Po co i jak masować dziecko?

29 października 2018

Jesteś ekspertem. Znasz swoją dziedzinę?

29 października 2018

Stop nienawiści

29 października 2018

Znam to aż za dobrze. To uczucie ściśniętego żołądka, kiedy czytam lub słyszę o sobie niesprawiedliwą ocenę wypowiedzianą z nienawiścią. To mocne słowo – nienawiść.

Hejt to HATE czyli po angielsku nienawiść właśnie. Nie żadne żartobliwe dokuczanie czy tzw „końskie zaloty”. To nękanie, agresja, przemoc. Wiem co mówię. Wiem z czego to się bierze.

Mam prawie 36 lat. Od 12-tu lat jestem nękana. A może byłam? Dziś nie rozmawiam o tej sprawie codziennie. Nie spędza mi to snu z powiek. Poradziłam sobie z tym i żyję normalnie. Bez nienawiści. Kiedy zachowanie oprawcy jest kwalifikowane jako nękanie, jako hejt, czy wreszcie stalking? Wtedy, kiedy tzw ofiara czuje się zagrożona. To jest wyznacznik. Strach, obawa, niepokój to kryteria oceny zachowań takich jak obrażanie, naśmiewanie się, dręczenie. Nawet jeśli początkowo egzekutor nie miał złych intencji, a skutki przerosły jego samego. Wtedy także jest to niedopuszczalne. A przynajmniej tak być powinno. Ludzie dorośli często popełniają zbrodnie, bo kiedyś ktoś nie nauczył ich odróżniać emocji dobrych od złych, nie mieli poczucia bezpieczeństwa lub w trudnych chwilach zostali sami i nie starczyło im sił na wstanie do pionu. Generalizuję, bo na pewno są przypadki kliniczne, gdy żadne z wymienionych sytuacji nie miały miejsca. Każdy przypadek jest inny. Moja historia pokazuje, że polskie prawo jest niedoskonałe w kwestii radzenia sobie z przemocą psychiczną – zarówno z hejtem, jak i stalkingiem. Ten drugi wynika często z tego pierwszego. Często ofiara staje się katem, a kat bywa też ofiarą. Dziś żyję spokojnie, z dala od osoby, która obrała mnie na cel. Jestem bogatsza o to doświadczenie i wiem czym kończy się i do czego prowadzi tzw „sianie fermentu” czy pozornie nieszkodliwe gadanie, żeby komuś „dowalić”. Liczy się dla mnie szacunek dla innego zdania, spojrzenia, a także dla niedoskonałości i nieporadności. Jest we mnie zrozumienie, ale nie ma zgody. Na hejt. Na nękanie. Na stalking.

Wyłączam się z toksycznych wiadomości. Nie ekscytuję się kolejnym smarkaczem, który komuś napisał czy powiedział coś okropnego. W mediach jest coraz głośniej o takich sytuacjach. Rodzice załamują ręce – jedni boją się o swoje dzieci, inni nie potrafią zrozumieć zachowań nastolatków, których mają w domu. A sami młodzi? Walczą. Często o przetrwanie. Często samotnie. Bo rozmowa o własnych słabościach to wciąż tabu. Dlatego z małych problemów, z błahych zmartwień robią się wielkie afery, rodzi się depresja, pojawiają się poważne problemy wychowawcze, a potem kompletny brak kontroli. Najczęściej osoba hejtująca sama nie rozumie swojego zachowania i wcale nie sprawia ono jej faktycznej satysfakcji. Najczęściej nie potrafi przestać, a dużo łatwiej jest brnąć dalej.

Czy to znaczy, że dla dorosłych hejterów nie ma ratunku? Trochę tak. Jeśli sami nie zgłoszą się o pomoc, niewiele można zrobić jeśli są uznawani za poczytalnych i sprytnie unikają odpowiedzialności prawnej za swoje działania. Można jedynie mieć świadomość, że taka bezsensowna nienawiść nie pojawia się znikąd. Zawsze ma swój początek w braku fundamentalnych dla zdrowego rozwoju człowieka wartości. Czasem są one materialne, a kiedy indziej całkowicie nienamacalne. Te drugie kiełkują długo, potem oplatają oprawcę, który nie mogąc samodzielnie wyjąć sekatora z kieszeni, pozwala im dosięgać innych. Dopóki zielsko nie trafi na zbyt wysoki twardy mur jasnych wartości i bezpieczeństwa lub suszę obojętności wobec miałkości i zła, będzie się rozrastać.

Mówi się dziś, że mamy trudne pokolenie nastolatków i że to, co dzieje się w szkołach, woła o pomstę do nieba. Moim zdaniem, po pierwsze nastolatki to dzieci, które znają tylko/aż to, czego doświadczyły, a szkoły? … O tym jak funkcjonuje szkoła decyduje mądry pedagog menadżer, a nie ktoś, czyim zawodem jest po prostu bycie dyrektorem. Tak być powinno, żeby w szkole działo się dobrze. Chcę wierzyć, że nauczyciele otwierają oczy i uczą się jak pomóc swoim pogubionym uczniom, którzy zaczynają tępić się wzajemnie. Tymczasem szkoła to drugie środowisko młodego człowieka. Pierwszym jest dom. Jeśli w domu sytuacja jest opanowana, szkoła niczego nie zepsuje. Można tu oczywiście przywołać przypadki, kiedy szkolne znęcanie się kończyło się tragedią, a poprawna sytuacja w domu nie pomogła. Cóż, najwyraźniej nie wystarczy, żeby było poprawnie. Ma być blisko, szczerze, bezpiecznie, bezwarunkowo, z miłością. Maksymalnie.

Łatwo mi mówić, bo mój syn ma dopiero 6 lat? Mówię i piszę to z pełną odpowiedzialnością – nauczmy się bliskości. Takiej prawdziwej, z głębi duszy i wrodzonej potrzeby człowieka. Nauczmy nasze dzieci kochać samych siebie, żeby miały siłę kochać innych. Nie odwracajmy głowy na płacz, marudzenie, wewnętrzny niepokój czy smutek w oczach… Zaniedbane, zbagatelizowane, wyśmiane będą opłakane w skutkach. Prędzej czy później.

Nie jestem psychologiem, ani socjoterapeutą. Jestem matką, córką, siostrą, wnuczką, kuzynką, przyjaciółką. Od 11-go roku życia prowadziłam pamiętnik. Zapisywałam w nim wszystko. Stał się moją swoistą autoterapią. Czego nie omówiłam z bliskimi, opisałam w zeszycie. Od zawsze przewijał się na kartkach mojego pamiętnika jeden główny wątek – potrzeba miłości i akceptacji. Natomiast przez 1/3 mojego życia nęka mnie mężczyzna, który został sam. W chorobie psychicznej. Moje rodzinne relacje nigdy nie były idealne. Co mogę, naprawiam do tej pory. Potrafię być sama, ale mam wsparcie. Mam z kim porozmawiać i wiem przy kim jest mi najbezpieczniej. Dlatego jako ofiara stalkingu, nigdy nie stałam się katem. Dlatego nie wpadłam w panikę, ani psychozę nienawiści. Dlatego każdy przejaw agresji, także, a może przede wszystkim, słownej, jest dla mnie jak tępa żyletka na nadgarstku pełnym tętniących życiem żył. Nie działa, bo nie tnie, ale podrażnia. Zabieram rękę, podaję ją osobie bliskiej, czuję jej ciepło i wiem, że brak reakcji na okropne rzeczy albo pretensjonalne teksty pod moim adresem, które czytam co jakiś czas, to najlepsze co mogę zrobić dla siebie.

Pozostaje jeszcze Zachariasz.

Mój syn ma serce hipisa – są w nim miłość, pokój, szczęście. Czasem pyta zaskoczony dlaczego ktoś nazywa go głupim, bo przecież on nie jest głupi. Kiedy indziej przybiega zdziwiony, że próbował coś wytłumaczyć koledze, ale ten zaczął go przedrzeźniać. Na szczęście z uwagą dobieram nam „hipisowskie” towarzystwo i nie dramatyzuję, gdy takie nieprzyjemne sytuacje mają miejsce. Tak to są zdecydowanie nieprzyjemne sytuacje i nie wolno ich bagatelizować. Ba! Uważam, że warto zająć się nie tylko ofiarą, która czuje się pokrzywdzona, ale uwaga należy się przede wszystkim temu, kto taką przykrość wyrządza. Nie, nie robię z mojego 6-latka psychologa i nie tłumaczę mu jak uleczyć złośliwą duszę kolegi. Mówię za to Zachariaszowi, że nie wolno się tym przejmować, że jest inaczej niż mówi „niemądry” kolega, że może ma gorszy dzień, a może nawet jest chory lub nieszczęśliwy. O! Tak mu mówię właśnie, że złośliwość bierze się z nieszczęścia. Nigdy nie doradzam odpłacać pięknym za nadobne. Złośliwości, nękania, hejtu, ani stalkingu nie zwalczy się tym samym. W tym przypadku ta zasada o ginięciu z broni, którą się wojuje, nie działa. Działa raczej ta, która mówi, że „ktoś musi być mądrzejszy”.

W przypadku kolegów-oprawców mojego syna zdarza mi się wdawać w dyskusję. Tak, rozmawiam z obcymi dziećmi. Jak równy, z równym. Tłumaczę i opowiadam. Przybijam „piątkę”. Nie każde chce rozmawiać. Większość na początku ucieka. Boją się konsekwencji swojego zachowania. Dlaczego? Bo zwykle zamiast rozmowy, jest lanie? Bo zamiast dialogu, jest krzyk? Bo zamiast zrozumienia, są pretensje i obwinianie? Niestety zapewne tak. Takie modele reakcji znają. Tak nas wychowywano. Z takiego pokolenia jesteśmy. Kiedyś jak dziecko rozrabiało, to było niegrzeczne, a nie miało ADHD. Jak ktoś nie mógł się skupić, był mniej bystry, jak często płakał, był beksą, a jak nie chciał jeść, był niejadkiem. Nie doszukiwano się emocjonalnych przyczyn zdarzeń i konsekwencji zachowań dorosłych. Dzieci chcą rozmawiać jeśli są tego nauczone. Co więcej, chcą rozmawiać kulturalnie, bo lubią być traktowane z szacunkiem. Nie ma możliwości, żeby dowartościowany młody człowiek wyrósł na okrutnego hejtera czy stalkera.

Rozmawiając z dziećmi codziennie można skutecznie ograniczyć liczbę ściśniętych nienawiścią żołądków. Na szczęście droga przez żołądek często prowadzi do serca. Wystarczy teraz odpowiednio dostosować porcje wartościowego wysokoenergetycznego pożywienia.

Leave a comment