Baby Problem

10 stycznia 2015

SLOPESTYLE czyli zajawka wzywa

10 stycznia 2015

Single is a state of soul (not a marital status).

10 stycznia 2015

Nie zapiszę się do grupy samotnych matek na Facebook’u. Nie, bo nie? Czy nie, bo jednak coś? Nie mam w zwyczaju dorabiać ideologii do prostych sytuacji. Tu jednak ROZKMINKA ma miejsce. Jestem rodzicem, który samodzielnie wychowuje swoje dziecko – to fakt. Jestem jednocześnie kobietą, która nie narzeka na brak zainteresowania ze strony mężczyzn – zaiste. Jestem człowiekiem, który ceni sobie wolność umysłu. Nie wgłębiając się w szczegóły mojej osobistej aktualnej sytuacji sercowej (choć gdybym się wgłębiła, pewnie „czytalność” mocno by wzrosła), zdarza się, że analizuję jak to jest z tym stanem singielskim i co to właściwie znaczy.

 

Codziennie zdarza mi się rozmawiać ze znajomymi na tzw. tematy damsko-męskie. Często pojawia się motyw idealnych par i typów kobiet, które najbardziej odpowiadają mężczyznom i odwrotnie. Każdą taką dysputę możnaby uciąć bardzo szybko odwołaniem się do cnoty UMIARU i kwestii gustu, tudzież potrzeb życiowych. Jakieś standardy jednak wytworzyły się i sprawnie funkcjonują w naszym jakże szczurzo pędzącym społeczeństwie. Łatwo jest dziś całkiem trafnie generalizować. Od razu do głowy przychodzi mi pytanie czy one (te standardy) sprawnie funkcjonują w społeczeństwie w praktyce czy raczej tylko w teorii…?
Coraz częściej przychodzi mi do głowy, że „samotna matka” to brzmi dumnie… Coraz częściej moje zamężne lub rozwiedzione koleżanki mówią, że trochę mi zazdroszczą tego … „świętego spokoju”, „nieużerania” się, tego, że tłumaczę się jedynie przed samą sobą… Rozumiem je. W końcu „wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”. W samotnym macierzyństwie także. Nieeee, nie narzekam, bo oczywiście także dostrzegam te pozytywy, które żony-marudy wyliczają. Po prostu po raz kolejny ekstremalny stan wcale nie jest najlepszy. Jak zwykle, także w byciu singlem, najfajniejsze jest … nim NIEBYCIE. Bo SINGIEL to stan ducha, może umysłu. W moim przypadku nie wynika on z wyrachowania lub żmijowatości (zaprawdę powiadam Wam…).
Singiel sam o sobie decyduje. W wielu sprawach. Czasem chodzi o spontaniczny lunch na mieście, a kiedy indziej o kupno nowego samochodu. Singiel nie uzależnia swoich stanów emocjonalnych od fochów innych osób. Jak ma doła, to na własne życzenie. W końcu sami jesteśmy kowalami własnych losów. Singiel kocha … Czasem samego siebie, czasem swoje dziecko, a czasem … drugiego singla. Dwie DOROSŁE (to ważne) niezależne od siebie osoby, mimo tzw „samowystarczalności” mogą bardzo lubić albo wręcz potrzebować czasem się do siebie przytulić. Nie „urządza” ich „mizianie” z kimkolwiek innym, bo „jara” ich tylko ta jedna konfiguracja. Powiecie, że to właśnie jest ZAKOCHANIE… Nie zaprzeczę. To trochę zabawa w definiowanie i nie. Można być przecież zakochanym singlem. Whatever. Zwał jak zwał.
Chcę raczej powiedzieć, że niezależność duszy, tudzież umysłu może być źle rozumiana. Przyjęte schematy życia w związkach formalnych lub nie, powodują, że więcej czasu zajmuje odnalezienie się w relacji niestandardowej … z samym sobą, z drugim „freakiem”. No bo na jakiej podstawie młody, energiczny, męski samiec ma pojąć o co chodzi atrakcyjnej kobiecie, z którą się czasem spotyka, skoro ona nie dzwoni do niego co godzinę z zapytaniem „co słychać?”, nie robi awantur, gdy on nie odbiera (bo nie dzwoni), nie strzela fochów, gdy on nie ma czasu się z nią spotkać, ani gdy typowo po męsku zwyczajnie o czymś nie pomyśli? Nie oceniam mężczyzn. Nie tego dotyczy ten post. Stwierdzam jedynie, że nie mam potrzeby kontrolowania czyjejś egzystencji – brak upierdliwych pytań uznaję za atut, a nie objaw „olewania”. Potrafię obserwować i zapytać kiedy trzeba. Jeśli czuję się ignorowana, mówię o tym lub czekam na zmianę frontu (druga opcja bardziej wskazana). Nie znaczy to, że nie zastanawiam się, nie dbam lub nie planuję. Ależ owszem. Pozostawiam jednak pole do popisu. W swoim byciu „single soul” jestem dość staroświecka. Ma być git. Jeśli nie jest – nara. Jednocześnie daję się sobą zaopiekować. Wbrew temu, co sądzicie (Wy Mężczyźni), to, że nie proszę o pomoc nie znaczy, że jej nie potrzebuję. INICJATYWA – tej mamy aktualnie deficyt. Inicjatywy brakuje generalnie marudnym Polakom i innym nacjom, których narodowych cech mam przyjemność doświadczać. Nie będę wyliczać, bo nie o to chodzi (innym razem). Nie znoszę bezmyślności, bo wygląda jak głupota i prowadzi do zastoju. Dlatego robię swoje i nie uzależniam się od czyjegoś zachodzącego lub nie, procesu myślenia. Przynajmniej się staram. Nie lamentuję, gdy przez czyjąś opieszałość, sytuacja wygląda inaczej, niż bym chciała. Sama jestem sobie winna. WSZYSTKO w naszym życiu zależy od nas samych.
I choć taka jestem dzielna i bohaterska, mam ogromną, ekshibicjonistyczną potrzebę dzielenia się swoim szczęściem i zajawkami. Mam jeszcze kilka innych przyziemnych potrzeb, o których nie będę się rozpisywać. Choć ostatnio żyję jak klasyczny singiel, tudzież samotny rodzic, wciąż sądzę, że potrafię być „czyjaś”. Wśród milionów myśli w głowie każdego dnia, uwielbiam mieć mężczyznę. Wręcz dodaje mi to energii (taaak, jeszcze bardziej). Nie chcę się jednak zastanawiać czym dany samiec się oburzy albo do czego przyczepi. Jeśli myślę o mężczyźnie, który zajmuje miejsce w mojej głowie (a więc myślę więcej, niż raz), a nawet moim sercu, chcę, żeby te myśli wywoływały poczucie bezpieczeństwa i przyjemny dreszczyk. Zdarza mi się czasem przeginać w moich wizjach w stronę rodzinnej rodzinnej sielanki i modelu związku, w którym robi się WSZYSTKO RAZEM. Życie samo je (te wizje) weryfikuje. Po prostu tak się nie zdarza. Nie u mnie. MISSION IMPOSSIBLE.
Jestem Lidia. Kocham Zachariasza i sporty ekstremalne. Miewam słabsze dni. Znam siebie. Jaram się każdym dniem. Nie tracę czasu, ani energii. Miło mi Cię gościć w moim wyjątkowym życiu. Tak właśnie. Nie podoba Ci się? To trudno.Tu mogłabym skończyć posta, ale przyszła mi jeszcze do głowy sprawa KOMPROMISU czyli czegoś, bez czego ani rusz. Nie chodzi o to, że „ma być po mojemu”, inaczej „spadówa”, choć w dużym uproszczeniu tak to wygląda. W sumie po co „singielskiej” duszy taki ciężar, jak rozkminka w tym temacie?! Jeśli SAMO się nie układa, nic na siłę. Ja naprawdę wierzę w to, że przynajmniej na początku każdej relacji, ma być IDEALNIE. Wtedy bywam elastyczna, daję się „urabiać” i sprawdzam co z tego wyniknie. Robię jednocześnie swoje…, z myślą o drugim człowieku. Nie zastanawiam się nad tym, bo jest mi to w smak. Ot tak. Jeśli on robi podobnie, to zapewne dogadamy się na dłużej. Nie chodzi jednak o pokłony dziękczynne czy rozliczanie kto ile razy o tym drugim pomyślał, zadzwonił, napisał …. Ugh i ble. Ma być czill. Ekstremalne emocje lubię w sporcie, a nie w życiu osobistym.No i jeszcze uważam, że tak jak Zachariasz nie jest moją własnością, a niezależną ludzką istotą, mężczyzna, z którym spędzam czas także ma prawo do swoich zajawek, pasji, prywatnych spraw lub skrytych przemyśleń. Fajnie, jeśli niezależne światy dwojga, SAME się łączą, uzupełniają lub wzajemnie motywują. Wtedy to działa. Mój SINGLE MIND or SOUL może sobie wtedy działać swobodnie, bez presji. W końcu i tak trafi na interaktywny drugi taki, z którym warto wejść w synergię, tudzież dokonać fuzji… hyhy. No. To tyle.p.s. proszę panów ex o niezapodawanie pełnych żalu komentarzy (co się w przeszłości zdarzało). I tak ich nie opublikuję. Pamiętajcie, człowiek uczy się przez całe życie. Howgh! Peace&LOVE!

2 comments

  1. Witaj. Jesteś MEGA zajefajną dziweczyną, szloną jak mało kto ale przy tym nie zatracasz się. Wiesz czego chcesz, czego potrzebujesz i jak chcesz życ – to się ceni ( przynajmnej ja ). Poznałam Cię poprzez filmiki o ciąży ( które bardzo mi pomogły ), no i jestem fanka Zachariasza :-). Dajesz taka energie i pozytywne nastawienie, że strach pomyślec co się dzieje w realu ;-). Pozdrawiam cieplutko JadwigaB
    P.S Jestem mamą półrocznej Mani i czerpie całymi garsciam inspiracje z twoich dokonań.

  2. Witam.
    Jeśli chodzi o ideał kobiety to jesteś blisko . Gdyż zrozumienie , wolność , szacunek i zrozumienie jest tym czego w sumie szukamy u drugiej osoby . Jesteś szczególna gdyż masz pasję zajawkę dzięki czemu możesz zrozumieć drugą osobę mającą swojego hopla . Najbardziej mnie rozbraja kontrola ( choć nie da się kontrolować drugiej osoby coś o tym wiem ) . Niestety kobiety w większości nie mają pasji ( w męskim zrozumieniu ) bo dbanie o cerę kontakt z najnowszymi trendami mody to sorry ale nie życiowa pasja . Żeby interesowały się choćby pajęczakami ( nie powiem sportem bo było by bosko ) mogły by w pełni z nami połączyć . No i niestety natura wskazuje iż czasem nam mężczyzną potrzebne jest ze zwierzęcenie , powrót do natury w gronie innych samców ( dla zdrowia psychicznego proszę nam to umożliwić 😉 )

Leave a comment