Mowa mojego dziecka to nie tabu.

24 stycznia 2017

Snowboardowy smyk czyli mama wszystkiego nie ogarnie

24 stycznia 2017

#CYCKI I miss You! czyli już nie karmię

24 stycznia 2017

Na ten moment czekali wszyscy, którzy od dawna pukali się w czoło wiedząc, że karmiłam piersią prawie 4,5 roczne dziecko. Już nie karmię. I mi z tym źle. Albo przynajmniej nie do końca dobrze 😉

Hormony to piekielne potwory. Potrafią zniszczyć człowieka w krótkim czasie, potrafią uzależnić albo rozstroić tak, że całe ciało jest obolałe. Hormony to zdarzenia, doświadczenia i myśli. Doceniam ich moc i staram się rozpracować to, co wyprawiają ze mną wbrew mojej woli. Nie szukam wymówek. Wiem jedno – moje ciało przeżywa aktualnie rewolucję. To trudny dla mnie fizjologicznie czas. Tylko jak to wytłumaczyć komukolwiek? Jak sprawić, żeby świat mi przez chwilę nie dokładał, bo ledwo ogarniam sama siebie? Karmię się samoświadomością, biorę zdarzenia na obolałą klatę, godzę się na nową, tymczasowo trudną sytuację.

To stało się samo … Potwierdza to moją teorię, że w przypadku dzieci na większość zdarzeń przychodzi czas. Czujna obserwacja oraz odpowiadanie na potrzeby wszystkich zainteresowanych w miarę możliwości, to sposoby na harmonię i racjonalne podejście do zmieniających się realiów. Działo się ostatnio dużo i pewne nawyki zaczęły ulegać zmianie. Same z siebie. Naturalnie i bezboleśnie. Przynajmniej do pewnego czasu.

Przeprowadzka zajęła nam około dwóch tygodni. Najpierw czystki w inwentarzu, decyzje co zabieramy, co wywozimy, co oddajemy … Potem rozpakowanie. W tzw międzyczasie praca, przedszkole, katar, obiady … czyli słodki chaos i wyższa logistyka extremamowej drużyny. Do tej pory zawsze spałam z Zachariaszem i wcale mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Chwile naszej wyciszającej i relaksującej bliskości miały miejsce głównie przed zaśnięciem w łóżku albo rano, zaraz po przebudzeniu. Wtedy mój syn ssał pierś. Nie przeszkadzało mi w tym absolutnie nic. Niczego bym nie zmieniła. Było dobrze. Blisko i ciepło.

Życie się zmienia i te weryfikacje w tzw „lajfstajlu, o których często piszę, mają miejsce w każdej dziedzinie. Choć uważam, że rodzinne, wspólne łóżko to najlepsze rozwiązanie dla rodziny, nie upieram się przy nim. Dwoje rodziców, dwoje dzieci …. – potrzebne jest łóżko o wymiarach przynajmniej 2mx2m. Na razie takiego nie mamy. W tym harmidrze przeprowadzki Zac kilka razy po prostu zasnął ze zmęczenia. Rano wstawałam przed nim, bez „kokoszenia się” z nim w łóżku. Poza tym, mieszkamy z Carlosem, więc śpię „po bożemu” w jednym łóżku z facetem 😉 Do tego doszedł jeszcze fakt, że Zac pewnego dnia zakomunikował, że on już nie jest dzidziusiem, a jest dużym chłopcem.

Zorientowałam się, że go nie karmię piersią chyba PO TYGODNIU. Naprawdę. Każdy komu się wydaje, że karmienie naturalne 4,5 latka to katorga, jest w błędzie. W tym wieku mamy już wprawę, dzieje się to bezwiednie, wtedy, kiedy jest okazja i potrzeba. Nie jest to uciążliwe, a dziecko nie wisi na mamie przez pół dnia, bo musi się nażłopać. Nie zamierzałam go odstawiać. Ta nasza bliskość podczas karmienia, to uspokojenie dusz i totalny relaks były bezcenne. Każda karmiąca mama wie, że widok ssącego pierś matki dziecka koi skołatane nerwy i niweluje stres. Uzależnia? Pewnie trochę tak.

Jestem zatem na odwyku. Moje piersi nie wiedzą co ze sobą zrobić. Bolą. Przez chwilę czułam się jakbym była w ciąży. Do tego ta huśtawka nastrojów … Przerąbane. Gdybym wiedziała, że tak mi będzie źle, po tygodniu niekarmienia, pewnie przypomniałabym Zachariaszowi o tej miłej czynności. Tymczasem pomyślałam, że w takim razie to już czas na odstawienie. Gdy kilka razy chciał z nudów w łóżku podjeść lub popić, powiedziałam mu „nieee, już nie kotku” i wyluzował. Naprawdę. Zero stresu. Tzn mój stres był ogromny, jego mniejszy. Liczy się podejście mamy. Postanowiłam już nie karmić, więc ważna była konsekwencja w działaniu i w myśleniu. Nieco mniej komfortowo było, gdy budziliśmy się rano razem, chcieliśmy jeszcze poleżeć i on z przyzwyczajenia sięgał pod moją koszulkę. Zaspany smyk nie pamiętał, że przecież już się nie karmimy. Daliśmy radę. Nie karmię go już 2 miesiące. Bez traumy. Bez spazmów zdenerwowania i złości.

Uczę się swojego ciała od nowa. Układam hormony w nowy-stary deseń. Pamiętacie, że rok temu miałam gigantyczne torbiele na jajnikach? Wtedy profesor endokrynolog ginekolog poradził mi … „obwiązać piersi bandażem”, żeby zakończyć laktację. Szybkie zakończenie karmienia miało być kluczem do mojego dobrego stanu zdrowia. Bo tak. Zero medycznego wytłumaczenia. Wtedy nie przestałam karmić. Profesorowi z grzeczności nie powiedziałam nic. Posłuchałam swego ciała i spróbowałam je zrozumieć. Pozbyłam się bóli w inny sposób. Zamieszkałam z chłopakiem, który, nazwijmy to, redukuje poziom przestymulowanych komórek w moim ciele 😉 Proste. Nie szukałam nikogo. Przyszedł na to czas. Na równowagę fizjologiczną. Na spokój. Wszystko w naturze jest po coś. Warto wsłuchać się w swoje indywidualne potrzeby.

Carlos, bo o tym chłopaku mowa, też optował za tym, żebym przestała już karmić. Wkurzało mnie to strasznie – „Co on mi tu będzie mówił co mam robić?!!!” Argument miał za to całkiem dobry. Nie chodziło mu rzekomo o to, że moje cycki są teraz jego, a nie mojego dziecka. Twierdził, że być może Zac potrzebuje trochę odcięcia od tego „dzidziusiowatego trybu”, żeby faktycznie poczuć się dużym chłopcem. Miało mu to pomóc w nauce m.in. mówienia. Wierzę w takie projekcje i w to, że sporo sytuacji w życiu napędzamy sami – energią, nastawieniem, rozumowaniem. Here you are my dear – nie karmię! Voila!

Czuję tę zmianę w moim ciele, tęsknotę za stałym poziomem oksytocyny. Mam mniej pretekstów do całkowitego resetu myśli, często się irytuję – miejcie Carlosa w swojej opiece 😉 Piersi i mózg „dzieciolubny” wciąż są połączone. Nagrywając niedawno program w Tuli Luli czyli ośrodku preadoptycjnym dla niemowląt miałam wrażenie, że mogę wykarmić wszystkie 12 maluchów – takie mrowienie czułam pod koszulką. Natury extreMatki nie oszukam. Zwyczajnie tęsknię za karmieniem piersią.

Nigdy nie przejmowałam się tymi, którzy zwracali mi uwagę, że karmiłam za długo. Jeśli ktoś twierdził, że w moim mleku już nic nie było, wzruszałam ramionami. Nigdy nie zapamiętywałam mądrych argumentów w obronie mleka mamy. Nie raczyłam nikogo wiedzą na ten temat. Wiedziałam swoje i nie miałam potrzeby uzdrawiać świata. Od początku. Miałam kiedyś mądrych doradców i rodzicielstwo bliskości przyszło mi naturalnie. To mój sznyt. To już wiecie. Dziś wiem, że MLEKO MAMY zawsze jest wartościowe. Nigdy nie jest wodą. Karmienie piersią nigdy nie jest zboczeniem, ani nie szkodzi dziecku.

Wiecie o tym, że są na świecie dzikie plemiona, w których kobiety, w czasach kryzysu w prawych piersiach wytwarzają mleko dla dorosłych samców, żeby mieli siłę polować? Lewymi cyckami karmią młode, prawymi partnerów. Czy gdyby to była woda, panowie dostawaliby wystarczająco substancji odżywczych…? Cudna historia. Okazuje się, że mleko jest … mądre. Dostosowuje się do potrzeb dziecka, czyta komunikaty ciał – matki i dziecka. Mój 4,5 latek nie wypijał z mojej piersi wody albo jakichś marnych resztek, ale idealnie dostosowany do jego potrzeb skoncentrowany eliksir.

Zac jest okazem zdrowia. Zabawne jest to, że ci sami, którzy twierdzą, że karmienie takiego dużego dziecka jest bez sensu, widząc mojego syna mówią „no tak, na cycu, to wiadomo, że taki duży”. Ten temat jeszcze długo będzie w kategorii tych wzbudzających zbędne emocje. A szkoda, bo nie ma o czym gadać. Należy pomagać mamom karmić, bo one często nie wiedzą jak się do tego zabrać. Żyjemy w jakimś dziwnym przeświadczeniu, że cycki to tabu i wstydzimy się podać je własnemu dziecku. Generalizuję. Na szczęście. Widzę wokół sporo świadomych mam, które mogą i chcą karmić swoje dzieci, bo to normalna, naturalna sprawa. Nie, nie uważam, że dziecko należy karmić piersią do 18-go roku życia. Należy karmić tak długo, jak się ma ochotę. Bez frustracji i przymusu. Nie uważam też, że ta, która nie karmi jest zła. To jej sprawa. Choć warto każdej mamie uświadomić możliwości. Niekarmienie dziecka piersią z powodu własnego „widzimisię” to jak działanie na jego szkodę, to jak odbieranie mu szansy na lepsze zdrowie. Co innego, gdy się nie da. To zupełnie odrębna historia.

Niedawno na kursie w Naturalnym Centrum Zdrowia przyznałam się dziewczynom jak długo karmiłam Zachariasza i dostałam … gromkie brawa. Dzięki. Mleko mamy to podstawa odporności dziecka. Dałam mojemu synowi zdrowie, bliskość, luz, wyciszenie, relaks, pewność siebie i mnóstwo innych dobroci, których zmierzyć się nie da. Teraz korzystam z tego, co udało się nam zbudować. Teraz to ja bardzo tej więzi potrzebuję, …czuję się w pewien sposób osierocona. Zac ZACnie poukładał sobie w główce. Jest bezpieczny. Ja rodzę się na nowo z każdym jego skokiem rozwojowym, z każdą zmianą, z każdym przejściem na kolejny poziom macierzyństwa. Idziemy tą drogą razem. Choć osobno.

Dziękuję Ci mój Synu za tę lekcję bliskości, jaką było karmienie piersią. Za tę ekscytującą przygodę pełną harmonii. Za brak dylematów. Za to, że wybrałeś sobie szaloną mamę, której układasz w głowie.

Extremama - Zac - karmienie piersią

Nasze pierwsze wspólne zdjęcie podczas karmienia – kangurowanie po porodzie

 


przydatne linki

TV Republika – o karmieniu piersią w miejscach publicznych

vlogging m.in. o KP

Kwartalnik laktacyjny – rozmowa z Lidią

 

24 comments

  1. Cudowny tekst o cudownej relacji ❤ mamy roczną córkę, nie wyobrażam sobie jej nie karmić, to najlepsze co możemy dac sobie nawzajem ❤

  2. Lidio, podziwiam Cię za tak długą laktacyjną podróż. Mój syn ma prawie 17 miesięcy i lubię go karmić, ale te nocne pobudki z wiszeniem na piersi mnie czasami wyprowadzają z równowagi, zwłaszcza odkąd wróciłam do pracy i potrzebuję choć 6 godzin przespanych z rzędu. Czy miałaś podobne problemy, czy raczej Zac spał w nocy? Nie miałaś takich kryzysowych momentów, że chciałaś skończyć z karmieniem dużo wcześniej?

    1. Sylwia, ja karmilam prawie 2 lata. Po 1,5 roku bylam wykonczona pobudkami.odstawilam tylko w nocy i to bylo super! Ciagle karmilm wiec Julek mial odpornosc i bliskosc ale nie budzilam sie! Powiedzialam mu jednego dnia, ze cyca zepsuta. Plakal wiec tulilam, glaskalam, szeptalam przytulona. Zasnal. W nocy sie budzil i proponowalam mu wode. Plakal ale ze zlosci. Drugiego dnia plakal tylko chwile. Trzeciego wcale. Polecam!

      1. Marto, dziękuję za Twoją wiadomość. W któryś weekend zastosuje się do Twojej rady i obym wytrwała w metodzie jak Ty! Dałaś mi nadzieję, że prześpimy noc bez całkowitego odstawienia. 🙂

  3. Cudowny tekst. Myślę tak samo. Karmię córkę już 13 mscy i uwielbiam te chwile 🙂 Młoda jest okazem zdrowia. I będę karmić tak długo jak moje dziecko będzie tego potrzebowało.

    Jesteś super mamą. Podziwiam Cię odkąd będąc w ciąży trafiłam na Twój videoblog ciążowy na you tube. Fajnie zerknąć co u Was 🙂

    Niech moc będzie z Tobą na tym cycowym odwyku 🙂 Wysyłamy jej trochę z lubelskiego Roztocza:)

    Pozdrówki 🙂

  4. Wzruszajace moja córke karmiłam prZez 11 miesięcy ale nie było łatwo potrzebowałam ogrom samozaparcia ponieważ obie z Ana nie wiedziałyśmy jak sie za to zabrać ale małymi kroczkami prZetrwalysmy odstawiłam ja od piersi wracając do pracy moje piersi to zrozumiały oraz córka ona więcej nie prosiła o cyca a cyce wiedziały chyba ze to koniec bo laktacja zatrzymała sie odrazu. Teraz po 7 latach ponownie Zostałam mama Diego ma on dopiero 12 tyg i sama zastanawiam sie jak to bedzie tym razem choć były problemy na początku teraz chyba wszystko zaczyna przypominać mleczna krainę. Czasami początki karmienia sa trudne dla mnie były horrorem ale warto wytrwać warto próbować .

  5. a ja powiem ze dla mnie 4,5 latek z cyckiem w buzi to abstrakcja.przeciez 3 latek to juz chlopiec a nie bobas!!!ja rozumiem ze chchialoby sie karmic jak najdluzej ale bez przesady,pewne rzeczy tez maja swoje etapy.ale to tylko moje zdanie.

  6. Podziwiam dla mnie karmienie to katorga, najchetniej juz bym odstawila moja 13 miesieczna corkie, ale nie wiem jak to zrobic by bylo bezbolesnie. A najgorsze sa noce

    1. Stopniowo zmniejszać ilość karmień. Myślę, że to optymalne wyjście. A w nocy podawać coraz częściej wodę. Takie jest moje zdanie.

  7. Uśmiechnęłam się sama do siebie, bo wczoraj oglądałam chyba 26 tydzień z życia Zachariasza ( ..jestem mama małego Mieszka 26tz i oglądamy razem wasze przygody) i w tym filmiku mówisz, że planujesz karmić Zachariasza długo. …” rok,a później może jeszcze przez następne pól roku”. I tak sobie pomyślałam że plan masz zrealizowany w 100 %. 🙂 pozdrawiam ciepło A.i.M.

  8. A ja karmiłam tylko 3 miesiące i jest mi strasznie przykro, że tak krótko 🙁 moj synek niestety nie chciał ssać piersi. Najpierw płakal i przestawał doić w ciągu dnia, a pozniej nawet w nocy przestało mu pasowac. Mysle, że błedem było w kryzysowej sytuacji, pokazanie mu butelki z ktorej mleko leci bez większego wysiłku.Teraz ma 4,5 miesiaca, a ja zrobilabym wszystko zeby tylko karmic.

  9. Pozdrawiamy ciepło wraz z synem Mikolajem który od 10 miesięcy wola wciąż – mlesio i mlesio. Tak jak Ty mowie ze będę karmić rok a później może pół więcej ale jak będzie naprawdę to tylko życie pokaże. Tak jak Ty zawsze syna całuję w głowę gdy je lub pije lub tylko ciumka bo potrzebuje bliskości. Rodzicielstwa bliskości nie zrozumieją matki które nigdy nie kp. Uważam że w naszych czasach kp to wielki przywilej ale także i wyrzeczenie. Trzymam kciuki za Was i wasza bliskość, usciski

  10. Może czas na kolejnego smyka? 🙂 i kolejne 4lata karmienia załatwione 😉 Cieplutko pozdrawiam i życze Wam samych cudowności 🙂

  11. Wzruszyłam się. Tak. Normalnie ścisnęło mnie za gardło. Wczoraj czytałam a dziś wróciłam żeby dać komentarz. Lidio – brawo TY! Dajesz swemu dziecku TYLE, w dzisiejszych czasach można by rzec – aż TYLE dobrego. Dlaczego czas dawany dziecku, karmienie piersią dłużej niż pół roku, troska o to aby dziecko zdrowo jadło, aby zdrowo się rozwijało jest teraz wśród matek takim deficytem!? Dlaczego my – matki karmiące musimy się wiecznie tłumaczyć, że jeszcze karmimy? Dlaczego matka, która zostaje na wychowawczym musi non stop wysłuchiwać zgryźliwych uwag rodziny, że jest leniwa i jak to można nie pracować? Nikogo nie krytykuję, niech każdy żyje według swoich zasad, ale może czas spojrzeć na wszystko od drugiej strony. Ile w dziecko wkładasz tyle otrzymujesz. Prawda jest taka, że żadne „bebiko” nie zastąpi mleka matki a żaden żłobek nie zajmie się lepiej maleństwem niż kochająca matka. Wielki szacun, że się nie dałaś i trwałaś w swoim. Rodzicielstwo bliskości, długie karmienie to najlepsze co możemy dać swoim dzieciom w tych czasach pełnych pogoni za nie wiadomo czym i chemii w jedzeniu. Pozdrawiam.

  12. Niedawno napisałam komentarz do postu o niemówieniu Zaca… Teraz czytam o karmieniu i tu nasunęła mi się analogia… dziewczynka, o której pisałam, że nie mówiła do 5tego roku życia, również była karmiona piersią ponad 4 lata. Może faktycznie te dzieci w pewien sposób nie mogą dojrzeć, bo są utrzymywane w stanie nomen omen „niemowlęctwa” (niemowlę/niemowa). Tak czy siak w końcu zaczynają gadać i to czasami nawet za dużo 😀

    1. Ile dzieci, tyle historii i tyle samo możliwości. Karmiłam mojego synka 2 lata i 4 miesiące i gadał jak najęty. Karmienie piersią zupełnie nie miało wpływu na rozwój jego mowy. Pewnie karmiłabym go dłużej, ale byłam w zagrożonej ciąży i lekarze zalecili odstawienie od piersi, żeby nie pobudzać macicy do skurczów. Zaufałam im, ale wbrew sobie i z perspektywy czasu uważam to za złą decyzję. Ciąża okazała się pustym jajem płodowym, a my zostaliśmy pozbawieni pięknych chwil. Teraz będę bardziej ufać sobie. Córeczkę karmię już 19 miesięcy i będę karmić, dopóki obie będziemy miały na to ochotę. Na głupie komentarze już się uodporniłam.
      Gratuluję Ci Lidio samozaparcia i tego, że zaufałaś instynktowi. Dziękuję za przepiękny i wzruszający wpis. Pozdrawiam.

  13. Piękny tekst 🙂 ja karmiłam moją córeczkę dwa miesiące więc mam dużo mniejsze doświadczenie niż Wy a i tak zakończenie było dla mnie traumą 🙁 zaczęłam dokarmiac córeczkę i niestety wybrała ona butelkę a nie pierś. Gdybym tylko mogła cofnąć czas pobiegłabym do apteki po coś na zwiększenie laktacji… Nie wyobrażam sobie co można czuć po takim czasie skoro mi było przykro po zaledwie dwóch miesiącach.
    I jeszcze jedno, dla mnie było to ciężkie ale wiele osób z mojego otoczenia twierdzilo że to super. Nawet moja mama i teściowa, która jest pielegniarka. A bo można dłużej spać, bo widać ile dziecko zje, bo mogę wszystko jeść. Smutno mi było słychać takich „doradców”. Szkoda że nie mogę wrócić do tego czasu, to było takie piękne…

    1. Przepraszam, że tak spamuję komentarzami, ale wydaje mi się ważne to, co chcę powiedzieć.
      Czasem przy problemach z laktacją nie chodzi o to, że mleka jest za mało i należy ją pobudzać. Moje pierwsze dziecko, synek, jadł koncertowo, a mleko płynęło szeroką rzeką. Miałam szczęście i dzięki temu zdobyłam wiedzę, jak wszystko powinno prawidłowo wyglądać. Z drugim dzieckiem, córeczką, nie było już tak pięknie. Pojawiły się kolki i zapalenia piersi. Ale dzięki dobrym doświadczeniom zauważyłam, że ona nieprawidłowo chwyta pierś. Mimo, że wiedziałam, jak to powinno wyglądać (jak na zdjęciu u Zaca 🙂 ), nie umiałam sprawić, żeby chwyciła poprawnie. Na szczęście moja położna dała mi kontakt do neurologopedy. Domowa wizyta trwała 1,5 godziny. Okazało się, że malutka ma za krótkie wędzidełko. Odpowiednia technika przystawiania i seria masaży wędzidełka smoczkiem w dwa tygodnie rozwiązały problem.
      A poza tym to przykre, że kobiety nie mają wsparcia w karamieniu piersią, za to wokół pełno jest zwolenników butelki.

Leave a comment