie. Inspirujący kraj i ludzie!
    Dorota

Leave a comment