Bajka o słowach „inne” i „czas” czyli o Zac’u Przedszkolaku

26 kwietnia 2015

Kocham Zako

26 kwietnia 2015

Men

26 kwietnia 2015

Spotykam się z facetami. Witam ich. Całuję. Chadzam za ręce. Nieeee, nie z kilkoma na raz. Nie od razu i w ogóle tak tylko zagajam na początek 😉 Moje życie uczuciowe to istny rollercoaster i tak mniemam, że gdyby właśnie to było tematem przewodnim mojego bloga, biłabym rekordy czytalności z rozkminkami na ten temat w dobie najdziwniejszych dylematów damsko-męskich. Tymczasem piszę o tym rzadko, bo nie mam potrzeby aż tak się odkrywać. Jaram się „czym innym”, tudzież emocjonuję także 😉 No weźcie się chłopaki teraz nie obrażajcie. Jesteście ważni. Jesteś…, tfu! Whatever;) Wszelkie podobieństwo do opisywanych zdarzeń czy postaci jest przypadkowe i niezamierzone. Ha! Taka ze mnie spryciula.

Mam syna – heeeloooł! Nie będę pisać źle o mężczyznach w takich okolicznościach. Codziennie staram się patrzeć na Zachariasza jak na człowieka o wolnej woli, jego niepowtarzalnej charyzmie, potencjale, ale też jak na chłopca, który stanie się mężczyzną i zapragnie stworzyć udany związek z kobietą. Inną kobietą. Inną, niż ja. Już ja ją prześwietlę. Tak, jak żartuje się na temat nadopiekuńczych tatusiów i ich córeczek, rzecz ma się dokładnie tak samo z mamusiami synków. Nie ma to nic wspólnego ze stereotypowym „maminsynkiem”. Po prostu, tak to działa. Zac zdecydowanie jest moja przylepą, mamy bliską więź i nie zamieniłabym jej na żadną inną. Mam jednak świadomość, że jest jak jest, bo tak się nam życie zdarza. Bo mieszkamy sami. Bo rodzinę mamy daleko. Bo nie siedzę z Z w domu. Bo miewam spontaniczne pomysły. Bo Z motywuje mnie do działania. Mogłabym tak wyliczać. WSZYSTKO ma znaczenie. WSZYSTKO wpływa na jego rozwój i na to jakim będzie dorosłym, jakim człowiekiem, jakim partnerem.

Marzy mi się, żeby Zac dużo potrafił. Po prostu. Idealnie by było, gdyby z jednej strony znał się na prowadzeniu domu czyli potrafił posprzątać, poukładać, utrzymać ład, a jednocześnie miał inwencję i typowo męską zajawkę na majsterkowanie. W tej ostatniej kwestii przejawia autentyczny talent i całkowite zaangażowanie kiedy tylko na horyzoncie pojawiają się śrubokręty, młotki, piły itp. Brawo Synu! Tego mamusia Cię nie nauczy, więc dobrze, że czujesz to ot tak! Jeśli chodzi o to pierwsze czyli o wyczucie harmonii i porządku, pracuję nad tym i „kręci” mnie bardzo, gdy kilka wylanych kropel soku powoduje wstanie Z od stołu, pokazanie, że „się wylało”, chwycenie za szmatkę i samodzielne wytarcie „katastrofy”. Czad! Gdy odkurzam mieszkanie, zajmuje mi to zwykle dwa razy tyle czasu ile powinno, bo najpierw do odkurzacza dorywa się On. Mega. Nie powie mi kiedyś „bo mi nie pozwalałaś!”. Sprytna matka, he? 😉 Dlaczego w ogóle to jest istotne? Dlaczego tak o to dbam? Bo będąc z Z sama, zakopałabym się w stercie brudnych naczyń, ubrań, przedmiotów nieodłożonych na miejsce, gdybym nie ogarniała tematu na bieżąco. Dlatego mój syn, jak tylko mu się chce (bo leniuszek też z niego czasem wychodzi) pilnuje porządku. Bardzo mi to odpowiada. Dzięki temu, widzę celowość swoich działań, no i mam jeszcze większą motywację do sprzątania. <tja!>. O mężczyznach miało być, a nie o sprzątaniu, zdaje się … No tak. O co więc kaman? O te skarpetki brudne porozrzucane, o to, że fajnie jest odłożyć coś na miejsce, żeby nie musieć potem tego układać lub szukać. Proste.

Zac Ma Pretty Man

Zac Ma Pretty Man

Widzę, że coraz częściej mężczyźni, szczególni ci nazywający siebie SINGLAMI, ogarniają przestrzeń wokół siebie. Mają posprzątane samochody, w szafie ubrania w kosteczkę, dobrą pracę, a w życiu osobistym … nicość. Jakby im polotu brakowało, bo zużył się na składanie majtek. Otóż, lepiej mieć ubrania w szafie poskręcane w nieładzie, drzwi od szafy zamknięte, a obok szafy wygodne łóżko, do którego chętnie wpada zakochana kobieta. Kwestia priorytetu – zapewne zarówno Jego, jak i Jej. Pielęgnuję w życiu wyczucie UMIARu, balans i chcę nauczyć tego Z. Nie chodzi o robienie wszystkiego po trochę czyli byle jak, ale określenie kolejności i celu. Jeśli chodzi o wychowanie dziecka i tę kwestię, to zdecydowanie łatwiej jest, gdy ono może sobie wybrać przyjemny środek pomiędzy dwoma postawami… albo kilkoma. W naszym przypadku Zac nie ma alternatywy, dlatego wiem, że to jak i co robię ma ogromne znaczenie. Cieszę się, że zaczął wchodzić w bliskie relacje z innymi ludźmi, także z mężczyznami (eeeejjj, znajomymi, po prostu!), bo ma możliwość zaobserwowania, chociaż w pewnym stopniu, INNYCH opcji.

Cudownie, gdy facet ma pasję, gdy nie oczekuje, że będziemy do niego dzwonić 50 razy dziennie stęsknione niczym Penelopy. Z drugiej strony tu także dobry jest umiar. Będąc z kimś, warto wiedzieć, kiedy troska, bliskość, miłe słowo ot tak, mają ogromne znaczenie i nie oznaczają więzienia, smyczy czy whatever… Pilnuję mojego syna, ale pozwalam mu eksplorować… Dopóki nie przegina. Ta granica to kwestia wyczucia, kwestia zdarzenia, czasu, danej emocji, ale generalnie znowu pojawia się fakt, że stawiamy na bliskość i szczerość. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której nam to nie zaprocentuje. Chodzi o to, żeby się nie bać.

Strach. Jak to zrobić, żeby bez obaw wyrażać emocje, zawiązywać przyjaźnie, zakochać się, zostać rodzicem? Zarówno w tej dziedzinie, jak i w innych, się nie da. Nie da się bez strachu. Jeśli poznamy wymiar strachu, zdefiniujemy sobie (bardziej lub mniej świadomie) jego umiar… <ha?!> Od tego już prosta droga do motywujących motyli i energii, którą pozytywnie roztoczymy wokół siebie. Wcale nie trzeba tego szukać, ani na siłę spisywać wszystkich „za” i „przeciw”. Jak „zajaramy się” sobą, swoimi planami, poczujemy euforię codziennych wyzwań i niecierpliwie będziemy czekać na każdą kolejną minutę naszego życia, nasz strach zaowocuje spełnieniem najskrytszych marzeń. Eeeejjjj, faceci też tak rozkminiają? Tacy normalni, z krwi i kości, tacy „do wzięcia”? 😉

Jak to zrobić, żeby Zac się nie bał? Żeby wiedział, że porażka przygotuje go na sukces? Że świadomość doświadczania, spowoduje spełnienie? Nie boję się, a raczej nie mogę doczekać. Już to widzę – piaseczek, leżaki, Zac schodzi z wody po wejkowej sesyjce, ja lulam na brzegu jego siostrę (której tata zmienił Z na wodzie), a mój syn mówi: „Mamo, dziękuję, że nauczyłaś mnie nie bać się strachu…”. Teraz to poleciałam … <3 Apropos tego jakie Zac będzie miał zajawki i co z tego wyniknie jeszcze pewnie sporo się na blogu wydarzy.

Cudownie, gdy mężczyzna chłonie każdy błysk w kobiecym oku, gdy spogląda i nie tylko widzi, ale też czuje. Wspaniale, gdy nie potrzebuje tego rozkładać na czynniki pierwsze, ale bierze sprawy (kobietę?) w swoje ręce. Przecież jak ma się wymknąć i tak to zrobi, a jak się nie spróbuje, nie będzie wiadomo jak to działa. Słuchając SIEBIE i dbając o swoje pragnienia można całkiem nieźle dogodzić innym. Skąd więc te obawy? Po raz kolejny wyraźnie widzę, że z nadmiernego strachu, potykamy się, cofamy, rezygnujemy…, zniechęcamy, dezorientujemy, upadamy na twarz i stukamy się w czoło. Dobrze, gdy można się za chwilę z tego pośmiać…. i dalej surfować.

Śmieję się. Dużo. Dobrze, że jesteś Synu mój Zachariaszu. Już ja Cię ulepię na porządnego faceta, co by żadna takich postów nie smażyła potem nie wiadomo do kogo i o kim 😉

Peace.

2 comments

  1. Oglądam i czytam Ciebie od dłuższego czasu, w zasadzie przez całą moją ciąże aż do dzś (mój syn ma 2 miesiące). Często zdarza mi sie powracać do niektórych Twoich filmików, zarówno tych ciążowych jak i już po narodzinach Zachariasza. Długo wahałam się czy w ogóle coś napisać, wolałam pozostać raczej biernym obserwatorem, słuchać, oglądać i „rozkminiać’ (jak to często określasz), może porównywać? 🙂 Bardzo podziwiam i zazdroszczę optymizmu, wiary, pogody ducha a przede wszystkim siły, jaką masz w sobie (masz na pewno ) jaką przekazujesz innym kierując do nich swoje myśli. Mnie przekazałaś i za to dziękuję. Wszystkiego dobrego dla Ciebie i Syna.

  2. Dzień dobry 🙂
    Lidio, jestem w czwartym miesiącu ciąży – to jest moje pierwsze dziecko i też synuś 🙂 Zupełnie przez przypadek znalazłam w internecie Twoje filmiki z okresu oczekiwania na Zachariasza 🙂 Inspirujące i prawdziwe 🙂 Z jednej strony chciałabym przyspieszyć czas i już cieszyć się macierzyństwem, a z drugiej ten czas oczekiwania jest jedyny i niepowtarzalny. Mam nadzieję, że będą mądrą i dobrą mamą! Dziękuję za ten post. Tak sobie pomyślałam, że dziewczynka uczy się od matki instynktownie, podpatruje ją i naśladując tworzy własny system zachowań. Chłopcu do głowy trzeba dużo „włożyć”, aby był dobrym synem, życiowym partnerem i ojcem. To duże wyzwanie dla nas młodych, aktywnych zawodowo kobiet. Miłego dnia!

Leave a comment