Nie lubię takich gier – To The Man II

25 sierpnia 2016

Pterodaktyle czyli historia mutacji motyli brzusznych.

25 sierpnia 2016

Lekarz vs Szaman czyli szarlataneria przejmuje kontrolę

25 sierpnia 2016

Opowieść o tym jak zaszłam w ciążę u fińskiego szamana, a także o tym, że zdrowe ciało jest konsekwencją zdrowej duszy.

Pewnie wcześniej mnie to wszystko w ogóle nie obchodziło. Nie miałam potrzeby zastanawiać się czy chodzić do lekarza czy nie. Jak trzeba było, to szłam. Bez sensacji.

Potem chciałam mieć dziecko. Nie miałam. Trudno. Czekałam na swój czas. Złe wyniki cytologii. Potem równie złe kolposkopii. Biopsja szyjki macicy … Ufff, nie miałam raka i się na niego nie zanosiło. Wyniki badań wciąż były złe. „Pani raczej tak łatwo w ciąże nie zajdzie” – usłyszałam podczas USG. OK. Nie mam pojęcia dlaczego nie dramatyzowałam.

Następne były bóle kręgosłupa. Byłam pewna, że winowajcą było podróżowanie na przednim siedzeniu busa. Jeździliśmy z programem dla TVP Polonia po Polsce i siedzenie z przodu nie było wygodne. Kręgosłup zaczął mi dokuczać regularnie, ale także … BEZ SENSACJI. Pojechałam wtedy do mojego fińskiego chłopaka na zachodnie wybrzeże Finlandii i gdy w luźnej rozmowie wspomniałam o tych bólach, Fińczyk zabrał mnie do swojego kumpla, którego nazywał szamanem. W rzeczywistości kolega prowadził po prostu praktykę masażysty. Szybko zrozumiałam, że określenie „szaman” było trafione w dziesiątkę. Joonas pouciskał mi kręgosłup, pogapił się trochę na schematy połączeń nerwowych, pouciskał znowu, nawet nie zdejmowałam w gabinecie koszulki… Powiedział, że miałam nieco wysuniętą do góry miednicę. Odrobinę. Potem uciskał mi jeszcze głowę, z tyłu, chyba w okolicy potylicy… Bolało.

9 miesięcy później urodził się Zac. Nie no, bez jaj, wiem jak się „robi dzieci” i nie wciskam Wam tu bajeczki, że zaszłam w ciążę po dotknięciu szamańskiego paluszka. Ewidentnie Zac czekał już w blokach startowych, ale coś blokowało drogę w moim organizmie… Szaman rozluźnił blokadę, rozmasował połączenia nerwowe, ustawił miednicę i …. nawet wyniki badań miałam natychmiast prawidłowe. To nie „czary mary”. To medycyna. Bez chemii, ale z dbałością o naturalny rytm życia i budowę ciała człowieka.

Całą ciążę byłam zdrowa jak ryba. Gdy w 9ym miesiącu płód uciskał na moczowód i zaproponowano mi założenie cewnika, żeby uniknąć zakażenia, podziękowałam, żeby … uniknąć zakażenia. Zamiast tego pożerałam duże ilości żurawiny pod każdą postacią i piłam 3 razy dziennie, pół godziny przed posiłkiem leczniczą Wodę Jana lub Józefa, zawsze lekko podgrzaną. Obyło się bez cewnika i bez antybiotyków. Można? Można. Miałam szczęście, że Magda z Siostry Ani podpowiedziała mi ten naturalny sposób radzenia sobie z problemami nerek czy pęcherza.

Nie nadużywam farmaceutyków i denerwuje mnie, że lekarze często przepisują leki bez dokładnego ich dopasowania, zrobienia badań, posiewów, wymazów itp. Denerwuje mnie, że moja Mamę miesiącami boli ręka albo biodro, a nikt nie zleci jej regularnych wizyt u rehabilitanta, u porządnego „szamana” właśnie, zamiast dawać kolejne recepty na silne przeciwbólowe leki.

Denerwuje mnie wreszcie, że moje oryginalne dziecko jest szufladkowane jako to „z opóźnieniami”, a nawet pretendujące do autyzmu, a nikt z lekarzy czy fachowców zajmujących się pracą z nim nie wspomniał nawet o wewnętrznych blokadach spowodowanych np. stresem, stylem życia, szczepieniami. Znam mojego syna i choć nie mam żadnego innego, więc nie wiem jak to jest mieć inne, „normalnie rozwijające się” dziecko, widzę, że z nim jest wszystko w porządku. Logika jego myślenia niejednokrotnie przewyższa moją, jego czujność, serdeczność, wyrozumiałość, zdecydowanie i miłość do świata są szczere i zadziwiają swą intensywnością. Nie chcę doszukiwać się u niego chorób. Wolę dbać o jego naturalny rytm. Tak jest zarówno w kwestii jego opóźnionej mowy, jak i stwierdzonego Młodzieńczego Idiopatycznego Zapalenia Stawów. Cóż to jest? Coś jak reumatyzm u dziecka. Zac jest więc przewlekle chory, choć jedynym objawem choroby jest ledwo zauważalnie powiększone kolano, które go nie boli. Nie mam innej diagnozy, ale mam oczy. Obserwuję go więc. Daję leki. Jak się kończą, nie rozpaczam. Obserwuję nadal. Nie wszystko robię tak, jak przykazała pani doktor. Nie wiem skąd, ale wiem, że robię dobrze. Nie przesadzam, nie szprycuję chemią, nie ustawiam życia pod harmonogram choroby, wizyt u lekarzy czy terapeutów. Wolę pójść z Zachariaszem na rower albo pojechać na plażę niż zaliczyć sesyjkę krioterapii albo kinezyterapii. Wolę, żebyśmy byli szczęśliwi, a nie uwięzieni w tym co MUSIMY. Zdrowa głowa jest najlepszym lekarstwem na bolączki ciała.

Mam szczęście, bo od tamtego pierwszego spotkania z fińskim szamanem, mój radar na wyjątkowe dusze się uaktywnił. Nawet nasz pierwszy pediatra w Olsztynie uważał, ze zamiast dokarmiać Z mlekiem modyfikowanym, gdy za mało na początku przybierał na wadze, powinnam pójść do sklepu i zrobić porządne zakupy, a następnie ugotować sobie pyszną zupę. Jak zjem i się uspokoję, mam nakarmić dziecko. Styl życia, który daje radość i podchodzenie do wszelkich problemów ze spokojem do dziś są sposobem na wiele trudności. Uwierzyłam, że kiedy coś mnie boli albo się we mnie „psuje”, rozwiązanie, w większości przypadków, nie tkwi w podaniu mocnego farmaceutyku. Dużo lepiej pomożemy sobie restartując system… Zatem medytacja, relaks, oczyszczenie myśli …, a dopiero potem walka ostrą amunicją. Sposób działania ludzkiego ciała to dziedzina tak szeroka, że warto kształcić się w niej indywidualnie. Każdego dnia. Skoro każdy z nas jest inny, każdy dostanie inną receptę.

Niedawno niemalże uciekłam spod skalpela, kiedy wylądowałam w szpitalu z wielką torbielą na jajniku. Ktoś się jednak opamiętał, bo wycięcie torbieli byłoby rozwiązaniem jedynie tymczasowym. Należało przeanalizować inne tematy – hormony, laktację, stres, dietę, żeby uniknąć takich stanów w przyszłości. Przy okazji okazało się (to moja osobista diagnoza), że za mój stan umysłu odpowiedzialne są wiecznie stymulowane jajniki. Ha! Kto by tak nie chciał, nieprawdaż? 😉 Nie zamierzam nic z tym na razie robić, bo cieszy mnie moja „życiowa podjarka”. Poza tym, czy najlepszym „lekarstwem” na wiecznie „chętne” jajniki nie jest ich zaspokojenie? 😉 Spokojnie, nie otwierajcie oczu ze zdziwienia, po prostu, dla mojego stanu zdrowia byłoby dobrze, gdybym zaszła w drugą ciążę. Totalnie naturalna metoda regeneracji całego kobiecego ciała 😉

Mówiąc zupełnie poważnie. Jeszcze bardziej zdałam sobie sprawę z tego jak niszczymy się pozornie się lecząc, gdy Zac niedawno dostał wstrząsu anafilaktycznego po Augumentinie. Miał lekkie zapalenie ucha, a skończyło się spuchniętymi i FIOLETOWYMI stawami, tym, że NIE MÓGŁ CHODZIĆ, miał wysypkę i plamy na całym ciele oraz gorączkę. Od początku wiedziałam, że coś jest nie tak. Pierwszego antybiotyku nie chciał brać w ogóle. Pani doktor przepisała Zinnat, po czym dodała „to nie jest zbyt dobry lek”. Super, Zac nie dał rady połknąć go ani razu. Po co w ogóle coś takiego produkować?! Kolejny był Augumentin, który wcześniej raz przyjmował bez większych problemów. Tym razem widziałam, że mu to nie pasuje. Po 4ej dobie przyjmowania leku poszliśmy do lekarza „Pani doktor, on się źle czuje po tym leku. Widzę, że boli go brzuch. Coś mi tu nie pasuje …” Pani doktor poleciła … zwiększyć dawkę probiotyku … Czyli zamiast oczyścić organizm, kazano mi go poniekąd ZAKLEIĆ, ZATKAĆ, żeby nie protestował. W 7ej dobie nie podałam Zachariaszowi leku. Nie miałam sumienia go dłużej męczyć. Czuł się lepiej, więc antybiotyk zrobił robotę. W 8ej dobie dostał wysypki, a potem reakcja poszła już błyskawicznie. Nie chcecie oglądać zdjęć, które wtedy robiłam dokumentując to, co się działo z moim dzieckiem. DRAMAT. Gdy organizm się oczyścił i podaliśmy leki antyalergiczne, wszystko wróciło do normy. Kilka dni wyjęte z życiorysu i wielkie szczęście, że przerwałam kurację. Kto wie co by się stało, gdybym zaaplikowała mu więcej tego syfu.

Zac raczej nie choruje. Wychodzimy z infekcji inhalacjami, dietą, witaminą C, … bliskością. Gdy moje dziecko źle się czuje, jestem nim, a on mną. Możecie się śmiać. Tak jest w istocie. Tylko spokój i poczucie harmonii są w stanie zregenerować osłabione komórki. Pewnie, że są sytuacje, kiedy farmaceutyki przydają się i są konieczne. Nie ma powodu jednak ich nadużywać, bo de facto osłabiają nasz naturalny system obronny i nie dają mu szans powalczyć.

Jeśli natomiast chodzi o mego smyka i jego „opóźnienia”. Moja diagnoza, a innej nie mam, jest taka, że wykształcił jakąś blokadę … emocjonalną po jakimś leku? szczepionce? Każdego dnia Zac pokazuje mi, że jest dzieckiem, które czerpie z natury i najlepiej przysługuje mu się uważna obserwacja jego potrzeb. Zamierzam to sprawdzić i naturalnymi metodami pomóc mu stawić czoła dynamicznej i wymagającej codzienności. Bez szufladek, niepotrzebnych sztucznych substancji, złowróżbnych podejrzeń i diagnoz. Nigdzie nam się nie spieszy. No chyba, że na samolot do fińskiego szamana…

EDIT

To nie jest tekst anty-szczepionkowy. Szczepiłam Zachariasza jak był mały, bo poinformowano mnie o tym jakie to ważne. Nie żałuję. Jeśli faktycznie zaszkodziły mu jakieś substancje chemiczne ze szczepionek lub innych leków, wykurzymy je z organizmu.

Druga sprawa – Zac nie ma autyzmu. Ma opóźnioną mowę i rośnie z niego indywidualista. Tyle.

 

 

6 comments

  1. Mam wrazenie, ze w Polsce za bardz ludzi szprycuja lekami i suplementami….Na byle kichniecie antybiotyk i tony roznych innych specyfikow.Rynek z lekami jest wyjatkowo produktywny.Mieszkam w Anglii i tu antybiotyk to ostatecznosc i raczej sie to sprawdza.Osobiscie wole naturalne metody leczenia i kiedy antybiotyk nie jest konieczny to go nie podaje.Pozdrawiam Was serdecznie ?

  2. A czy Zac mówił jakieś pojedyncze słowa gdy był mały, np. miał roczek, półtorej itp ? Chodzi mi o takie „mama’, „daj”, „baba” itp. Mój synek ma 1.5roku i właśnie tak „mówi”, powtarza też to, co słyszy, czasem wyraźniej, czasem nie…

    Druga kwestia- widziałam Cię w programie TV Republika (nie jest to moja ulubiona stacja ze względu na poglądy), ale zgadzam się z komentarzami, że przebiłaś prowadzących! Gratuluję ! 🙂

  3. Oczom nie wierzę, moja córka przeszła identycznie alergie na Taromentin – wysypka, bolesne zapalenie stawów, nie mogła chodzić i używać rąk. Jeśli chodzi o zaburzenia mowy, w 2 miesiącu życia, w dzień po szczepieniu DTPa moja córcia zamilkła na kolejne 2 miesiące, w tym czasie nie wydała żadnego dźwięku, więc słodkie głużenie nas praktycznie ominęło. Po tych 2 miesiącach zaczęła wydawać nieprzyjemne dźwięki jakby stękania i stopniowo przechodziła na sylaby. Teraz jest jak najbardziej prawidłowo z mową, ale strach był olbrzymi.

  4. Powiem Ci tylko tyle, dobrze, że Zac trafił na taką Mamę, jaką ma. Myślę, że mimo problemów, jest szczęśliwszym dzieckiem, niż niejedno mieszczące się we wszystkich tabelkach. Ten uśmiech jaki ma na każdym filmiku, to jego wpatrzenie w Ciebie mówi wszystko. Pozdrawiam 🙂

  5. Mnie, będąc w szpitalu w ciąży z lekkim katarem i kaszlem(choć nie był to powód pobytu w szpitalu), chciano od razu podać antybiotyk. Kiedy się nie zgodziłam, pani pielęgniarka wyśmiała mnie mówiąc: ,, Nie mamy tu syropu z cebuli”. Tylko antybiotyk, w ciąży i bez dokładnego sprawdzenia czy jest on koniecznie potrzebny. Uważam, że powinno się odbiegać od antybiotyków, a nie je na wszystko przepisywać. Później dzieci i dorośli też mają tak słaby układ odpornościowy, że nie umie sobie poradzić nawet z katarem.

Leave a comment