KATHARSIS

29 stycznia 2015

Endorfinomania

29 stycznia 2015

MISS HIM

29 stycznia 2015

Coś mi nie pasuje. Nie jest tak, jak chcę żyć. To jakiś wyjątkowo trudny okres. Przełomowy? Tak sądzę. Nowa praca. Nowa sytuacja. Nowi ludzie. Nowa ja? Nieeeeeee.
Ta sama, tylko przyglądająca się sobie od środka. Uważnie. Ucząc się cierpliwości, weryfikując potrzeby i mając jasny priorytet, bardzo wyraźnie widzę i rozumiem jak chcę się czuć. Odkąd pamiętam nie potrafiłam zgadzać się na półśrodki, więc teraz, gdy tak mnie oświeca każdego dnia, tym bardziej nie zadowolę się poziomem „jako tako”.

Zaciskam zęby i działam. Zac zostaje z nianią, a ja często odbieram go od niej godzinę albo dwie później, niż planowałam. Nie podoba mi się to. Staram się to potem nadrobić. Szukam rozwiązań z umiarem. Co nieco już mi się klaruje. Wiem na pewno, że moja więź z Zachariaszem jest wyjątkowa i nie chcę jej zmarnować. Nie będę pracować 24/7, żeby zarobić fortunę, bo i tak nie da mi to szczęścia. Wykorzystam swój potencjał tak, żeby mieć czas dla Z. Chcę mieć kiedy wydawać pieniędze i jarać się zajawkami tylko pośrednio związanymi z pracą. To możliwe. Wymaga jedynie/aż poukładania, logistycznej perfekcji i konsekwencji. W związku z tym, że motywacja jest ogromna, uda mi się.

 

Przyznaję, że gdybyśmy z Z nie byli sami, mogłoby być łatwiej. Momentami. Właśnie jeśli chodzi o logistykę codzienności. Śniadanie, telefon, prysznic, mail, kilka maili, mycie zębów, edytowanie zdjęć, facebook, zamiatanie, nocnik, Instagram, cycek, telefon, mail, obiad, śmieci, telefon, cycek, mail, tłumaczenie, spotkanie, telefon…A kiedy snowboard? Rower? Basen? Narty? Łyżwy? Blog? Vlog? Bosz, no po prostu HARDCORE.
Nic nie jest mi straszne, jeśli jest On. Ogarniam najdziwniejsze pomysły, wpadam na kolejne, mam siłę i ochotę. Pod warunkiem, że jest Zac. Uśmiechnięty, przytulony, zwariowany jak to on. Jeśli czuję, że wspieram mojego syna w codzienności, sama także dużo lepiej sobie z nią radzę. Proste. Może to banał. Może wydaje się Wam, że przesadzam. Wasza sprawa. Ja wiem swoje. Nawet delikatny uśmiech zadowolenia na twarzy mojego dziecka, sprawia, że mogę przenosić góry. Ha! Sprawia jednocześnie, że nic innego się nie liczy. Ups 😉 Im więcej się dzieje, tym bardziej chcę z nim dzielić się nowymi doświadczeniami. Gdy go ze mną nie ma, to tak, jakbyśmy coś tracili. Pewnie, że znajduję umiar. Wiem, że Zac potrzebuje samodzielności, innych relacji. Ma je. Sam o nich decyduje. Rzecz w tym, że razem jesteśmy NAJLEPSI. Niezwyciężeni. NAJSILNIEJSI. Będę o to dbać. Ta moc zostanie z nami na zawsze. Każdego dnia widzę jak to działa i utwierdzam się w słuszności tej postawy. Znajdę sposób na to, żeby w niej trwać.
robota

Podziwiam tych rodziców, którzy pracują, zarabiają „krocie” i mają czas dla swoich dzieci, które właśnie z nimi dzielą się swoimi „ważnymi sprawami”. Nie wiem jak częsta jest to sytuacja. Wierzę, że jest to możliwe. Ja wciąż pracuję nad tym, żeby nie robić WSZYSTKIEGO w pośpiechu. Jeśli jest rodziców dwoje, jeśli jest babcia, albo nawet dziadek do pomocy, wszystko bywa jeszcze bardziej możliwe. Staram się jednak nie ubolewać nad naszym losem. Słabości zamieniam w siłę. Dzięki temu, że nie mamy w Olsztynie rodziny, Zac spędza czas z atrakcyjną brunetką. W perspektywie jest też blondyna. Nie zostawiam go pod opieką byle kogo. Niania, która dba o Zachariasza nie jest przypadkową osobą. Obiecuję, niedługo o tym napiszę. Tymczasem uczę się delektować tymi momentami bez Z. Nawet jeśli zawsze wtedy pracuję, jest to swoisty psychiczny „chill out”. Przyznam jednak, że nie wyłączam funkcji MOM. Ewentualnie pozwalam trwać jej w trybie „Stand by”. Tak chcę. Tak jest „po mojemu”. PEACE.

1 comment

  1. Dokładnie Kochana. Pracuję codziennie do 17.00 i jak wracam do domu to W. od razu mnie dopada i nic nie mogę zrobić. Ale mi to nie przeszadza, nie narzekam, że dopiero wróciłam z pracy i muszę odpocząć. Bawię się z nim do samego wieczora, dopóki nie pójdzie spać. A potem załatwiam swoje sprawy. Widzę po W., że mimo że w przedzszkolu bawi się przednio i wiele się uczy, to brakuje mu w dzień mojej bliskości. Dlatego nadrabiamy to w każdej chwili.
    Bo najważniejsze w życiu (przynajmniej moim) to szczęśliwe dziecko. A moje dziecko jest szczęśliwe jak ma obok siebie rodziców 🙂

    Lusi

Leave a comment