DELTA

20 marca 2016

OSZ TODAY czyli niech ten dzień się już skończy

20 marca 2016

POTENCJALNIE GENIALNY

20 marca 2016

Gdzie widzisz Zachariasza za 20 lat? – zapytał Kamil. Rozmyślam i odpowiadam.

Zac jest genialną istotą. Zaskakuje mnie swoim bystrym spoglądaniem na świat. Jeśli wydaje się Wam, że ja jestem głodna życia, to on jest niepoprawnym głodomorem. Tempo, w jakim przyzwyczaja się do nowych sytuacji, zdarzeń i ludzi jest zadziwiające. Obserwuję też jego wybory. Widzę kogo lubi od razu, kogo się wstydzi albo ignoruje. Widzę kogo potrafi wykorzystać. Ma swoje preferencje jeśli chodzi o spędzanie czasu. Doświadczył już sporo, więc ma w czym wybierać. To swoisty paradoks, bo z jednej strony wychowuję go samodzielnie, więc wzorzec ma jeden, a z drugiej mnogość bodźców sprawia, że nie wszystko robi tak, jak ja.

Zachariasz & his place on Earth - skatepark

Zachariasz & his place on Earth – skatepark

Gdy pojawiam się z Z na planie programu telewizyjnego, natychmiast chwyta za statyw… albo ustawia obiektyw kamery. Potrafi zrobić to tak, że wygląda jak fachowiec. Mały człowiek, który wie, że kamera nie gryzie i że można chodząc z nią spędzić cały dzień i nie przestaje dawać radości. Zac został pierwszy raz sfilmowany w pierwszej sekundzie swojego życia. Wcześniej filmowałam całą ciążę. Dla niego obecność kamery nie jest niczym wyjątkowym. To standard. Większość wujków posługuje się kamerami… Ciekawe czy opanowanie tej umiejętności będzie dla niego oczywiste. W sensie czy będzie tego chciał. Już teraz wiem, że nie sprawi mu to trudności. Podobnie jest z aparatem fotograficznym. Ja cykam non stop. Jestem łowcą kadrów. Serio, kocham to. Cykam telefonem, aparatem, tym, co akurat jest pod ręką. Zac też cyka. Coraz bardziej świadomie. Widzi, że aby zrobić dobre zdjęcie czasem trzeba się położyć na ziemi albo ustawić coś inaczej niż pierwotnie stało. Dziś wiem, że on to wszystko dostrzega, obserwuje, zbiera doświadczenia. Zabiera mi aparat, a ja od dawna pozwalam mu go używać. Tłumaczę, że ma mieć pasek ochronny na szyi i raczej pstrykać na siedząco, żeby nie rozbić obiektywu. Słucha. I pstryka.

Uwielbiam deski. Zwykle mam jakąś ze sobą. Deskorolkę, longboard, fishboard… Mają swoje stałe miejsce w bagażniku Suzi. W torbie mam fingerboard, a gdy jadę na południe Polski zimą, wkładam do samochodu snowboard. Gdy Zac miał tydzień, pojechaliśmy do Ostródy na wejka, gdy miał 6 tygodni, zeszłam na wodę. Gdy Zachariasz miał kilka miesięcy, zasypiał na motorówce, podczas gdy ja skakałam po falach. Czyli „zero do bani”, norma. Nie interesują go deski. No chyba, że mogę go przewieźć na longu, ale tak, żeby on nie musiał nic robić. Zac na desce jest pasażerem. Nie zmuszam go do ćwiczeń, choć zazdroszczę tym mamom, których dwulatki zgrabnie odpychają się na fiszkach. Zac aktualnie nie zamierza zostać skejtem.

Lubi za to rower. Biegowy. To wielka miłość, choć nie od pierwszego wejrzenia. Nie zmuszałam go. Drewniany, lekki rower biegowy czekał aż Zac sam za niego chwyci. Wziął go w końcu i pojechał. Śmiga na biegóweczce „jak ta lala”. W skateparku sieje postrach, choć kilka razy zaliczył glebę lub źle ocenił wysokość i nabrał respektu. Nie ryzykuje. Lubi jeździć w miejscach, które zna. Teraz czas na rower tradycyjny.

No właśnie, w nowych miejscach Zac nie jeździ. Biega. Zabrania mi wyjmować rower z bagażnika, gdy jesteśmy np. w lesie. Woli pobiegać, pobawić się patykami, dotykać drzew i chłonąć klimat. Taaak, bieganie to coś, co Zac uwielbia. Wyjście z joggerem do lasu, posadzenie go wózku i mój trening biegowy nie są już możliwe jeśli Zac nie śpi. Woli biec razem ze mną, pchać wózek, wykonywać ćwiczenia. To mu się podoba. Dobrze, bo mnie nie. Ja biegać nie lubię i robię to, gdy nie ma innej opcji na wysiłek fizyczny. Zatem znowu kontrast i nieoczywistość w tej dziedzinie. Działa to wręcz tak, że widząc jak on kocha biegać, ja aż tak się psychicznie nie męczę biegając z nim. Mój Mistrz.

Zac czuje rytm i słyszy muzykę. Wszędzie. W pukaniu do drzwi, w odgłosach uderzających o siebie klocków, w krokach czy hałasie maszyn. Dźwięki mają na niego wpływ szczególny. Sprawdza czy ja też je słyszę, porusza głową do rytmu, tańczy i śpiewa. To jego największy talent. Wyczucie rytmu i umiejętność słuchania. I choć nie mówi w żadnym konkretnym języku i wciąż pracujemy nad pobudzeniem jego aparatu mowy, Zac rozumie i interpretuje. Odwiedzając studio Radeusza, zasiada za perkusją i stara się uderzać nieprzypadkowo. Oczywiście różnie to wychodzi. Interesuje go też gitara i drganie strun. To przepiękne. Będę to pielęgnować. Myślę, że aktualnie raczej w kierunku instrumentalnym, niż tanecznym, bo tancerzem Zac jest fristajlowym. „Chorełka” na razie nie przejdzie. Staram się czerpać z jego predyspozycji, a nie zmuszać go do czegoś, na co nie jest gotowy. Zatem … MUZYK? A może dźwiękowiec? Realizator dźwięku?

Dobre serce mego smyka objawia się w jego miłości do zwierząt, szczególnie psów. Nie wiem czy to dlatego, że mnie też rozczulają czworonogi i on to widzi, czy dlatego, że gdy Zac się urodził mieliśmy Fokę, a potem pojawił się kontaktowy Boski…, czy po prostu jego szamańska duszyczka dogaduje się z zawsze prawdziwymi psami. Faktem jest, że Zac, gdy mu źle lub smutno, prosi o spotkanie  z psem. Opowiadam mu wtedy, że wkrótce pojedziemy do Babci lub Dziadka, gdzie będą Zori i Boski, że spotkamy się z Patrykiem i jego Reasonem lub Ciocią Gosią i szaloną Corbą. Choć Boski jest Zachariaszowi najbliższy i ta relacja wywołuje łzy wzruszenia po chwili obserwacji, każdy pies jest w stanie wywołać wielką radość w łebku Z. To przepiękne, choć trudne. Nie możemy mieć teraz psa, bo ja zwyczajnie tego nie ogarnę sama. Pozostaje nam więc odwiedzanie zaprzyjaźnionych futrzaków. Nawiązywanie relacji ze zwierzętami wskazuje na wrażliwość i dobre serce Z. To się w życiu przyda, może zaowocuje psią pasją do szkolenia lub zabawy, ale na pewno przysporzy też wielu chwil zadumy i r0zważań. Wrażliwcy nie mają w życiu łatwo.

Zac jest indywidualistą. Choć na wszystko ma swój pomysł, chętnie także nawiązuje relacje z innymi ludźmi, dziećmi, … skejtami w skateparku. Dzieli się swoimi pomysłami i spostrzeżeniami. Możecie się śmiać, „przecież on nie mówi, co on może opowiedzieć?!”… Otóż, właśnie teraz obserwacja Z w interakcji z obcymi ludźmi jest najciekawsza. Zadziwia mnie jego śmiałość i otwartość. Zaskakuje mnie to, że potrafi się zaprzyjaźnić z kimś w mgnieniu oka nie zwracając uwagi na wiek, ani płeć. Jak jest FLOW, jest kumplowanie. Cudne.

Zac nie boi się poznawać, zwiedzać, eksplorować. Często odchodzi lub odjeżdża za daleko. Czuje się bezpiecznie i wie, że czuwam. Jednocześnie słucha, gdy tłumaczę dlaczego czegoś gdzieś zrobić nie wolno. Jeśli faktycznie nie wolno, jest szansa, że on tego nie zrobi. Gdy to moje „widzimisię”, Zac zadaje sobie trud i ocenia sytuację osobiście. Wiecie co mam na myśli… My rodzice czasem nie chcemy, żeby dziecko coś zrobiło, bo nam się nie chce go pilnować, tłumaczyć itp., a tak naprawdę w tym, że ono chce to coś zrobić nie ma nic złego. Staram się Zachariaszowi pozwalać na takie procesy poznawcze. Jeśli dana czynność nie zagraża jego życiu i nie uprzykrza życia innym ludziom WHY NOT? 🙂 Zac postrzega więc świat jako niekończące się poletko do doświadczeń, które są ciekawe i prowadzą do jeszcze ciekawszych wniosków.

Taaaa… jak to było? … EASY is BORING People 😉

Leave a comment