List motywacyjny czyli szukam pracy. Naprawdę.

28 kwietnia 2016

Rowerowy Zac czyli jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz

28 kwietnia 2016

Gdzie on jest? – zwierzenia Extrematki

28 kwietnia 2016

Często o to pytacie, a ja do tej pory odpowiadałam indywidualnie. Teraz piszę, bo to nie jest tajemnicą, no i trochę już mnie męczą te pytania. Pytania o facetów, o ojca mojego dziecka, o Ex-Kota (czyt.Maćka), o to czy z kimś jestem. Zatem po kolei.

Z ojcem biologicznym Zachariasza, który jest Finem i mieszka w Finlandii, rozstaliśmy się w 3-cim miesiącu ciąży. Potem dwa razy sprawdzaliśmy czy może jednak potrafimy żyć jako para – raz gdy Zac był jeszcze w brzuchu, potem, gdy miał prawie 2 lata. Nie wyszło. Przyjaźnimy się albo na pewno kolegujemy. Tak jest zdrowiej. Dlaczego? Jak się okazało, że zostaniemy rodzicami, zmieniły się moje potrzeby. Szybko weszłam w rolę, poczułam odpowiedzialność i zrozumiałam, że to duże wyzwanie. Potrzebowałam poczucia bezpieczeństwa, a Kri mi go nie dawał. Wręcz przeciwnie. Irytował mnie swoim brakiem wiedzy na temat życia w ciąży i z małym dzieckiem w Finlandii, a ja mogłam sama zgłębić tę wiedzę, ale w Polsce. Finlandii nie znałam i nie wiedziałam jak się do tego wszystkiego zabrać. Nie mieszkaliśmy tam w metropolii, a na dzikim zachodnim wybrzeżu. Tam pierwszym językiem jest szwedzki, a we wsi, w której rodzice Kri mają dom, nie ma nawet sklepu. Jak chciałam zrobić USG, to szczytem technologii było usłyszeć bicie serca mojego dziecka, gdzie w Polsce od razu pokazano mi „fasolkę” na ekranie. Spotkanie z fińskim lekarzem też nie miało miejsca, bo w tamtej okolicy po prostu go nie było. Była za to położna, która zajmowała się wszystkim i ewentualnie kierowała do lekarza gdzieś dalej (taaak, wiem, że dobra położna to skarb i niejednokrotnie lepiej opiekuje się pacjentką, niż lekarz). Zdecydowałam, że to nie moja bajka, że wolę mój polski świat z polskimi zaangażowanymi przyjaciółmi.

Właśnie. Zaangażowanymi. To była chyba najważniejsza sprawa – różnice w podejściu do macierzyństwa. W Polsce ciąża i małe dziecko to świętości. Bez względu na to czy ktoś ma dzieci czy nie i czy go denerwuje ten kult rodziny, jest on powszechnie przyjęty i respektowany. Kobieta w ciąży jest zasypywana komplementami, propozycjami pomocy i to ona jest zwykle w centrum zainteresowania. W ciąży zrozumiałam to bardzo dobrze. Czułam się wyjątkowo, cieszyłam się każdą sekundą stanu błogosławionego, a moich Finów jakoś to nie obchodziło. Nie było poruszenia na wieść o tym, że będziemy mieli dziecko. Być może tak to jest kulturowo przyjęte. W Finlandii ciąża i wszystko z nią związane to naturalne sprawy, którym nie należy dodawać sensacyjnego charakteru. Czysta fizjologia. Jednocześnie państwo doskonale wspiera młodych rodziców, stąd reszta ludzi wokół nie potrzebuje przyszłej rodzinie pomagać, bo ona od początku ma się świetnie i nie martwi się o swój byt. Takie przynajmniej odniosłam wrażenie. Nie winię za to nikogo. Tak jest i już. Zakochałam się w Fińczyku, chciałam (no właśnie… – JA chciałam) mieć dziecko, mam.

Extremama w Konstancinie by pinionist

Często pytacie czy Kri nam pomaga. Otóż pomaga. Przesyła nam nieco pieniędzy. Regularnie, co miesiąc. Bez przypominania. I tyle. Pewnie, gdybyśmy żyli w Finlandii, byłoby tego wsparcia więcej. Zgodnie jednak z moją regułą, że łatwe rozwiązania są nudne, wybrałam brak świadczeń socjalnych z Finlandii i w dużej mierze sama dbam o byt Zachariasza w Polsce. Zgodzicie się ze mną zapewne, że pieniądze to nie wszystko. Bliskość i autentyczne zainteresowanie warte są dużo więcej. Ja mam pod tym względem polską duszę, do tego kobiecą. Wiem, że zwykle warto wyrazić potrzebę, poprosić o pomoc albo zasygnalizować, że przydałoby się, żeby ktoś coś zrobił. Ja tak nie potrafię. Cenię inicjatywę. Szczególnie w tak oczywistej kwestii, jak obowiązki i uczucia w rodzinie. Uczę się okazywać słabość i prosić o pomoc w wielu sferach mojego życia. W kwestii wychowania Zachariasza także. Jakoś nie mam potrzeby prosić o to kogoś, kto mieszka za morzem i od 3-ech miesięcy nie zapytał jak się mamy. Zapewne śledzi czasem nasze wpisy na fb. Może to wystarcza. Let it be.

Jeśli choć trochę mnie znacie, to dobrze wiecie, że ja … „nie kopię się z koniem”. Bywam uparta, ale wtedy, kiedy jestem pewna, że to ma sens i że wygram. Dlatego odpuszczam, co jest z korzyścią dla Z i dla mnie. Odkąd jestem mamą, odpuściłam już wiele razy, choć nie od początku było to takie oczywiste. Do dziś nie jest łatwe. Gdybym umiała odpuszczać, może do dziś byłabym z Ex-Kotem czyli z Maćkiem, o którego często pytacie. Maciek na bieżąco śledzi co się u nas dzieje, mamy kontakt, z czego niezmiernie się cieszę. Nie potrafiliśmy pewnych kwestii rozwiązać, więc się rozstaliśmy i to była ogromna rewolucja w moim życiu. Dużo większa niż rozstanie z ojcem mojego dziecka czy nawet zostanie mamą. Maciek był ze mną całe moje dorosłe życie, skręcał łóżeczko Zachariasza i go ze mną urodził, wspierał mnie i do dzis jest wyrocznią w wielu kwestiach.  Teraz mieszkamy w innych miastach i każde układa sobie życie osobno. Nauczył mnie tyyyyyyle, że gdyby nie on, tak bym do Was dziś nie pisała.

Ludzie się rozstają. To normalne. Wierzę, że każdy z nas ma do odegrania jakąś rolę w życiu drugiego człowieka i czasem rozdziały z daną osoba w roli głównej po prostu się kończą. Tak jest nie tylko z chłopakami, ale też z przyjaciółmi, a nawet wrogami, którzy w innym rozdziale mogą stać się najlepszymi ostojami. Weryfikacja potrzeb i relacji to coś, co pomaga nie rwać sobie włosów z głowy za każdym razem, gdy coś nie pójdzie po naszej myśli i tak już nie po naszemu musi zostać (inna sprawa, że słowo MUSI w moim pojmowaniu świata nie istnieje).

Zatem odkąd rozstałam się z Ex-Kotem czyli Maćkiem, mieszkamy z Z sami. Zakochuję się i odkochuję, bo tak lepiej, niż rozpaczać. Zac daje mi siłę i radość, bo jest mężczyzną mojego życia, który każdego dnia układa mi w głowie. Co jakiś czas wydaje mi się, że może ten to już TEN, ale za chwilę zdarzenia weryfikują moje rozgorączkowanie i naiwność. Nic na siłę. Nie jest to proste, bo Zac szybko się zaprzyjaźnia, a ja nie chcę „robić mu wody z mózgu”. Z drugiej strony, nie poczuję się z kimś dobrze, jeśli on nie poczuje się dobrze z moim dzieckiem. Zatem receptą jest umiar – moja ukochana cnota, którą warto stosować codziennie. Czasem się nie udaje. U mnie działa to już nieźle w przypadku relacji z mężczyznami. Cnota umiaru i powiedzenie „co za dużo to niezdrowo” to wyznaczniki emocjonalnego spokoju ducha.

Taaaak, i tu pojawia się temat na kolejny post o NIEZAKOCHANIU w NIECHŁOPAKU. Stay Tuned.

 

PRZYDATNE LINKI:

Vlog o ciąży – Kto, kiedy, dlaczego 🙂 – że Finlandia, że Maciek, że mi niedobrze, ha!

Vlog o 1. roku życia Zachariasza

rozmowa z Ex-Kotem na temat porodu

20 comments

  1. Lidio jesteś świetna ! Każdy z nas zmaga się z codziennością i problemami a sztuką jest je załagadzać i wyciągać wnioski. Nie będę Ci proponować przyjaźni bo nie zdobywa jej się od „chcę”. Powinnaś zastanowić się nad jakąś książką bardzo ciekawie się czyta twoje posty. Masz niesamowity talent 😉

    Pjona 😉

  2. Życie czasem nas zaskakuje … Drogi czasem sie rozchodzą zeby potem zejść:). A K. to nieodpowiedzialny d…k bo to chodzi o dziecko krew z krwi. Dobrze ze Z. ma zajebistą i kochającą mamę 😉 Go mama Go mama?!!!

  3. Na Twoim miejscu ubiegałabym się o pomoc socjalną z Finlandii, skoro ojciec jest Finem to powinnaś dostać jakies swiadczenia… Nie obraz sie, ze to piszę, wiem, że to nie mój interes, Ale jesli Z ma tylko Ciebie, to trzeba zadbać żebys miała za co Was utrzymać. Walczyć o swoje, bo o Was tu chodzi.

    1. Nie mamy takiej możliwości. Zac jest w dokumentach tylko moim synem. Tak jest wygodniej, nie sądzisz? Niż np szukanie ojca gdzieś za morzem za każdym razem, gdy potrzebujemy jego podpisu w Polsce. Tak jak napisałam – pieniądze to nie wszystko Girl <3 Peace.

      1. Rozumiem. Prawdą jest też to, ze życie pisze najlepsze scenariusze. Był czas, ze Twojego vbloga śledziłam niemal jak serial… czasem jeden „odcinek” po wiele, wiele razy. Lubiłam czekać aż coś powiesz więcej- o Kristoferze, o Maćku, o tym jak Ty to widzisz, ale takie informacje nie pojawiały się zbyt często. Twój vblog z czasów ciąży i pierwszego roku życia Z chyba najlepiej się ogląda- nie ma porównania z innymi blogami na YT. I tak na koniec, skoro już ostatecznie rozwiałaś wątpliwości na temat obu panów, jeśli mozesz, wyjaśnij też jeszcze jedną kwestię- dlaczego filmiki z okresu ciąży kończą się na 34 tygodniu? I dlaczego w tych pierwszych tygodniach nie mogła przyjechać do Ciebie mama? Pomoc babci w takim momencie jest nieoceniona…

        1. Hej. Urodziłam Z jakoś w 37 tyg chyba. Ostatnie filmiki leżą niezmontowane, co kiedyś nadrobię. Nie miałam do tego głowy i siły. Wybacz.

          Moja mama miała akurat zabieg/operację na kolano i nie dała rady – Opole-Olsztyn to trochę daleko. Ale wiesz … nie miałam z tym jakiegoś problemu. Przynajmniej tak mis ie teraz wydaje. Cenię sobie niezależność.

          :*

  4. Muszę przyznać, że nurtowało mnie co się stało z Maćkiem, którego „poznałam” przy okazji oglądania filmików na youtube. Tak więc dziękuję za ten wpis 🙂 Przy okazji przyznaję rację przedmówcą, naprawdę potrafisz pisać! Jeszcze nikt nigdy (w internetowym świecie) mnie tak nie zainteresował swoją osobą. Pozdrawiam Cię gorąco!

  5. Podpisuje się pod wcześniejszymi wpisami.. masz tak lekki, przyjemny styl pisania, że warto o książce pomyśleć. To było by ukojenie dla zmęczonego codziennością człowieka:)

  6. Uwielbiam Twoje filmy na YT.Pierwszy rok syna – kawal dobrej roboty. 7 miesiecy temu po raz drugi zostalam mama i jeszcze w ciazy trafilam na Twoj kanal na YT.Pozdrawiam serdecznie!

  7. Szkoda ze Pan Fin nie przeprowadził się do Polski… opis pewnie nie oddaje całej sytuacji, bo ciężko uwierzyć aby podane powody mogły rozdzielić dwoje kochających się ludzi w oczekiwaniu na owoc tej miłości. Wielka szkoda ( może jestem idealistkom). Oby Z. miał częściej oboje rodziców przy sobie razem.
    Chciałam jeszcze podpytać, bo to może być dobrą podpowiedzią… przy takim trybie pracy jak Ty ( pozwolę sobie na spoufałość, bo jestesmy w podobnym wieku i tak jakoś jesteś bliższa jak oglądałam vlog będąc w ciąży, wybacz) ogarniasz kwestie opieki nad dzieckiem podczas pracy w terenie i wyjazdach służbowych od samego początku do teraz?
    Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia i miłości!

    1. Hej,

      Trochę ogarniam sama, trochę pracuję jak Zac śpi. W końcu była z nami niania, czasem zostawiałam Z z przyjaciółką. Czasem jechał ze mną ktoś zaprzyjaźniony na zdjęcia. POtem przedszkole. Teraz pomaga chłopak. Zawsze sie ktoś znajdzie. Z dużym dzieckiem nie jest tak łatwo jak z niemowlakiem 😉 ALe bywa bardzo barwnie 🙂 Powodzenia.

  8. Twoje filmiki na YT znam juz niemalże na pamięć. Mam 6-miesiecznego synka i czesto wracam sobie do filmikow tydzien po tygodniu patrząc co porabiał Zac w tygodniu w ktorym obecnie jest moje dziecko. Z tego co widzialam to nasi chłopcy w podobnym wieku zaczeli ząbkowac 🙂 pozdrawiamy Was gorąco i tez powiem, ze pomysl z ksiązka jest bardzo dobry. Chętnie bym ja przeczytala.

Leave a comment